JULIA
Kiedy rano
weszłam do kuchni, Matt już tam siedział i pochłaniał swoje śniadanie. W
mieszkaniu było tak cicho, że miałam nadzieję iż jeszcze śpi i będę mogła na
spokojnie wszystko przemyśleć. Widać cała nieprzespana noc niewiele mi dała.
Niestety Amerykanin zauważył mnie zanim jeszcze zdążyłam wycofać się z
pomieszczenia.
- Hej. - powiedział z pełnymi ustami, a ja tylko kiwnęłam głową na powitanie.
Wyglądał całkowicie normalnie, tak jakby nie przejął się naszym wczorajszym pocałunkiem, tymczasem ja nie wiedziałam jak powinnam się zachować, czułam się strasznie niezręcznie. Ponadto miałam wielkie wyrzuty sumienia, bo ten pocałunek mi się podobał... a nie powinien.
Po naszykowaniu sobie śniadania na talerz, usiadłam naprzeciwko niego i położyłam jedzenie na stole. Uważnie się mu przyglądnęłam, mając nadzieję, że w końcu się jakoś wytłumaczy, albo przeprosi... cokolwiek. Powie, że to co zrobił było nie na miejscu, albo wręcz przeciwnie stwierdzi , że niczego nie żałuje. Po prostu chciałam aby to on przejął inicjatywę, nie chciałam zaczynać tej trudnej rozmowy jako pierwsza.
- Czemu się tak wpatrujesz? Coś nie tak? - zapytał, odruchowo poprawiając swoją fryzurę. Jakby kiedykolwiek mógł w niej wyglądać źle. Domyślam się, że nawet gdyby natrafił na ślepą fryzjerkę a w drodze do domu przejechał go kombajn i tak prezentowałby się perfekcyjnie.
- Nie rób sobie jaj. - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. Nie miałam ochoty na żadne gierki z jego strony, na pewno nie w tej sytuacji.
- Co się stało? - spojrzał na mnie kompletnie zdezorientowany, przerywając jedzenie.
- Dobrze wiesz. - stwierdziłam ostro, chociaż utrzymanie takiego poważnego tonu głosu było dla mnie cholernie trudne podczas gdy spoglądał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami.
- Kurde, przykro mi Julka, ale nie pamiętam z wczoraj... totalnie nic, więc jeżeli coś mi mówiłaś, to opowiedz to jeszcze raz. - poprosił, wyciągając rękę ponad stół i łapiąc mnie za dłoń, która w jednej chwili zaczęła mi się pocić.
- Żartujesz sobie? - spytałam parskając śmiechem, ale tak na prawdę nie było to ani trochę zabawne. Mój organizm zawsze tak reagował kiedy okropnie się denerwowałam.
- Ej wyluzuj. - uśmiechnął się, ukazując rządek swoich białych zębów - Po prostu powtórz mi to, co wczoraj mi mówiłaś. - poprosił jeszcze raz, a kiedy zauważył, że nadal patrzę na niego jak oniemiała dodał - No mówiłaś, że dobrze wiem co, ale nie wiem, więc...
- Okej, łapię. - przerwałam mu, spuszczając głowę i wyrywając rękę z jego uścisku. Poczułam, że żołądek mi się kurczy z nerwów i zaczęłam skubać końcówkę swojej piżamy palcami. Nie wiedziałam jak mam mu to wytłumaczyć. Czy powinnam po prostu powiedzieć mu prosto w twarz, że się całowaliśmy? Przecież skoro tego nie pamięta, to stwierdzi, że jestem chora psychicznie. W moim umyśle zaczęła się rozgrywać walka apropo tego co powinnam teraz zrobić.
- No bo chodzi o to... - zaczęłam, nie wiedząc jak to ubrać w słowa - No bo wczoraj byłeś totalnie pijany jak zresztą wiesz... - zaśmiałam się nerwowo, pytając siebie w duchu co ja właściwie do jasnej cholery robię. Uniosłam powoli wzrok, a kiedy zobaczyłam wpatrującego się we mnie Amerykanina, cała odwaga zniknęła jak bańka mydlana.
- Zresztą nieważne. - stwierdziłam, siląc się do uśmiechu - Miałam wczoraj problem, ale zadzwoniłam dzisiaj do rodziców i wszystko się wyjaśniło. Doła miałam i tyle. - zakończyłam krótko, pośpiesznie wstając od stołu.
- Gdzie idziesz? - zapytał chłopak - Przecież nic nie zjadłaś. - wskazał na pełny talerz, który leżał nietknięty tak, jak postawiłam go tam jakieś dziesięć minut temu.
- Muszę się przewietrzyć. - odparłam, co zresztą było zgodne z prawdą. Czułam, że jeszcze jedna minuta więcej w tym mieszkaniu i po prostu eksploduje. Potrzebowałam przerwy na przemyślenie sobie wszystkiego, co wczoraj miało miejsce.
Narzuciłam na siebie kurtkę i owinęłam się wokół szyi kremową chustą, a następnie założyłam czarne sportowe buty, w których chodziłam na co dzień.
- Na pewno wszystko gra? - zapytał Matt, stojąc u progu kuchni i opierając się o drzwi, sprawiał wrażenie zmartwionego. Ciekawe czy byłby równie przejęty gdybym powiedziała mu o tym co wczoraj wyrabiał.
- Tak, tak. - pokiwałam głową i chowając telefon do kieszeni wyszłam z mieszkania, próbując hamować piekące łzy, które same cisnęły mi się do oczu.
- Hej. - powiedział z pełnymi ustami, a ja tylko kiwnęłam głową na powitanie.
Wyglądał całkowicie normalnie, tak jakby nie przejął się naszym wczorajszym pocałunkiem, tymczasem ja nie wiedziałam jak powinnam się zachować, czułam się strasznie niezręcznie. Ponadto miałam wielkie wyrzuty sumienia, bo ten pocałunek mi się podobał... a nie powinien.
Po naszykowaniu sobie śniadania na talerz, usiadłam naprzeciwko niego i położyłam jedzenie na stole. Uważnie się mu przyglądnęłam, mając nadzieję, że w końcu się jakoś wytłumaczy, albo przeprosi... cokolwiek. Powie, że to co zrobił było nie na miejscu, albo wręcz przeciwnie stwierdzi , że niczego nie żałuje. Po prostu chciałam aby to on przejął inicjatywę, nie chciałam zaczynać tej trudnej rozmowy jako pierwsza.
- Czemu się tak wpatrujesz? Coś nie tak? - zapytał, odruchowo poprawiając swoją fryzurę. Jakby kiedykolwiek mógł w niej wyglądać źle. Domyślam się, że nawet gdyby natrafił na ślepą fryzjerkę a w drodze do domu przejechał go kombajn i tak prezentowałby się perfekcyjnie.
- Nie rób sobie jaj. - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. Nie miałam ochoty na żadne gierki z jego strony, na pewno nie w tej sytuacji.
- Co się stało? - spojrzał na mnie kompletnie zdezorientowany, przerywając jedzenie.
- Dobrze wiesz. - stwierdziłam ostro, chociaż utrzymanie takiego poważnego tonu głosu było dla mnie cholernie trudne podczas gdy spoglądał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami.
- Kurde, przykro mi Julka, ale nie pamiętam z wczoraj... totalnie nic, więc jeżeli coś mi mówiłaś, to opowiedz to jeszcze raz. - poprosił, wyciągając rękę ponad stół i łapiąc mnie za dłoń, która w jednej chwili zaczęła mi się pocić.
- Żartujesz sobie? - spytałam parskając śmiechem, ale tak na prawdę nie było to ani trochę zabawne. Mój organizm zawsze tak reagował kiedy okropnie się denerwowałam.
- Ej wyluzuj. - uśmiechnął się, ukazując rządek swoich białych zębów - Po prostu powtórz mi to, co wczoraj mi mówiłaś. - poprosił jeszcze raz, a kiedy zauważył, że nadal patrzę na niego jak oniemiała dodał - No mówiłaś, że dobrze wiem co, ale nie wiem, więc...
- Okej, łapię. - przerwałam mu, spuszczając głowę i wyrywając rękę z jego uścisku. Poczułam, że żołądek mi się kurczy z nerwów i zaczęłam skubać końcówkę swojej piżamy palcami. Nie wiedziałam jak mam mu to wytłumaczyć. Czy powinnam po prostu powiedzieć mu prosto w twarz, że się całowaliśmy? Przecież skoro tego nie pamięta, to stwierdzi, że jestem chora psychicznie. W moim umyśle zaczęła się rozgrywać walka apropo tego co powinnam teraz zrobić.
- No bo chodzi o to... - zaczęłam, nie wiedząc jak to ubrać w słowa - No bo wczoraj byłeś totalnie pijany jak zresztą wiesz... - zaśmiałam się nerwowo, pytając siebie w duchu co ja właściwie do jasnej cholery robię. Uniosłam powoli wzrok, a kiedy zobaczyłam wpatrującego się we mnie Amerykanina, cała odwaga zniknęła jak bańka mydlana.
- Zresztą nieważne. - stwierdziłam, siląc się do uśmiechu - Miałam wczoraj problem, ale zadzwoniłam dzisiaj do rodziców i wszystko się wyjaśniło. Doła miałam i tyle. - zakończyłam krótko, pośpiesznie wstając od stołu.
- Gdzie idziesz? - zapytał chłopak - Przecież nic nie zjadłaś. - wskazał na pełny talerz, który leżał nietknięty tak, jak postawiłam go tam jakieś dziesięć minut temu.
- Muszę się przewietrzyć. - odparłam, co zresztą było zgodne z prawdą. Czułam, że jeszcze jedna minuta więcej w tym mieszkaniu i po prostu eksploduje. Potrzebowałam przerwy na przemyślenie sobie wszystkiego, co wczoraj miało miejsce.
Narzuciłam na siebie kurtkę i owinęłam się wokół szyi kremową chustą, a następnie założyłam czarne sportowe buty, w których chodziłam na co dzień.
- Na pewno wszystko gra? - zapytał Matt, stojąc u progu kuchni i opierając się o drzwi, sprawiał wrażenie zmartwionego. Ciekawe czy byłby równie przejęty gdybym powiedziała mu o tym co wczoraj wyrabiał.
- Tak, tak. - pokiwałam głową i chowając telefon do kieszeni wyszłam z mieszkania, próbując hamować piekące łzy, które same cisnęły mi się do oczu.
Spacerowałam po
parku już ponad godzinę, ale na razie nie miałam zamiaru wracać do domu. Dobrze
się czułam z liśćmi, które szeleściły mi pod stopami i z podmuchami wiatru,
który lekko smagał mnie po twarzy. Wsadziłam zmarznięte ręce do kieszeni i
kopnęłam kamyk, który leżał zaraz u moich stóp. Doszłam do wniosku, że
najlepiej będzie obrać taktykę Matta i sama też będę udawać jakby to wszystko
się nie zdarzyło. Tak będzie najlepiej, nikogo przez to nie skrzywdzę, może
oprócz samej siebie, ale mnie tak czy siak by to przytłaczało, a przynajmniej
mogę zminimalizować ofiary. Głęboko odetchnęłam, nabierając w usta świeżego
powietrza i ciesząc się chwilą spokoju.
- Julkaaaaaaa! - usłyszałam swoje imię, więc przystanęłam, próbując zlokalizować osobę, która mnie nawoływała. Nagle zobaczyłam, że ktoś mi macha i biegnie w moją stronę. Zmrużyłam oczy, usiłując dostrzec kto zmierza w moją stronę.
- Tu Wlazły, ślepa kuro! - krzyknął mężczyzna, a ja odetchnęłam z ulgą. Jeżeli w ogóle miałam ochotę na jakiekolwiek towarzystwo to tylko i wyłącznie na towarzystwo Mariusza, Winiara, Pita lub Igły. Dzięki bogu to był właśnie jeden z nich.
Gdy już znalazł się przy mnie, przytuliliśmy się na powitanie i ruszyliśmy w dalszy spacer po bełchatowskim parku, który obchodziłam już dzisiaj z 30 razy.
- Poranny trening biegowy? - zapytałam siląc się na uśmiech.
- Tak. - potwierdził, czochrając sobie włosy - Kurde, jakbym wiedział, że dzisiaj kogoś spotkam to z pewnością bym się uczesał. Jeszcze mi tu zaraz wyjedziesz z kamerą jak Igła i potem wykorzystasz to przeciwko mnie! - pogroził mi palcem, a ja obiecałam mu, że nigdy w życiu nie powiem nikomu, jak koszmarną miał dzisiaj fryzurę.
- Jak życie? - zapytał - A raczej jego brak. - po chwili poprawił się, złośliwie szczerząc zęby w uśmiechu - Wszystkie książki przeczytane, dziennikareczko? Kiedyś będziesz mnie męczyć jak Ci inni? Panie Mariuszu niech pan się na mnie popatrzy. Panie Mariuszu jak smakuje medal? - zniżył głos, starając się naśladować jednego z dziennikarzy - Nie wiem nigdy nie próbowałem! - zaśmiał się w głos, a ja rozbawiona pokręciłam głową.
- Nie śmiej się. Nie każdy jest sportowcem i nie każdy może się obijać jak ty. - odgryzłam się, klepiąc go po ramieniu. - Niektórzy wykonują ciężką pracę przy zatruwaniu życia znanym osobom. Trzeba było się tak nie wybijać i nie być jednym z najlepszych siatkarzy na świecie to może daliby Ci spokój. - wystawiłam w jego stronę język, obiecując, że jak już ukończę studia to nie dam mu ani chwili wytchnienia.
Chwilę sobie jeszcze dopowiadaliśmy, po czym ze śmiechem usiedliśmy na ławce. Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, podziwiając polską, złotą jesień.
- Matt na pewno takiej nie ma w Ameryce. - stwierdził Mario, oczekując potwierdzenia z mojej strony, jednak kiedy go nie otrzymał, uważnie się mi przyjrzał.
- Zrzedła Ci mina, znowu jakaś kłótnia? - zapytał takim głosem, jakby naprawdę go to obchodziło. Spojrzałam na niego z wdzięcznością, w duchu dziękując za zainteresowanie, bo czułam, że muszę się komuś wygadać.
- Uznajmy, że się nie znamy. Zadam Ci czysto retoryczne pytanie. - odrzekłam spokojnie, a on pokiwał głową na znak, że się zgadza.
- Czy kiedykolwiek czułeś coś do osoby, do której nic czuć nie powinieneś? Chociażby z prostego względu, że na przykład masz chłopaka, którego kochasz i... czysto teoretycznie ta druga osoba też kogoś ma... - zaczęłam gadać tak szybko, że brakowało mi powietrza w buzi, plątałam się w swoich własnych słowach, próbując z grubsza wytłumaczyć Mariuszowi o co mi chodzi, a on siedział w skupieniu i mnie słuchał.
- Po pierwsze - zaczął - Nie widzę, żadnego podobieństwa w tej historii do twojego codziennego życia, więc nie wiem skąd wziął się taki problem. - powiedział ironicznie, jednocześnie ciepło się przy tym uśmiechając. - Przesłanie dla inteligentnych. - dodał, wsadzając dłonie do kieszeni swoich czarnych dresów. - Mam tylko jedną radę. Nie przejmuj się innymi, pomyśl o sobie i o swoim szczęściu. Ktoś taki jak ty niewątpliwie na to zasługuje. Jeżeli całe życie będziesz zadręczać się tym co pomyślą inni, nigdy go nie zaznasz. Wiadomo, że trzeba kierować się zdrowym rozsądkiem, nie jest konieczne doprowadzanie innych do depresji kosztem swojego szczęścia. Zaufaj mi, że na wszystko znajdziesz odpowiednie rozwiązanie kiedy przyjdzie czas, a tymczasem... poobserwuj trochę zachowanie ludzi z twojego otoczenia. - zakończył wypowiedź, biorąc głęboki oddech.
- Kogo poobserwować? - zapytałam zmieszana.
- Doskonale wiesz co robić. - odparł, lekko klepiąc mnie po policzku. Jednak miałam wrażenie, że nie wiem. Może nie przewidział tego, że nie jestem wystarczająco inteligentna, aby połapać się w jego wskazówkach.
Mimo tego o nic więcej nie pytałam. Wstaliśmy z ławki i powoli skierowaliśmy się w stronę mojego mieszkania. Mario sam zaproponował, że mnie odprowadzi. Kiedy szliśmy chodnikiem, pokazałam mu billboard, który znajdował się po drugiej stronie ulicy i od kilku dni, kiedy wychylałam się z okna, mogłam podziwiać uśmiechniętego Mariusza.
- Jakie to uczucie kiedy widzisz siebie na billboardach? - zwolniłam korku, widząc, że zbliżamy się do naszej kamienicy.
- Dziwnie tak przechodzić obok siebie. Poza tym lepiej wyszedłem w czarnej koszulce. - powiedział z dezaprobatą patrząc na drugiego Wlazłego, którego T-shirt emanował bielą.
- Nie jest źle. - stwierdziłam, próbując powstrzymać się od śmiechu - Wiesz jak zamkniesz jedno oko, zmrużysz drugie...
- Ha ha ha komuś się wyostrza żarcik. - oberwałam od siatkarza łokciem w lewy bok.
- Przepraszam... - podeszła do nas jakaś mała dziewczynka, ściskając mocno telefon w ręku. - Mogę prosić o zdjęcie? - zapytała cichym głosem, sprawiając wrażenie lekko przestraszonej.
Mariusz z szerokim uśmiechem oczywiście się zgodził, a ja przejęłam od niej telefon i zrobiłam im wspólną fotkę. Rozpromieniona dziewczynka podziękowała i w podskokach pobiegła do mamy, która stała nieopodal.
- Jedno zdjęcie, a tyle szczęścia. - pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- To cudowne, że w ten sposób mogę wywoływać uśmiech na ich twarzach. Mnie to w zasadzie nic nie kosztuje, a tyle mają radości. - stwierdził rozmarzony, podążając wzrokiem za dziewczynką, która co chwilę się obracała, żeby jeszcze raz spojrzeć na siatkarza.
- Kosztuje Cię to czas. - zauważyłam.
- Masz rację. - zgodził się ze mną kiwając głową - Ale to część mojej pracy, coś jak obowiązek. Oczywiście, że nigdy nie dam rady zrobić tyle zdjęć i podpisać tyle piłek ile oczekiwaliby tego ode mnie kibice. Zawsze kogoś opuszczę, rozczaruje, bo zabraknie mi czasu, ale... wiesz to całkiem miłe. Obcy ludzie chcą mieć z tobą zdjęcie! Mi też to sprawia radochę, takie fajne uczucie... że na serio cenią mnie za to co robię, że robię to dobrze.
- Generalnie masz rację. - przyznałam, ciągnąc go w stronę kamienicy, bo zimno zaczynało mi już doskwierać.
- Zawsze ją mam. - odpowiedział tak jakby było to oczywiste - Że jeszcze tego nie zauważyłaś. - przewrócił oczami, wywołując tym uśmiech na mojej twarzy.
- Dziękuje za szczerą rozmowę i miły spacer. - powiedziałam, gdy już dotarliśmy na miejsce.
- Szampon zawsze gotowy do pomocy. - zasalutował i obdarzył mnie buziakiem w policzek na pożegnanie.
- Zdradzisz mi kiedyś skąd to przezwisko? - zapytałam zaciekawiona, spoglądając na niego spod przymrużonych oczu.
- Chciałabyś. - mrugnął do mnie po czym odwrócił się i pobiegł w stronę swojego domu, który znajdował się na drugim końcu Bełchatowa. Rozczarowana otwarłam drzwi wejściowe, mając nadzieję, że Mario zdąży na obiad, a jego żona nie zarzuci mu, że nawet w te nieliczne dni kiedy mogą być razem on znika gdzieś sobie na cały dzień.
Z zupełnie innym nastawieniem wchodziłam do mieszkania, na mojej twarzy malował się uśmiech, a w sercu spokój. Chyba już wiedziałam co należy zrobić. Mimo tego, że sama myśl o tym przyprawiała mnie o ból brzucha, czułam, że właśnie tak powinnam postąpić.
- Julkaaaaaaa! - usłyszałam swoje imię, więc przystanęłam, próbując zlokalizować osobę, która mnie nawoływała. Nagle zobaczyłam, że ktoś mi macha i biegnie w moją stronę. Zmrużyłam oczy, usiłując dostrzec kto zmierza w moją stronę.
- Tu Wlazły, ślepa kuro! - krzyknął mężczyzna, a ja odetchnęłam z ulgą. Jeżeli w ogóle miałam ochotę na jakiekolwiek towarzystwo to tylko i wyłącznie na towarzystwo Mariusza, Winiara, Pita lub Igły. Dzięki bogu to był właśnie jeden z nich.
Gdy już znalazł się przy mnie, przytuliliśmy się na powitanie i ruszyliśmy w dalszy spacer po bełchatowskim parku, który obchodziłam już dzisiaj z 30 razy.
- Poranny trening biegowy? - zapytałam siląc się na uśmiech.
- Tak. - potwierdził, czochrając sobie włosy - Kurde, jakbym wiedział, że dzisiaj kogoś spotkam to z pewnością bym się uczesał. Jeszcze mi tu zaraz wyjedziesz z kamerą jak Igła i potem wykorzystasz to przeciwko mnie! - pogroził mi palcem, a ja obiecałam mu, że nigdy w życiu nie powiem nikomu, jak koszmarną miał dzisiaj fryzurę.
- Jak życie? - zapytał - A raczej jego brak. - po chwili poprawił się, złośliwie szczerząc zęby w uśmiechu - Wszystkie książki przeczytane, dziennikareczko? Kiedyś będziesz mnie męczyć jak Ci inni? Panie Mariuszu niech pan się na mnie popatrzy. Panie Mariuszu jak smakuje medal? - zniżył głos, starając się naśladować jednego z dziennikarzy - Nie wiem nigdy nie próbowałem! - zaśmiał się w głos, a ja rozbawiona pokręciłam głową.
- Nie śmiej się. Nie każdy jest sportowcem i nie każdy może się obijać jak ty. - odgryzłam się, klepiąc go po ramieniu. - Niektórzy wykonują ciężką pracę przy zatruwaniu życia znanym osobom. Trzeba było się tak nie wybijać i nie być jednym z najlepszych siatkarzy na świecie to może daliby Ci spokój. - wystawiłam w jego stronę język, obiecując, że jak już ukończę studia to nie dam mu ani chwili wytchnienia.
Chwilę sobie jeszcze dopowiadaliśmy, po czym ze śmiechem usiedliśmy na ławce. Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, podziwiając polską, złotą jesień.
- Matt na pewno takiej nie ma w Ameryce. - stwierdził Mario, oczekując potwierdzenia z mojej strony, jednak kiedy go nie otrzymał, uważnie się mi przyjrzał.
- Zrzedła Ci mina, znowu jakaś kłótnia? - zapytał takim głosem, jakby naprawdę go to obchodziło. Spojrzałam na niego z wdzięcznością, w duchu dziękując za zainteresowanie, bo czułam, że muszę się komuś wygadać.
- Uznajmy, że się nie znamy. Zadam Ci czysto retoryczne pytanie. - odrzekłam spokojnie, a on pokiwał głową na znak, że się zgadza.
- Czy kiedykolwiek czułeś coś do osoby, do której nic czuć nie powinieneś? Chociażby z prostego względu, że na przykład masz chłopaka, którego kochasz i... czysto teoretycznie ta druga osoba też kogoś ma... - zaczęłam gadać tak szybko, że brakowało mi powietrza w buzi, plątałam się w swoich własnych słowach, próbując z grubsza wytłumaczyć Mariuszowi o co mi chodzi, a on siedział w skupieniu i mnie słuchał.
- Po pierwsze - zaczął - Nie widzę, żadnego podobieństwa w tej historii do twojego codziennego życia, więc nie wiem skąd wziął się taki problem. - powiedział ironicznie, jednocześnie ciepło się przy tym uśmiechając. - Przesłanie dla inteligentnych. - dodał, wsadzając dłonie do kieszeni swoich czarnych dresów. - Mam tylko jedną radę. Nie przejmuj się innymi, pomyśl o sobie i o swoim szczęściu. Ktoś taki jak ty niewątpliwie na to zasługuje. Jeżeli całe życie będziesz zadręczać się tym co pomyślą inni, nigdy go nie zaznasz. Wiadomo, że trzeba kierować się zdrowym rozsądkiem, nie jest konieczne doprowadzanie innych do depresji kosztem swojego szczęścia. Zaufaj mi, że na wszystko znajdziesz odpowiednie rozwiązanie kiedy przyjdzie czas, a tymczasem... poobserwuj trochę zachowanie ludzi z twojego otoczenia. - zakończył wypowiedź, biorąc głęboki oddech.
- Kogo poobserwować? - zapytałam zmieszana.
- Doskonale wiesz co robić. - odparł, lekko klepiąc mnie po policzku. Jednak miałam wrażenie, że nie wiem. Może nie przewidział tego, że nie jestem wystarczająco inteligentna, aby połapać się w jego wskazówkach.
Mimo tego o nic więcej nie pytałam. Wstaliśmy z ławki i powoli skierowaliśmy się w stronę mojego mieszkania. Mario sam zaproponował, że mnie odprowadzi. Kiedy szliśmy chodnikiem, pokazałam mu billboard, który znajdował się po drugiej stronie ulicy i od kilku dni, kiedy wychylałam się z okna, mogłam podziwiać uśmiechniętego Mariusza.
- Jakie to uczucie kiedy widzisz siebie na billboardach? - zwolniłam korku, widząc, że zbliżamy się do naszej kamienicy.
- Dziwnie tak przechodzić obok siebie. Poza tym lepiej wyszedłem w czarnej koszulce. - powiedział z dezaprobatą patrząc na drugiego Wlazłego, którego T-shirt emanował bielą.
- Nie jest źle. - stwierdziłam, próbując powstrzymać się od śmiechu - Wiesz jak zamkniesz jedno oko, zmrużysz drugie...
- Ha ha ha komuś się wyostrza żarcik. - oberwałam od siatkarza łokciem w lewy bok.
- Przepraszam... - podeszła do nas jakaś mała dziewczynka, ściskając mocno telefon w ręku. - Mogę prosić o zdjęcie? - zapytała cichym głosem, sprawiając wrażenie lekko przestraszonej.
Mariusz z szerokim uśmiechem oczywiście się zgodził, a ja przejęłam od niej telefon i zrobiłam im wspólną fotkę. Rozpromieniona dziewczynka podziękowała i w podskokach pobiegła do mamy, która stała nieopodal.
- Jedno zdjęcie, a tyle szczęścia. - pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- To cudowne, że w ten sposób mogę wywoływać uśmiech na ich twarzach. Mnie to w zasadzie nic nie kosztuje, a tyle mają radości. - stwierdził rozmarzony, podążając wzrokiem za dziewczynką, która co chwilę się obracała, żeby jeszcze raz spojrzeć na siatkarza.
- Kosztuje Cię to czas. - zauważyłam.
- Masz rację. - zgodził się ze mną kiwając głową - Ale to część mojej pracy, coś jak obowiązek. Oczywiście, że nigdy nie dam rady zrobić tyle zdjęć i podpisać tyle piłek ile oczekiwaliby tego ode mnie kibice. Zawsze kogoś opuszczę, rozczaruje, bo zabraknie mi czasu, ale... wiesz to całkiem miłe. Obcy ludzie chcą mieć z tobą zdjęcie! Mi też to sprawia radochę, takie fajne uczucie... że na serio cenią mnie za to co robię, że robię to dobrze.
- Generalnie masz rację. - przyznałam, ciągnąc go w stronę kamienicy, bo zimno zaczynało mi już doskwierać.
- Zawsze ją mam. - odpowiedział tak jakby było to oczywiste - Że jeszcze tego nie zauważyłaś. - przewrócił oczami, wywołując tym uśmiech na mojej twarzy.
- Dziękuje za szczerą rozmowę i miły spacer. - powiedziałam, gdy już dotarliśmy na miejsce.
- Szampon zawsze gotowy do pomocy. - zasalutował i obdarzył mnie buziakiem w policzek na pożegnanie.
- Zdradzisz mi kiedyś skąd to przezwisko? - zapytałam zaciekawiona, spoglądając na niego spod przymrużonych oczu.
- Chciałabyś. - mrugnął do mnie po czym odwrócił się i pobiegł w stronę swojego domu, który znajdował się na drugim końcu Bełchatowa. Rozczarowana otwarłam drzwi wejściowe, mając nadzieję, że Mario zdąży na obiad, a jego żona nie zarzuci mu, że nawet w te nieliczne dni kiedy mogą być razem on znika gdzieś sobie na cały dzień.
Z zupełnie innym nastawieniem wchodziłam do mieszkania, na mojej twarzy malował się uśmiech, a w sercu spokój. Chyba już wiedziałam co należy zrobić. Mimo tego, że sama myśl o tym przyprawiała mnie o ból brzucha, czułam, że właśnie tak powinnam postąpić.
I jest! Wyrażajcie proszę swoje opinie w komentarzach bo to bardzo motywuje :)
Piszcie co wam się podoba, a co nie, co należałoby zmienić itp.
Dziesiątka prawdopodobnie w weekend i mogę wam zdradzić, że będzie emocjonująca (przynajmniej taką mam nadzieję ;p) Jak widzicie Szampon złota rada przemówił głównej bohaterece do rozumu. :)
Piszcie co wam się podoba, a co nie, co należałoby zmienić itp.
Dziesiątka prawdopodobnie w weekend i mogę wam zdradzić, że będzie emocjonująca (przynajmniej taką mam nadzieję ;p) Jak widzicie Szampon złota rada przemówił głównej bohaterece do rozumu. :)
Rozdział ok, chociaż miałam nadzieje, że Matt bedzie coś z wieczoru pamiętał. Julia jak na zakochaną w Andrzeju żadko się z nim widzi, a może jednak woli towarzystwo Matta?
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać weekendu :-)
Pozdrawiam:-)
dziękuje za komentarz i również pozdrawiam :)
UsuńNa początek taki drobny szczegół...pisałaś, że Julia siedziała przy śniadaniu z Mattem i w pewnym momencie skubała końcówkę swojej piżamy, a później tylko narzucała kurtkę, buty itd i wychodziła, gdzieś mi się tu gubił trochę moment przebrania ;)
OdpowiedzUsuńCo do całości rozdział super. Matt z totalną amnezją, więc póki co jest totalnie nieświadomy, ale Twój wpis o emocjonującym następnym rozdziale daje do myślenia, więc liczę na to, że będzie się działo :D
Szampon w roli wujka-dobra rada i jego przesłanie dla inteligentnych - to było świetne. Nie ma to jak dyskretnie wskazać zagubionym odpowiedni kierunek :)
Już czekam na następną część. Pozdrawiam :)
kurde, faktycznie, nie zauważyłam tego, dziękuje za uwagę :)
Usuńmam nadzieję, że was nie zawiodę i będzie się dużo działo nie tylko w moim odczuciu haha.
Też bym chciała mieć takiego wujka Szampona, który by mi pomagał ;pp
pozdrawiam! :*
Jestem zachwycona twoimi notkami. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały, Buziaki :)
OdpowiedzUsuńdziękuje :)
UsuńMiałam nadzieję, że Matt będzie coś pamiętał z wieczoru. Rozdział cudowny, a Twój wpis o emocjonującym rozdziale bardzo mnie zaciekawił :) Do następnego ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńjak na sportowca wydawałoby się, że powinien mieć mocną głowę, prawda? haha dziękuje :)
UsuńŚwietny rozdział jak zawsze *.* Matthew nie pamięta czegoś tak ważnego, a Julka za to cierpi za jego nietrzeźwość poprzedniego dnia :P Zajebiście opisałaś tutaj osobę Mariusza, który zawsze jest pozytywnie nastawiony i jest takim starszym kolegom, który wszystkim doradza, bo nieco więcej wie o życiu :D Szampon i jego pouczania zdecydowanie pobiły ten rozdział :3 :D Haha xD
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Julia zdecyduje się szczerze porozmawiać z Mattem i sobie wszystko wyjaśnią ^^
Pozdrawiam i weny :*
Dodawaj szybko kolejny ;3
Witam Panią :D Zostałaś przez mnie nominowana do Liebster Award :)
UsuńPytania znajdziesz tutaj : http://zniszczone-marzenia.blogspot.com/p/liebster-award.html
Czekam na twoje odpowiedzi :) Pozdrawiam :*
właśnie tak chciałam ukazać Mariusza, w takim razie cieszę się, że mi się udało :) + pierwszą osobą z jaką pogada Julka będzie zdecydowanie Andrzej :)
Usuń+ aaaaa dziękuje Pani :**
halo? halo? Prolog na pata-w-gapa.blogspot.com zapraszam :D
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na 2 rozdział historii Ally, Andreasa i Marinusa :)
OdpowiedzUsuńhttp://never---give-up.blogspot.com/2015/01/2-baloniku-nasz-malutki-rosnij-duzy.html
Rozdział bardzo fajny!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że wujciu dobra rada przemuwił Julce do rozumu a ta przestanie się w końcu okłamywać, że kocha Andrzeja i zajmie się Mattem!! :)
Czekam na następny :* / W
tylko czy to takie proste? :)
Usuńdziękuje za opinie! :*
Zapraszam serdecznie na prolog mojej nowej historii ;)
OdpowiedzUsuńmiales-byc-na-zawsze.blogspot.com
Daj znać, czy informować ;*
Kochana, obiecuję, że wkrótce zjawię się z komentarzem ;*
Jak obiecałam, tak jestem!
UsuńPluję sobie w brodę, że dopiero teraz przeczytałam całość. Nawet nie wiesz jak żałuję, że nie było mnie tu z Tobą od początku ;)
Opowiadanie jest genialne, bez dwóch zdań! W dodatku siatkówka, Resovia i Piotrek, który akurat u Ciebie gra w Skrze :D
Miodzio!
Mariusz Złota Rada Wlazły jak widać ;) Dobrze, że Julka mu się wygadała, teraz będzie wiedziała, co robić. Może odważy się powiedzieć Mattowi, co też robili razem :D
Ich relacja jest pokręcona... On ma Dianę (która go zdradza, ale jeszcze o tym nie wie), a czuje coś do Jul, ona natomiast ma Andrzeja, a nie da się ukryć, że ciągnie ją do Amerykanina... Czekam na dalszy ciąg z niecierpliwością!
Pozdrawiam ;*
obserwuję, więc nie musisz informować :)
Usuńjejku jak miło! nie przejmuj się, najważniejsze, że jesteś :*
postanowiłam ich wszystkich wsadzić do Skry haha bo wszystkich kocham i nie mogłam się zdecydować czy Matt ma grać w Resovii z Igłą i Piotrkiem czy w Skrze z Winiarem i Wlazłym, więc stwierdziłam, że zrobię swój Dream Team :D
a relacja faktycznie pokręcona, ale już niedługo w miarę się trochę "uporządkuje" między nimi
dziękuje za komentarz!! :**
Dream Team jak trzeba! :)
UsuńKochana, studiuję filologię polską, od drugiego semestru ze specjalnością dziennikarską ;)
ooo pytam bo właśnie miałam nadzieję, że coś w tym kierunku haha bo też chcę iść na dziennikarstwo (oczywiście wszyscy mówią, że to zawód bez przyszłości i będę klepać biedę, ale się tym nie przejmuję, umysłem ścisłym nie jestem, a przynajmniej będę robić coś co lubię i jak się postaram to i dobrze płatną pracę sie znajdzie haha) w każdym razie mam pytanie czy potem pracodawcy bardziej przyjmują po dziennikarstwie czy właśnie po filologi polskiej? :))
UsuńNIE!!! Czemu ten Anderson nic nie pamięta?!
OdpowiedzUsuńJulka mam nadzieję, że zapomni o Wronie i będzie z Mattem :) Trzymam za nich kciuki!
Pozdrawiam i weny ;**
słabą głowę ma biedaczek haha
Usuńdziękuje :*
Gadanie, że po przedmiotach humanistycznych nie ma pracy według mnie jest głupotą ;) Jeśli ktoś bardzo chce, to ją znajdzie. Wiadomo, że będzie trudno, ale taki jest nasz rynek pracy i trzeba wierzyć, że kiedyś ulegnie od poprawie i będzie więcej możliwości dla takich jak my ;) A poza tym większość osób wybiera studia ścisłe, więc istnieje realna szansa, że bardziej będą potrzebować humanistów haha :D taki tam mój optymistyczny tok myślenia :D
OdpowiedzUsuńJa nie mogłam się doczekać końca liceum właśnie przez to, że pożegnałam matematykę i podobne rzeczy :D
A, co do Twojego pytania to ciężko mi odpowiedzieć ;) Ile ludzi, tyle opinii. Ja w sumie dopiero zaczynam i powoli wdrażam się w te tematy. Wydaje mi się, że bardziej przyjmą po dziennikarstwie, ale ukończenie filologi polskiej wcale nie równa się tylko z pracą w szkole ;)
Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam ;*
ooo w końcu ktoś kto myśli tak samo jak ja! <3
Usuńjak jest się w czymś dobrym i się chce to i praca będzie, a Polska nie wyżyje na samych maklerach, prawnikach, lekarzach i informatykach, no ludzie!
ja też mam co do tego bardzo optymistyczne podejście :))
a ty chciałabyś iść po filologii na dziennikarstwo tak? sportowe? :D
dziękuje, pomogłaś :*
+ jakie przedmioty na maturze rozszerzałaś?
UsuńDokładnie! ;) Całkowicie się z Tobą zgadzam, tacy ludzie jak my też są potrzebni ;)
UsuńI prawidłowo, nie można się przejmować opinią innych, tylko uparcie dążyć do swojego celu. To na pewno przyniesie efekt.
Tak, tak sportowe. W niczym innym się nie widzę tak na dobrą sprawę :D
Zdawałam rozszerzony polski i do tego podstawową historię (o zgrozo :D).
To super, cieszę się ;*
na dziennikarstwo trzeba chyba rozszerzony polski i wos :)
Usuńi w sumie tu jest taki plus że są praktyki i staże, ale w sumie po filologii jakby więcej możliwości.. będę się musiała poważnie zastanowić :D
Na dziennikarstwo to tak, ale wiesz, ja składałam papiery na filologię ;) I w sumie dobrze, bo po skończeniu kierunku będę miała wiedzę zarówno z tej dziedziny jak i z dziennikarstwa ;) Dlatego podoba mi się, że miałam u siebie możliwość wybrania filologi ze specjalnością dziennikarską ;) No koniecznie, bo to poważna decyzja ;)
UsuńKochana, bo mi umknęło... w której klasie liceum jesteś? ;)
1 liceum, ale już nam każą pod koniec marca sobie wybierać przedmiote rozszerzone, których chcemy się uczyć, żeby je potem zdawać na maturze, więc już powinnam sie zdecydować, cała moja klasa idzie na prawo i lekarzy haha a ja tak tam stoje, słucham tych rozmów i: ahaaaa...... ;pp
UsuńO Matko to strasznie szybko ;) A to jesteś na jakim profilu? ;)
UsuńHahaha, to ciekawie, naprawdę :D Wyróżniasz się! :D
u nas mamy tak, że w 1 klasie są po prostu klasy ogólne (lub matematyczne haha) i klasy ogólne wybierają sobie pod koniec przedmioty, które chcą mieć w 2 klasie (są pewne wymogi, np nie możesz rozszerzać religii albo wf' u ;p) a klasy matematyczne wybierają sobie 2 no bo matematyka już jest jakby rozszerzana od początku :) a że jestem z Krakowa to jak wybiore dziennikarstwo to myślę, że tylko i wyłącznie na Uniwersytecie Jagiellońskim
UsuńA widzisz ;) Ja od razu wybierałam rozszerzone przedmioty, czyli właśnie polski i historię ;)
UsuńSpoko, rozumiem ;) Ja sobie skromnie studiuję u siebie, w Tarnowie ;)
do dziadków tam jeździłam!! haha także Tarnów nie jest mi obcy :))
UsuńHahaha o widzisz ;) A pamiętasz w jakie okolice? :D haha :D
Usuńojj nie, to już dosyć dawno było ;c
UsuńAj to szkoda ;)
UsuńCzwarte wspomnienie. Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://zatrzymac---czas.blogspot.com/