niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 16





JULIA

Dzisiaj miał odbyć się coroczny Bal Bożonarodzeniowy dla siatkarzy Skry Bełchatów, na który zostali zaproszeni wraz ze swoimi partnerkami. Od pamiętnego wyjazdu do Katowic, z Mattem układało mi się wspaniale, a Zuza z Piotrkiem byli w trakcie planowania swojego ślubu, który zaplanowali na lato. Po raz kolejny tego popołudnia Amerykanin pojawił się w moim pokoju, tym razem z dwoma krawatami w rękach.
- Czarny czy niebieski? - zapytał.
- Czarny, będzie lepiej zgrywał się z moją sukienką. - odparłam z uśmiechem - A teraz wynocha, muszę się przygotować, za niecałe 2 godziny mamy być już na miejscu. - ze śmiechem wygoniłam go z pokoju, a Matt obdarował mnie szybkim całusem w usta i wyszedł.
W znakomitym nastroju rozpoczęłam przygotowania do dzisiejszego wieczoru. Najpierw nałożyłam sobie makijaż, stawiając na wyraziste usta, które podkreśliłam czerwoną szminką, a następnie zabrałam się za fryzurę. Nawijałam kolejne kosmyki włosów na lokówkę, a następnie pozwoliłam im swobodnie opaść na plecy. W trakcie odstawiania samoobsługowego salonu piękności dostałam od Zuzy sms'a.
- Gwiazdka niech lśni, choinka świeci, a Matt Anderson zrobi Ci dzieci. Gotowa już? Szykuj się kochana!
Kiedy przeczytałam wiadomość od przyjaciółki, telefon omal nie wypadł mi z rąk, gdyż dostałam niekontrolowanego ataku śmiechu. Postanowiłam, że sama muszę wymyślić równie oryginalne życzenia.
- Zdrowia, szczęścia, pomarańczy, niech ci Piotrek nago tańczy. Prawie gotowa, do zobaczenia na balu. :*
Po kilku minutach zdecydowałam, że ta wersja krótkich życzeń świątecznych jest dopuszczalna i wysłałam je koleżance, a następnie przystąpiłam do dalszych przygotowań.
Wyciągnęłam z szafy kremową sukienkę, którą ubieram tylko na specjalne okazje. Była dość obcisła, a na plecach miała naszytą koronkę. Z satysfakcją przeglądnęłam się w lustrze po czym nałożyłam na nogi czarne szpilki. Miałam cichą nadzieję, że Mattowi opadnie szczęka, jak mnie zobaczy. Amerykanin na całe szczęście zdawał się już nie przejmować Dianą, zachowywał się wobec niej normalnie, czasami rozmawiali, wydawał się nie mieć do niej żalu.
Bardzo mnie to cieszyło, bo przynajmniej ta sytuacja nie wpłynęła zbytnio na atmosferę w drużynie, a Matt ze Zbyszkiem po prostu się ignorowali, jednak nie miało to żadnego wpływu na ich grę na boisku.
- Gotowa? - usłyszałam głos siatkarza, wydobywający się zza drzwi.
- Tak! - odparłam i sięgnęłam po małą, czarną kopertówkę i wyszłam z sypialni.
- Wow. - Matt uniósł brwi, gdy tylko mnie zobaczył. - Pięknie wyglądasz. - powiedział cicho, cały czas mi się przypatrując, a ja uśmiechnęłam się z zadowoleniem.
- Ty też nienajgorzej. - stwierdziłam, obrzucając go uważnym spojrzeniem od góry do dołu. Szczerze mówiąc w swoim czarnym garniturze prezentował się nieziemsko. Gdybym tylko mogła, pewnie patrzyłabym na niego bez przerwy, aż do końca świata.
Siatkarz narzucił mi czarny płacz na plecy, po czym szarmancko otworzył drzwi do mieszkania, wskazując, żebym wyszła pierwsza. Po kilku minutach siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy na bal. Droga nie była długa, ponieważ w pół godziny znaleźliśmy się pod elegancką restauracją, gdzie miała odbyć się dzisiejsza uroczystość.
Kiedy tylko weszliśmy na salę, od razu dopadł nas Igła ze swoją kamerą. Libero także bardzo dobrze prezentował się w idealnie skrojonym garniturze.
- Humorki dopisują? - zapytał, podsuwając nam obiektyw pod same twarze.
- Jest ekstra. - uniosłam kciuki w górę, a Matt tylko wyszczerzył się do Ignaczaka, który pobiegł już sfilmować Karola i Olę, wchodzących właśnie do budynku.
Rozglądnęliśmy się dookoła, poszukując wolnego miejsca przy ogromnym stole, rozstawionym z prawej strony sali. Pozostała część pomieszczenia, służyła jako parkiet taneczny, a w jednym z rogów już urzędował DJ, puszczając jakieś zagraniczne piosenki.
Znaleźliśmy dwa wolne miejsca obok Andrzeja i jakiejś dziewczyny, którą przyprowadził ze sobą. Zdążyliśmy przywitać się tylko buziakiem w policzek, kiedy podszedł do nas Kubiak.
- Jedliście już? Żarcie wypas. - poklepał się po brzuchu, równocześnie wkładając sobie do buzi olbrzymi kawałek czekoladowego ciasta.
- Michał, nie zapomnij, że po świętach wracamy na treningi. Jak ty sie tak spasiesz to cię trener wyrzuci z hali. - zaśmiał się Wlazły przechodzący obok, który sam trzymał w rękach talerz obładowany ciastami.
Chwilę później podeszli do nas Piotrek z Zuzą, na której palcu już mienił się pierścionek zaręczynowy. Był on naprawdę piękny, nie wiem czy ktoś pomagał wybierać go Nowakowskiemu, czy chłopak sam ma tak dobry gust, ale spisał się na medal. Z twarzy obojga nawet na chwilę nie schodziły uśmiechy.
- Ej ludzie, widzieliście gdzieś Conte? Bo ukradł mi krawat i głupi myśli, że nie wiem, że to on. - podszedł do nas Winiarski, z westchnieniem przeczesując brązowe włosy.
Wszyscy przecząco pokręciliśmy głowami, z rozbawieniem obserwując Winiara.
- Gdzieś tu jest! Gdzie się przed nami chowasz Facundo? Gdzieś tu jest, gdzieś tu na pewno jest! - Michał zaczął kręcić biodrami, śpiewając najnowszy hit Maryli Rodowicz.
- Niestety nie mam czym potrząsać, ale jestem pewien, że prezentuje się równie dobrze. - stwierdził, wywołując tym falę śmiechu.
Pogawędziliśmy jeszcze chwilę z radosnymi siatkarzami, jednak potem Andrzej ulotnił się gdzieś ze swoją parą na dzisiejszy wieczór, natomiast Matt wyraźnie nie miał ochoty na siedzenie w miejscu.
- Można prosić panią do tańca? - szarmancko wyciągnął swoją rękę w moją stronę, a ja ujęłam jego dłoń.
- Z największą przyjemnością. - zachichotałam, dając mu zaciągnąć się na sam środek parkietu. W tle leciała akurat wolna piosenka, z mojego ulubionego filmu, przy którym zawsze ryczałam jak nienormalna.
https://www.youtube.com/watch?v=HjAoFJ7k--s
Amerykanin objął mnie w talii, natomiast ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Kołysaliśmy się tak w rytm muzyki, nie zważając na rzeczy, które działy się wokół nas. Byłam nim tak zaabsorbowana, że po pewnym czasie przestałam słyszeć nawet głosy, które roznosiły się po  sali. Siatkarz przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej, a ja położyłam głowę na jego ramieniu.
Słowa piosenki wirowały nad nami, a my całkowicie pogrążyliśmy się w tańcu.
Gdy po chwili uniosłam głowę, zobaczyłam, że Matt uważnie mi się przypatruje.
- Kocham Cię. - szepnął mi prosto do ucha, a ja poczułam jak po całym moim ciele przebiega dreszcz. Nie sądziłam, że mogę kiedykolwiek doświadczyć tyle emocji naraz, słysząc te słowa.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam drżącym głosem, chcąc by ta chwila trwała wiecznie i by te słowa wypowiedziane przez niego już na zawsze utkwiły mi w pamięci.
Siatkarz założył mi włosy za ucho i lekko się uśmiechnął, a ja ponownie się do niego przytuliłam. Trwaliśmy tak bardzo długo, prawie w bezruchu, a ja cały czas odtwarzałam w głowie słowa, które właśnie usłyszałam. 



Bardzo was przepraszam za to opóźnienie, ale nie miałam ostatnio ani weny, ani czasu i ledwo zmusiłam się żeby dokończyć dzisiaj ten rozdział, bo zabierałam się z to ostatnie dwa dni ;) Mam nadzieję, że się nie zawiodłyście, ale z powodu braku weny jest on bardzo krótki, wiem, że nie powinno tak być, w końcu to już ostatni, więc powinien być najlepszy, ale nie byłam w stanie wymyślić nic innego ;c
W każdym razie bardzo chciałabym podziękować każdej z was za wszystkie komentarze zostawiane pod każdym postem, jesteście niesamowite! Gdyby nie wy, pewnie nie dotarłabym nawet do połowy tego opowiadania, bardzo wam dziękuje :*
Mam też nadzieję, że wkrótce przyjdzie wena wrócę z drugą częścią!
Obiecuje, że postaram się w tym tygodniu nadrobić zaległości u was na blogach, bo nadal będę śledzić losy waszych bohaterów :)
Do kiedyś! <3

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 15





JULIA

Skierowałam się w stronę pokoju Matta, żeby z nim porozmawiać i przeprosić za to co powiedziałam przy wszystkich, jednak nie było go tam. Szukałam go także na pozostałych piętrach, mając nadzieję, że przechadza się gdzieś po korytarzu. Zrezygnowana, postanowiłam udać się do pokoju Zbyszka, gdzie spodziewałam się zastać także Dianę. Mimo tego, że w zupełności nie miałam na to ochoty, już po chwili stałam pod sypialnią siatkarza i pukałam w brązowe drzwi. Sekundę później wychylił się zza nich Zbyszek.
- Tak? - zapytał.
Nie czekając na to, aż zaprosi mnie do środka, przekroczyłam próg i rozejrzałam się po sypialni, a w kącie zobaczyłam zapłakaną Dianę.
- Dowiedział się? - zapytałam, patrząc na skuloną blondynkę, wydmuchującą nos.
Zbyszek pokiwał tylko głową, a następnie usiadł obok dziewczyny i objął ją ramieniem.
- Julka... - Diana cicho wypowiedziała moje imię, w chwili gdy miałam zamiar już opuścić pomieszczenie - Pogadasz z nim? Postarasz się go przekonać?
- Czy ty jesteś normalna?! - wykrzyknęłam, nie panując zupełnie nad tonem mojego głosu. Czułam złość, która się we mnie wzbierała i robiłam wszystko, aby tylko nie uderzyć ją w twarz. - Zdradzałaś go przez tak długi czas, a teraz chcesz, żebym ja Cię tłumaczyła? Nie kochasz go! W przeciwnym razie nigdy byś tak nie postąpiła... - zawiesiłam głos, zastanawiając się co jeszcze mogłabym dodać, po czym dokończyłam myśl, dość mało ambitnie - Suka. - powiedziałam ociekającym jadem tonem i wyszłam z pokoju, trzaskając drzwiami.
Potem jeszcze przez kilkanaście minut rozglądałam  się po hotelu, w poszukiwaniu Matta, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu. Kiedy wracałam na salę, gdzie pozostała część siatkarzy nadal się bawiła, napotkałam Mariusza, opierającego się o ścianę i trzymającego w ręku butelkę z piwem. Bez pytania wzięłam ją od niego i pociągnęłam dużego łyka, jednak on szybko mi ją wyrwał i wskazał na punkt znajdujący się za oknem. To był Matt! Siedział samotnie na jednej z ławek, rozstawionych wzdłuż alejki, prowadzącej do hotelu.
- Dziękuje Mario. - szybko go uściskałam po czym pobiegłam do drzwi wejściowych. Jednak kiedy się już przy nich znalazłam, zwolniłam kroku i zamknęłam je za sobą najciszej jak tylko potrafiłam.
Powoli kierowałam się ku jego zgarbionej sylwetce, w ogóle się nie poruszał, w przyciemnionym świetle mogłoby się wydawać, że siedzi na tej ławce jako dodatkowa rzeźba.
Kiedy znalazłam się tuż za jego plecami, położyłam mu drżącą dłoń na ramieniu, a on przykrył ją swoją i oparł na niej policzek.  
- Nie umiesz się skradać. - stwierdził, próbując rozluźnić napięcie, ale przez jego głos przebijał się smutek.
Lekko uśmiechnęłam się w jego stronę, czego nie był w stanie dostrzec, bo cały czas siedział plecami do mnie, jednak po kilku sekundach zmienił pozycję i poklepał puste miejsce obok siebie, abym usiadła. Kiedy już to zrobiłam, spojrzeliśmy sobie prosto w oczy.
- Przepraszam. - powiedzieliśmy dokładnie w tym samym momencie.
- Za co? - zdziwił się Matt, obejmując mnie w pasie.
- Za to co powiedziałam przed chwilą, w obecności wszystkich. To było niedojrzałe, ale miałam już dość. Miałam już dość patrzenia na to jak całujesz Dianę, jak z nią tańczysz, jak ją obejmujesz. To ja chciałam być na jej miejscu. - przyznałam, głośno wypuszczając powietrze. Nawet nie wiem skąd wzięłam w sobie tyle odwagi aby mu o tym powiedzieć.
Matt spojrzał na mnie zaskoczony, w jego niebieskich oczach widać było zdumienie, ale też przebijającą się przez nie radość.
- Nie wiedziałem... przecież chciałaś zapomnieć...
- Mówiłam, że chciałam... chyba dobra ze mnie kłamczucha. - zaśmiałam się nerwowo, próbując wyrzucić z siebie stres, który w tym momencie się we mnie kłębił.
Amerykanin delikatnie pogładził mnie wierzchem dłoni po policzku.
- A ja przepraszam, za to, że Ci nie uwierzyłem. Nie wiem czy kiedykolwiek Ci to wynagrodzę, ale zachowałem się wtedy jak idiota. Strasznie mi przykro, naprawdę. - przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej, a ja położyłam głowę na jego ramieniu.
Trwaliśmy tak przez chwilę, w ogóle się do siebie nie odzywając, chyba już powiedzieliśmy sobie to co mieliśmy do powiedzenia. Reszta słów była zbędna, oboje to czuliśmy.
Po chwili siatkarz uniósł moją głowę i objął moją twarz dłońmi a następnie delikatnie przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze, którą mimowolnie przygryzłam. Czułam jego palący oddech na swojej szyi, a zapach jego perfum uderzył mi do głowy, tak, że w jednym momencie przestałam racjonalnie myśleć. Nasze przyspieszone oddechy się zmieszały. Czekałam aż jego usta znajdą się na moich, a kiedy to się stało, całe moje ciało eksplodowało. Na początku delikatnie muskał mnie wargami, jakby bał się, że może mnie wystraszyć, jednak po chwili pocałunek zrobił się bardziej odważny. Matt gwałtownie przyciągnął mnie do siebie, a ja usiadłam na jego kolanach, nie odrywając od niego ust nawet na chwilę. Mocno objął mnie w talii, a ja zanurzyłam swoje dłonie w jego gęstych, brązowych włosach. Nasze wargi coraz lepiej ze sobą współpracowały, a ja miałam wrażenie, że zaraz spłonę żywcem, każda część w moim ciele była rozpalona. Zastanawiałam się czy siatkarz czuje to samo. Nie kazał mi długo czekać z odpowiedzią bo po chwili gwałtownie oderwał swoje usta od moich i zanurzył twarz w zagłębieniu mojej szyi, wdychając przy tym zapach moich włosów.
- Jesteś niesamowita. - szepnął ciężko oddychając, a ja lekko się uśmiechnęłam. Objęłam dłońmi jego kark, a on zaczął obsypywać delikatnymi pocałunkami moją szyję.
Odchyliłam głowę do tyłu, starając się powstrzymać pomruk zadowolenia. Po chwili uniosłam jego głowę tak, że ponownie spojrzał mi w oczy.
- Nie podoba Ci się? - zapytał zachrypniętym głosem.
- Podoba aż za bardzo. - stwierdziłam dziwnie niskim tonem, powodując tym szeroki uśmiech na jego twarzy.
Objęłam go mocno w pasie i wtuliłam się  w jego ramiona. Gładził mnie po włosach jedną ręką, a drugą cały czas trzymał w talii, jakby bał się, że ucieknę. Jednak nie miał się czego obawiać, nie miałam takiego zamiaru.

Po pewnym czasie, razem z Mattem wróciliśmy do bawiącego się towarzystwa i razem z nimi odstawialiśmy na parkiecie najróżniejsze pokazy taneczne. Siatkarze mimo ciężkich ostatnich meczy, nie wyglądali na ani trochę zmęczonych. Wszyscy wywijali równo, nawet Kłos, mimo tego, że biedaczek co pięć minut lądował na podłodze. Andrzej jak zatroskana mamusia co chwila biegał z nim do toalety, przynosił wodę i proponował pójście spać, jednak Karol nie miał najmniejszego zamiaru przestać się bawić.
W pewnej chwili na salę wbiegł zdyszany Pit i wyłączając głośniki, zaczął krzyczeć.
- Co za idiota dobrał się do mojej walizki?! - widać było, że jest mocno podenerwowany. Jego twarz nabrała koloru purpury. Chociaż w tym wypadku nie wiem, czy było to ze zdenerwowania czy od ilości wypitego alkoholu.
- Pit, daj spokój, psujesz zabawę! - zawołał w jego stronę niezadowolony Kubiak, a wszyscy dobrze wiemy co oznacza niezadowolony Kubiak.
- Ale, ale... to jest ważne! - Piter nie zamierzał się poddawać i dalej stał przy głośnikach, pilnując aby nikt nie odważył się ponownie włączyć muzyki.
- Cichy, nie zachowuj się jak baba. Najeb się i tańcz! - Kubi poklepał go po plecach, po czym odtrącając lekko Piotrka na nowo włączył muzykę. Cała sala na nowo powróciła do zabawy, jakby ta sytuacja przed chwilą nigdy nie miała miejsca.
- Najeb się i tańcz, najeb się i tańcz... idiota. - mruknął wkurzony Piter, a następnie podszedł do Ignaczaka, klęknął przed nim i objął go w pasie. Pewnie obawiał się, że gdyby zrobił to na stojąco to musiałby się schylić, a to mogło być ponad jego siły.
- Krzysiu, pomóóóóóż. - wystękał Piotrek żałosnym głosem.
- Wróżbita Krzysztof do usług. - Ignaczak poklepał go po ramieniu, a następnie kazał wstać, mówiąc, że czuje się nieco niezręcznie bo ma wrażenie jakby siatkarz mu się oświadczał.
- No właśnie Krzysiu! Jak ty mnie dobrze znasz! Jeszcze Ci nic nie powiedziałem, a już wiesz o co chodzi! Jesteś kochanym przyjacielem. - stwierdził Piotrek, chcąc znowu przytulić się do naszego kamerzysty, ale tym razem ten mu na to nie pozwolił.
- Tak prawdę mówiąc, to nie wiem nic, ale jeżeli Ci to pomogło to spoko. Polecam się na przyszłość. - stwierdził Igła i zadowolony z siebie zaprowadził Nowakowskiego do baru, aby mógł sobie usiąść i na spokojnie opowiedzieć mu o swoim problemie.
W tej samej chwili do pomieszczenia wszedł rozczochrany Kurek, wymachując nad głową czerwonym pudełeczkiem.
- Przyznawać się, która lasia, sztunia, czika mi się oświadczyła? - zarechotał głupkowato, lecz jego słowa spowodowały że Piotrek z przerażeniem spojrzał na pudełeczko trzymane w rękach i gwałtownie ruszył w jego stronę.
- Ty pieprzony złodzieju! - szybko wyrwał mu je z rąk, po czym pochylił się nad nim jak nad własnym dzieckiem. - Tu jesteś skarbie... wiesz jak się o Ciebie bałem?
- Niczego nie ukradłem! - zaprotestował Bartek, wymachując na wszystkie strony rękami - Leżało w mojej torbie treningowej i to na dodatek w skarpetce! - podkreślił to ostatnie słowo, jakby miało jakąś szczególną ważność.
- Włożyłem ją do swojej skarpetki cymbale! - krzyknął Piter, ledwo panując nad swoim zachowaniem, cały czas z troską spoglądając na małe pudełeczko.
- To musiałeś włożyć swoją skarpetkę do mojej torby imbecylu! - zawył Kurek, patrząc na Pita  takim wzrokiem jakby chciał go rozszarpać.
Popatrzyłam po zgromadzonych, absolutnie wszystkich pochłonęła kłótnia chłopaków, jakby była to najbardziej fascynująca rzecz pod słońcem. Spojrzałam na obejmującego mnie Matta, na którego twarzy malował się głupkowaty uśmiech.
- Nie wiem czy dobrze łącze fakty, ale czy Pit zamierza oświadczyć się Zuzie? - zadał mi to pytanie do ucha, chociaż sądzę, że nawet jakby je wykrzyczał to wrzaski chłopaków i grająca muzyka nie dałyby mu szans się przebić przez to zamieszanie.
- Tak mi się wydaje. - przyznałam mu racje, spoglądając na Zuzę, która stała nieopodal nas, obserwując całą sytuację z otwartą buzią. Posłałam jej szeroki uśmiech, wiedząc co zaraz nastąpi. Jednak ona sprawiała wrażenie zbyt otępiałej by jakkolwiek zareagować na moje głupie miny.
- Ej ludzieeee! - zawołał głośno Matt, aby stłumić szmery, dochodzące z przeciwległego końca sali - Myślę, że Pit chciałby coś ogłosić! Albo raczej zadać pytanie! Dajesz Piter, nie bój się! - Amerykanin starał się dodać mu otuchy za co byłam mu bardzo wdzięczna. Wiedziałam, że w przeciwnym razie Piotrek na pewno nie odważyłby się zrobić tego dzisiaj, tylko odwlekałby to na później, a nie było takiej potrzeby bo Zuza i tak już wszystko wiedziała. Dodatkowo procenty w krwi Nowakowskiego niewątpliwie miały swoje plusy bo dodały mu trochę odwagi. Chłopak wyglądał jakby przez kilka minut toczył wewnętrzną walkę z samym sobą, jednak w końcu po kilku dopingujących okrzykach zdecydował się wykonać kolejny ruch w swoim związku.
Chwiejnym krokiem podszedł do Zuzy po czym uklęknął przed nią na prawe kolano i uroczystym głosem powiedział:
- Wiem, że jestem pijany, ale zaplanowałem to jeszcze na trzeźwo. Kocham Cię ponad życie. Wyjdziesz za mnie?
Wyciągnął przed siebie czerwone pudełko, po czym niezdarnie je otworzył i uniósł w stronę Zuzy, która totalnie się rozkleiła i jedyne co potrafiła z siebie wydusić to ciche: TAK.



Uff w końcu napisany, już bałam się, że nie dam rady go napisać w terminie ale jednak się udało i to nawet z 1.5 godzinnym zapasem haha mam nadzieje, że wam się spodoba bo rozdział niewątpliwie pozytywny, już wszystko zaczęło się układać, w końcu!
Dajcie znać co myślicie na dole, każda opinia jest dla mnie bardzo ważna :)
Następny rozdział zapewne w przyszły weekend i niestety będzie to już ostatni lub przedostatni, przynajmniej tej części, bo jak już kiedyś pisałam, planuje ruszyć z drugą, ale czas jej powstania jest bliżej nieokreślony haha
Jedna z was prosiła mnie o fotki z Włoch, nie wiedziałam za bardzo czy dodawać czy nie, ale w sumie co mi tam, więc proszę:
(nie wiem czy chodziło o moją fotkę czy o widoki więc dodaje oba haha)



No to do następnego, Pozdrawiam! :*

wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 14

JULIA

Kolejne mecze szły chłopakom znacznie lepiej. W początkowej fazie brakowało im trochę pewności siebie, która ulotniła się po przegranej z Resovią, jednak szybko wzięli się w garść, wygrywając przy tym trzy następne mecze.
Aktualnie leżałam na łóżku w swoim pokoju hotelowym, słuchając opowiadań Zuzy, która w tym czasie malowała sobie paznokcie, kiedy do naszego pokoju wszedł Paul Lotman.
- Zapraszamy wszystkich na dół. Zabawa na koszt Rzeszowa! - zawołał amerykański przyjmujący. Zuzie nie trzeba było dwa razy powtarzać, momentalnie wstała, nie zważając na wpół wyschnięte paznokcie.
- Idziemy! - zawołała do mnie, na co ja przykryłam głowę poduszką. Niestety taki gest nie spotkał się z akceptacją moich przyjaciół.
Zuza czym prędzej wyrwała mi poduszkę z rąk, a Paul wziął mnie na ręce, po czym przerzucił mnie przez swoje ramię tak, że wisiałam głową w dół, obijając się o jego plecy.
- Dobra, zrozumiałam, idę! Puść mnie wariacie! - krzyknęłam, kiedy wyszliśmy na korytarz, mój krzyk automatycznie przyciągnął wzrok innych siatkarzy, którzy przyglądali nam się z rozbawieniem.
W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy śmiech Lotmana, byłam pewna, że mnie nie puści, więc z rezygnacją westchnęłam i przestałam się wiercić, modląc się, żeby jak najszybciej znaleźć się na dole. Kiedy nareszcie postawił mnie na ziemi, odetchnęłam z ulgą, usiłując przywrócić mojej fryzurze normalny wygląd.
- Czego się napijesz? - zapytał, kiedy stanęliśmy przy barze.
- Oddaje się w twoje ręce. - uśmiechnęłam się do niego, zastanawiając się, czy nie będę potem tego żałować.
Amerykanin wyszczerzył się od ucha do ucha, prosząc o drinki o jakieś dziwnej nazwie, której nawet nie potrafiłam powtórzyć. Chwilę później barman wręczył nam dwie wysokie szklanki z kolorowym napojem. Podziękowałam i chwyciłam różową słomkę , pociągając małego łyka.
- Niezłe. - odparłam, mrużąc jedno oko.
- Wiedziałem, że Ci posmakuje. - odparł, jednocześnie machając do kogoś, kto znajdował się za moimi plecami. Obróciłam się i zauważyłam, że kieruje się do nas jakiś wysoki siatkarz z Resovii.
- To jest Matteo. - przedstawił mi go Paul, kiedy siatkarz już do nas podszedł.
- Julia. - przedstawiłam się, przypominając sobie, że jest to ten siatkarz przez którego między innymi Skra przegrała pierwszy mecz. Był naprawdę dobry, szczególnie na zagrywce.
Włoch dosiadł się do nas i chwilę porozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że wcześniej grał we włoskim klubie Modena Volley, jednak od tego sezonu postanowił spróbować swoich sił w Polsce. Bardzo miło się z nim rozmawiało i chciałam móc kontynuować rozmowę jednak w chwili gdy do sali wszedł Matt pod rękę z Dianą, całkowicie się rozkojarzyłam.
- Julia? - zapytał Matteo, wymawiając moje imię z seksownym włoskim akcentem, a ja uświadomiłam sobie, że właśnie zadał mi jakieś pytanie, zdezorientowana przeprosiłam go i kończąc swojego drinka odeszłam od stołu, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Kątem oka widziałam jak Paul podąża za moim wzrokiem, a gdy spostrzegł swojego przyjaciela z Dianą, spojrzał na mnie ze współczuciem.
Kiedy wyszłam na taras, spostrzegłam Mariusza, który siedział samotnie na ławce i pisał coś na swoim telefonie.
- Nie bawisz się? - zapytałam, wskazując na szybę, za którą siatkarze świętowali w najlepsze. Mogliśmy obserwować tańczących chłopaków z drużyny, którzy dawali nam znaki, żebyśmy się do nich przyłączyli.
- Mógłbym zadać ci to samo pytanie. - powiedział,  robiąc mi miejsce obok siebie, ale kiedy usiadłam, wyjaśnił mi dlaczego nie znajduje się teraz na parkiecie.
 - Dostałem mandat i rozmawiam teraz ze swoją żoną, zaraz do nich wrócę. - poinformował mnie - To pewnie przez to, że mam niezły samochód, jestem młody i uprawiam sport. - stwierdził, a ja parsknęłam śmiechem.
- A może nie? - udawał oburzonego moją reakcją.
- Jestem pewna, że to dlatego, policjant był zazdrosny. - szybko spoważniałam, starając się ukryć szeroki uśmiech, który dobijał się aby móc ukazać się na mojej twarzy.
- Robisz minę na Cichego Pita? - zapytał, a kiedy nie zrozumiałam dodał - No wiesz, twarz pokerzysty. - wyjaśnił, próbując naśladować moją mimikę twarzy.
- Nadajesz się do kabaretu. - powiedziałam, wybuchając śmiechem i patrząc na  tworzone przez niego miny. Wystarczyły dwie minuty, aby poprawił mi humor.  Już prawie zdążyłam zapomnieć o widoku, przez który wyszłam z salonu, gdzie balowali teraz wszyscy siatkarze.
 - A ty czemu nie tam? -  zapytał, chowając  telefon do kieszeni.
- Nie mam nastroju, Lotman siłą wyniósł mnie z pokoju. - odparłam, właściwie niewiele mijając się z prawdą, zwłaszcza, że druga część tego zdania była jak najbardziej prawdziwa.
- Nie masz nastroju do zabawy z siatkarzami? Poczekaj, niech to tylko powiem Winiarowi... - pogroził mi palcem i ze śmiechem podbiegł to tarasowych drzwi, a następnie za nimi zniknął, po to by po chwili pojawić się z Michałem u swojego boku.
- Chodź, w sali czeka na nas świniak, którego na pewno zjemy. - Winiar wziął mnie pod ramię i nie chcąc słyszeć ani słowa protestu, zaciągnął mnie do środka i wyciągnął na sam środek parkietu.
Na początku szło mi opornie i błagałam Michała, żeby pozwolił mi usiąść, jednak on nie chciał się poddać. Zawołał Michała Kubiaka, który podsunął mi pod nos dwie mocne kolejki  i ze śmiechem poklepał mnie po plecach.
- Teraz już będzie tańczyć. - zapewnił Winiara, po czym wrócił do Kurka i Bartmana, którzy grali w karty z nim przy jednym ze stołów.
- No i gdzie masz tego świniaka? - zapytałam, równocześnie coraz bardziej się odprężając.
- Tak serio to jest na działce u Roberta Prygla. - odparł, okręcając mnie wokół siebie i śmiejąc się sam ze swojego żartu, którego nie do końca rozumiałam.
Po chwili dołączyli się do nas kolejni siatkarze i w ciągu 20 minut zgromadziliśmy już na parkiecie praktycznie wszystkich, w tym Matta, który cały czas tańczył  z Dianą. Starałam się nie patrzeć w ich stronę, lecz sama łapałam się na tym, że mi to nie wychodzi. Mimowolnie co chwilę na nich spoglądałam, nie mogąc nic na to poradzić. Sylwetka Amerykanina działała na mnie jak magnes. Już byłam przekonana, że nic nie jest w stanie sprawić, żebym się dzisiaj dobrze bawiła i miałam zamiar udać się do pokoju, kiedy pojawił się przede mną Matteo.
- Nigdzie nie idziesz. - powiedział, wyłapując moje tęskne spojrzenie, jakie rzucałam w kierunku drzwi wejściowych.
- Jestem zmęczona. - westchnęłam głęboko i spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
W tym samym czasie z głośników zaczęła wydobywać się dobrze znana mi melodia- " Mamma Mia".
- Teraz to już nie możesz odmówić. - uśmiechnął się Piano, który także zwrócił uwagę na piosenkę, którą teraz puścili.
- Chyba masz rację. - uśmiechnęłam się do niego i chwyciłam go za rękę, po czym dołączyliśmy do Lotmana, który razem z Pitem i Zuzą odstawiali jakieś nieznane nikomu dotąd tańce. Razem z Zuzą zaczęłyśmy głośno śpiewać tekst piosenki, która ostatnio nieustannie towarzyszyła nam przy wspólnych jazdach samochodowych.
- O Mamma Mia, He's Italiano! He's gonna tell me a milion lies.
O Mamma Mia, He's Italiano! I love the way when I look in his eyes.
O Mamma Mia Mamma Mia AJAJAJ! - śpiewałyśmy na całe gardło, tańcząc wokół włoskiego środkowego, dedykując mu w ten sposób cały utwór. Matteo pod koniec piosenki prawie umierał ze śmiechu nad naszym tańcem i fałszem, który niósł się po całej sali.
- Jestem zaszczycony. - powiedział, przytulając mnie do siebie. - Wcale nie wyglądasz na zmęczoną. - dodał, lekko mrużąc jedno oko, jakby chciał w ten sposób przejrzeć mnie na wylot i odkryć dlaczego chciałam wyjść wcześniej.
- Nie ma sprawy. Polecamy się na wieczór kawalerski. - wypaliłam, ignorując jego drugie stwierdzenie, co wszyscy siatkarze stojący obok skomentowali głośnym śmiechem.  A właściwie prawie wszyscy, bo Mattowi na pewno nie było do śmiechu.
Stał trochę z boku, uważnie wpatrując się we mnie i Matteo. Udałam jednak, że tego nie zauważyłam i wyślizgując się z objęć Włocha, zaciągnęłam stojącą obok mnie Zuzę na parkiet.
Chciałam trochę odpocząć od towarzystwa siatkarzy i chwilę z nią porozmawiać, jednak mi się to nie udało, bo gdy tylko się oddaliłyśmy muzyka ucichła i usłyszałyśmy potężny głos Michała Kubiaka, który prosił o ciszę.
- Chciałbym wznieść toast, za zdecydowanie najlepszego zawodnika ostatnich kilku dni, dzięki któremu bez problemu udało nam się wygrać ostatnie mecze. Zbysiu chodź do nas! - krzyknął Kubi, unosząc rękę w górę, wraz z trzymanym w niej kieliszkiem.
Rozglądnęłam się po sali w poszukiwaniu Zbyszka, jednak nikt się nie pojawiał. Kubiak głośno odchrząknął po czym dodał, że nie ma najmniejszego zamiaru bawić się w chowanego.
- Jest z nami Marcin, jest z nami Krzysiek, nie ma z nami Zbyszka! Gdzie jest ku*wa Zbyszek?! - zaśpiewał Winiar z drugiego końca sali, wesoło wymachując rękami nad głową, wskazując przy tym na Możdżona i Ignaczaka, którzy mogli się poczuć bohaterami tej piosenki.
Kiedy było wiadome, że Zbyszka nie ma w sali, zaczęłam jeszcze raz przeczesywać całe pomieszczenie wzrokiem w poszukiwaniu dziewczyny Matta, ale jej też nie znalazłam.
- Jest z nami Zuza i Winiar-Zryta-Bania, nie ma z nami Diany! Gdzie jest ku*wa Diana?! - niewiele myśląc dołączyłam się do zabawy Michała, patrząc przy tym prosto na Matta.
Kiedy usłyszał co właśnie zaśpiewałam najpierw sprawiał wrażenie zaszokowanego, lecz kiedy się otrząsnął posłał mi gniewne spojrzenie po czym ze złością kopnął krzesło, przy którym właśnie stał i pośpiesznie wyszedł z sali.
- Julka... przegięłaś. - zwróciła się do mnie Zuza, próbując przywołać mnie do porządku.
- Dlaczego? Nikt poza Wroną nie wie, że Diana go zdradza, nie domyślą się. Poza tym połowa tego towarzystwa jest już pijana i jutro nie będą wiedzieć co się wydarzyło. - próbowałam się bronić i zarazem rozglądając się wokół, patrząc jak inni na to zareagowali. Większość osób wróciła już do zabawy.
- Nie chodzi o to kto wie, kto nie, czy o to co pomyślą inni. Chodzi o Matta, tym razem przesadziłaś. - pouczyła mnie poważnym tonem, patrząc mi prosto w oczy.
- Powiedziałam mu przecież prawdę, to nie uwierzył. - spojrzałam na nią zdenerwowana, nie wiedząc o co tym razem jej chodzi. - Może trzeba było ostrzej. - stwierdziłam, wzruszając ramionami.
- Widocznie potrzebował czasu... - skwitowała to słabym głosem, po czym odwróciła się w stronę wołającego ją Piotrka i dała mu znać, że zaraz przyjdzie. - Myślę, że wiesz co robić.
- powiedziała, po czym oddaliła się w stronę Nowakowskiego, a ja pokiwałam głową, Wiedziałam co robić.

MATT


Złość wypalała mnie od środka, najszybciej jak tylko potrafiłem wyszedłem z sali i skierowałem się do swojego pokoju. Czułem, że jeszcze chwila i nie będę wstanie już więcej tego wytrzymać. Jak najszybciej chciałem dowiedzieć się prawdy. Gwałtownie otworzyłem drzwi do swojego pokoju, jednak był pusty a światło zgaszone. Skierowałem się więc do pokoju Zbyszka, który znajdował się piętro wyżej. Nie pukając, wpadłem do jego sypialni i rozejrzałem się wokół.
- Co jest stary? - zapytał Zbyszek, który właśnie nalewał sobie gorącej wody do kubka. W jego głosie słychać było lekkie zdenerwowanie. Przyjrzałem się mu uważnie i ruszyłem w głąb pokoju, mając nadzieję, że nie zastanę tam Diany. Miałem rację, pokój był pusty i ani śladu mojej dziewczyny.
- Szukam Diany. - odpowiedziałem z lekką ulgą w głosie, jednak zauważyłem cień zmiany na twarzy Bartmana, w chwili kiedy wypowiedziałem jej imię.
- Emm... no to ja Ci nie pomogę. - odparł Zbyszek, a w tej samej chwili do pokoju weszła Diana.
- Już myślałam, że nie uda mi się stamtąd... - przerwała w chwili gdy tylko mnie zobaczyła. Szeroko tworzyła oczy i zakryła sobie usta ręką.
Nie wiem kto był bardziej zdziwiony obecnością drugiej osoby. Wszystkie te emocje, które towarzyszyły mi od kilku miesięcy, zmieszały się i nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Po kilku minutach zdecydowała odezwać się Diana, jednak też nie była w stanie powiedzieć zbyt wiele.
- Matt, ja... - w jej oczach stanęły łzy, widać było, że nie ma pojęcia jak to wyjaśnić. Postanowiłem jej to ułatwić. Nigdy nie sądziłem, że zadanie jednego, prostego pytania, sprawi mi aż tyle trudu.
- Zdradzasz mnie? - zapytałem ze ściśniętym gardłem.
Nic nie odpowiedziała, co było dla mnie jednoznaczną odpowiedzią. Nie miała odwagi nawet spojrzeć mi w oczy, stała tylko w drzwiach, a łzy bezwiednie spływały jej po policzkach.
Miałem wrażenie jakby w moim ciele rozpętał się pożar, wszystko paliło mnie od gniewu. Ze złością podszedłem do Zbyszka i mocno zaciskając pięść, uderzyłem go w żuchwę. Siatkarz zatoczył się do tyłu i zdezorientowany usiadł na łóżku. Wiedziałem, że muszę jak najszybciej opuścić ten pokój, żeby nie zrobić mu większej krzywdy, więc wyminąłem Dianę w drzwiach i nawet na nią nie patrząc zbiegłem po schodach w dół.
Kiedy znalazłem się w holu, podbiegłem do drzwi wejściowych, tak aby wyjść z hotelu niezauważonym. Dopiero kiedy znalazłem się na świeżym powietrzu mój mózg powoli zaczynał znowu normalnie pracować. Z jednej strony nadal czułem ogromną złość. Na Zbyszka, na Dianę, a przede wszystkim na samego siebie. Nie uwierzyłem Julce, kiedy mówiła mi, że Diana jest wobec mnie nie w porządku. Nie mogłem sobie wybaczyć tego jak okropnie ją potraktowałem. Przecież mi na niej zależało, a tymczasem  robiłem wszystko by zaprzeczyć swoim uczuciom. Zdenerwowany usiadłem na ławce, która stała na  wąskiej alejce obok hotelu i schowałem twarz w dłoniach. Zdałem sobie sprawę, że mimo wszystko, tej złości towarzyszyła też pewnego rodzaju ulga.



Ten rozdział miał być jakiś taki lepszy... no a wyszedł jak zwykle, przeciętny ;c
Miałam nadzieję, że uda mi się to napisać trochę lepiej, nie wiem czy to przez tą gorączkę, która męczy mnie w pierwszym tygodniu ferii, ale wydaje mi się, że troche zawaliłam ;c
W każdym razie mam już całokształ tego opowiadania zapisany na kartce i chciałabym was poinformować, że do końca 1 części tej historii zostały jeszcze 2 rozdziały + 1 rozdział bonusowy (ale będzie on poświęcony innym bohaterom tego opowiadania) ;)
Od razu mówię, że planuje napisać 2 część, ale prawdopoobnie będzie tak jak w wypadku mojego opowiadania z Andreasem Wellingerem, że zrobie sobię przerwę od historii o Mattcie, żeby dopiero po pewnym czasie wrócić z nowymi pomysłami.
Ale na razie jeszcze pisze :D Mam nadzieję, że uda mi się coś dodać jeszcze w tym tygodniu, a jak nie to ze względu na wyjazd, następny rozdział pojawi się dopiero w weekend po feriach (czyli 7/8 marca). Do następnego :*

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 13



MATT

Minął już tydzień od mojej kłótni z Julką, a my nadal prawie w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Zamienialiśmy kilka zdań na dzień i to tylko wtedy jeżeli było to konieczne. Było mi przykro z tego powodu, bo nie tak miało się to skończyć. Raz usłyszałem ją nawet płaczącą w środku nocy w swoim pokoju, ale chyba byłem zbyt dumny, albo zbyt tchórzliwy żeby tam wejść i spróbować ją pocieszyć. Za to moje relację z Dianą uległy znacznej poprawie, byliśmy na dobrej drodze odbudowania tego związku. Nie byłem pewien czy na pewno tego chce, ale wydawało mi się, że mojej dziewczynie zależy, dlatego robiłem wszystko co w mojej mocy aby jej nie zawieść.
Dzisiaj mieliśmy udać się ponownie do Katowic, aby rozegrać kilka ostatnich meczów przed nadchodzącymi świętami Bożego Narodzenia. Naszymi przeciwnikami mieli być m.in Resovia Rzeszów i Zaksa Kędzierzyn Koźle. Zaproponowałem Dianie wyjazd razem z nami, na co bardzo się ucieszyła. Stwierdziłem, że to dobrze, bo będę mógł spędzić z nią jeszcze więcej czasu. Przyszła do mieszkania około godziny 8. Przywitałem się z nią, oznajmiając, że za kilka minut możemy wychodzić, bo muszę spakować jeszcze tylko kilka drobiazgów.
- Cześć. - powitała nas Julka, stojąc u progu swojego pokoju - Jedziesz z nami? - skierowała to pytanie do Diany.
Moja dziewczyna potaknęła, na co współlokatorka zmusiła się  tylko do krzywego uśmiechu.
- Wronka po mnie przyjechał. Spotkamy się na parkingu pod halą. - oznajmiła, po czym wyszła z mieszkania głośno zamykając za sobą drzwi.
- Wrócili do siebie? - zapytała Diana, zagarniając swoje długie blond włosy za ucho.
- Kto? - warknąłem, wrzucając ostatnie rzeczy do plecaka, chociaż doskonale wiedziałem o kogo mnie pyta.
- No Julka i Andrzej. - powiedziała, wpatrując się we mnie uważnie w lustrzanym odbiciu.
- Nie wiem, mam to gdzieś. - odparłem, zasuwając zamki w plecaku i jednocześnie czując gniew wzbierający się w moim ciele. Nie mogłem znieść myśli, że Julia mogłaby znowu być z Andrzejem. Miałem wrażenie jakby gorąca fala ognia przeszła po całym moim organizmie. Ciężko usiadłem na kanapie i głęboko odetchnąłem, próbując się uspokoić.
- Hej, co jest? - Diana uklękła przy czarnej sofie i swoimi dłońmi objęła moją twarz.
- Nic. - wzruszyłem ramionami, próbując uspokoić ją lekkim uśmiechem, lecz chyba nie za bardzo mi się to udało.
- Przecież widzę, że...
- Nie, serio. Wszystko okej. - zapewniłem ją, wstając i zarzucając sobie na plecy plecak, który przed chwilą spakowałem. - Możemy iść. - poinformowałem ją i podszedłem do drzwi wejściowych, otwierając je na oścież i mając nadzieje, że dziewczyna nie zada już ani jednego pytania.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, Julka z Wroną już tam byli, podobnie jak większość naszej drużyny. Razem z Dianą wpakowaliśmy się do autokaru i zajęliśmy sobie miejsce w samym tyle.
- Hej, kolego! - krzyknął Igła - Pozwoliłem Ci tutaj usiąść? To miejsce jest dla vipów. - zaśmiał się libero, przez chwilę robiąc sobie z nas żarty.
Kiedy już wszyscy siedzieli na swoich miejscach, autokar w końcu ruszył, co siatkarze skomentowali głośnym okrzykiem radości. Diana oparła swoją głowę na moim ramieniu, a ja pocałowałem ją w czoło, taki sam gest wykonałem ponad tydzień temu w stosunku do Julki, która razem z Wroną siedziała dwa fotele przed nami.
Podróż przebiegała monotonnie, chłopaki z tyłu cały czas rozmawiali i z czegoś się śmiali, ale ja bałem się poruszyć, żeby nie zbudzić Diany śpiącej na moim ramieniu. W autokarze i tak było zaskakująco cicho jak na klubowe wyjazdy. Po dwóch godzinach jazdy Igle zaczęło się nudzić, więc wyciągnął swoją kamerę i zaczął nagrywać wszystkich dookoła.
- A tutaj Matt. Matt zapięknia ten świat. - powiedział Ignaczak, dając zbliżenie na moją twarz i klepiąc mnie dłonią po policzku. - Ze względu na to, że dziewczyna śpi w jego ramionach, nie będziemy mu przeszkadzać. - oznajmił i ruszył w dalszą część autobusu.
- A tutaj Julka i śpiący Wronka, Wronce już możemy podokuczać. Halo Andrzej! - zawołał mu prosto do ucha, zrywając tym samym Andrzeja ze snu. Siatkarz nie za bardzo wiedział co się dzieje, lecz kiedy tylko zobaczył Krzyśka z kamerą, od razu odsunął ją od swojej twarzy.
- Nie śpij. - zarządził Igła - Słyszysz? Musisz się słuchać starszych, nie możesz spać!- powiedział, cały czas się śmiejąc. - Będziemy Ci dokuczać, żebyś nie spał. - dodał.
- Dzień jak co dzień. - odparł środkowy, przecierając oczy i wzruszając ramionami.
- To ta magiczna, niebieska tabletka. - wyszeptał tajemniczym głosem Karol z siedzenia obok.
- Zobacz, która jest godzina, nie? - zaproponował Ignaczak, nie dając Wronie spokoju.
Andrzej leniwie uniósł lewą rękę, na której miał założony zegarek, po czym zmrużył oczy i wyciągnął telefon, ponownie sprawdzając czas.
- Różna. - odparł - Znowu przestawiłeś mi zegarek frajerze. - rzucił swojemu najlepszemu przyjacielowi ostre spojrzenie.
- Chcesz? Mam jeszcze. - zaproponował Karol, trzymając w dwóch palcach niebieską tabletkę, przy tym zupełnie ignorując posłane mu oskarżenie.
- Co wyście robili jak to jest niebieska pastylka? - zapytał Krzysiek, kierując obiektyw na Kłosa. - Winiar, co oznacza niebieska tabletka?! - zawołał do naszego przyjmującego, który znajdował się kilka siedzeń dalej.
- Jak to co? Spanie. Spanie albo stanie. - stwierdził Michał, doprowadzając tym twierdzeniem kilku siatkarzy do śmiechu.
- Ja nie wziąłem. - odparł blondyn, zaprzeczając.
- Ach, czyli ty byłeś Ewą? - rzucił Igła, na co cała trójka wybuchnęła głośnym śmiechem.
Julka zaczęła się śmiać razem z nimi, a jej wdzięczny śmiech rozbrzmiewał po całym autobusie. Przez moment jeszcze przysłuchiwałam się ich rozmowie, jednak po chwili stwierdziłem, że także się prześpię, bo czekały nas jeszcze dwie godziny drogi, więc ostrożnie złożyłem swoją czarną bluzę i podłożyłem ją sobie pod głowę, by po chwili zapaść w głęboki sen.

Obudziło mnie dopiero zamieszanie w autobusie, które zaczęło się tworzyć, kiedy dojechaliśmy na miejsce. Leniwie przetarłem oczy, a kiedy wyjrzałem za okno ujrzałem katowicki Spodek. Tym razem nawet nie zajeżdżaliśmy do hotelu, bo za niecałą godzinę miał rozpocząć się mecz z Resovią Rzeszów. Zostało nam więc trochę czasu na przebranie się, rozgrzewkę i krótki trening, a potem mieliśmy zagrać z jednym z najmocniejszych polskich klubów. Powoli, wszyscy wysiedliśmy z autobusu i skierowaliśmy się na halę. Kiedy już znaleźliśmy się w środku, ja z chłopakami poszliśmy do szatni, natomiast dziewczyny udały się już na trybuny, aby zająć sobie miejsca.
Szybko ubraliśmy swoje klubowe stroje, podczas gdy Andrzej z Karolem puszczali jakąś muzykę ze swoich telefonów. Kiedy nadszedł czas na kawałek "Ruda tańczy jak szalona" Winiar wyszedł na środek szatni i zaczął wykonywać jakieś dziwne ruchy cały czas wymachując przy tym swoją białą skarpetą
- Ruda tańczy jak szalona, krzyczy, piszczy, to jest ona! - zaczął drzeć się na całe gardło, a za chwilę dołączył się do niego Wlazły.
- Rudą lale pokochałem, z rudą noce są wspaniałe! - śpiewał na wpół ubrany, wymachując nad głową swoim jednym czarnym butem.
Michał wyraźnie ucieszył się, że ma nowego kompana do karaoke, przybił mu piątkę i razem zaczęli podrygiwać w rytm muzyki. A wszystko to uwiecznił oczywiście Igła. Po kilku minutach, kiedy Wlazły zdążył się już w całości ubrać, ze śmiechem opuściliśmy szatnię i udaliśmy się na halę, aby rozgrzać się przed meczem.
Zacząłem robić okrążenia wokół boiska, robiąc wymachy rąk najpierw do przodu, potem w tył. Przy tym cały czas szukałem wzrokiem dziewczyn wśród tłumu kibiców zebranych już na trybunach. To było coś niesamowitego, tutaj już na godzinę przed meczem hala zaczynała wypełniać się po brzegi kibicami, natomiast w moim kraju na rozgrywki klubowe przychodziła zaledwie garstka ludzi. Nawet na meczach reprezentacji nie mogliśmy liczyć na taki doping jaki tutaj kibice dawali nam chociażby przy zwykłych sparingach.
Po chwili zauważyłem Zuzę, która malowała coś na policzkach Julii i Dianę, siedzącą obok nich. Miały jak zwykle miejsca w pierwszym rzędzie, przeznaczone tylko dla osób bliskich lub rodziny grających zawodników.
Po kilkunastu okrążeniach usiadłem na podłodze i zacząłem wykonywać różne ćwiczenia rozciągające, aby wystarczająco przygotować swój organizm do walki na boisku. Kiedy już skończyłem podszedłem do trenera, który dawał nam ostatnie wskazówki przed meczem. Ostrzegł nas, że powinniśmy mocno grać w obronie, bo Resovia ma wielu świetnych atakujących, którzy zapewne nastawili się na wygraną.


Po kilkunastu minutach, rozbrzmiał pierwszy gwizdek. Resovia zaczynała mecz. Jako pierwszy na zagrywkę poszedł Matteo Piano, Włoch znany ze swoich świetnych, mocnych serwów. Grał w klubie Resovii dopiero od tego sezonu, lecz już wszyscy zdążyli się przekonać o jego wspaniałych umiejętnościach.
Nie udało nam odebrać się pierwszej zagrywki, gdyż wycelował idealnie w linię 9 metra.
Następną piłkę, także przepuściliśmy. Michał Kubiak krzyknął głośno, próbując wzniecić w nas tym ducha walki. Popatrzyłem się po chłopakach z drużyny. Wszyscy byli maksymalnie skupieni. Widać było zawziętość na ich twarzach i pełną mobilizację.
Następną kapitalną zagrywkę odebrał Krzysiu, rzucając się przy tym pod nogi Wlazłemu. Skierował piłkę do rozgrywającego, który wystawił mi ją zaraz przy siatce, a ja jednym mocnym ruchem skierowałem ją z powrotem na ziemię, tyle, że po drugiej stronie siatki.
Punkt dla nas. Na zagrywkę poszedł Michał Winiarski, który oddał bardzo dobry serw. Kiedy piłka znalazła się po naszej stronie, odebrał ją Kubiak. Następnie wystąpiło rozegranie na prawe skrzydło i Mariusz przedzierając się przed potrójny blok, uderzył w piłkę, która powędrowała prosto na białą linię.
Potem szło nam jeszcze lepiej. Przez cały czas trwania seta byliśmy bardzo skupieni, a kibice głośnym dopingiem nieśli nas prosto do wygranej. Jednak dobra passa skończyła się w drugiej partii trzeciego seta. Przeciwnicy zaczęli nas coraz bardziej męczyć, aż w końcu zaczęliśmy popełniać podstawowe błędy takie jak błąd w ustawieniu czy źle rozegrana piłka. Potem już silny doping kibiców na nic się nie zdał. Widziałem na twarzach kolegów, że są coraz bardziej zdenerwowani i zmęczeni, a kiedy pod koniec piątego seta na zagrywkę ponownie wszedł Matteo Piano, było wiadome, że przegramy. Mimo wszystko staraliśmy się walczyć, o każdą piłkę, aż do końca każdej akcji. Jednak kiedy zabrzmiał ostatni gwizdek a na tabeli wyników pojawiła się liczba 15:10, wszyscy byli mocno rozczarowani.
W ponurych nastrojach zeszliśmy z boiska. Chwyciłem biały ręcznik i wytarłem nim mokrą od potu twarz, a następnie napiłem się zimnej wody, o której od kilku minut wprost marzyłem.
- Hej stary. - usłyszałem znajomy głos za swoimi plecami. Kiedy się obróciłem zobaczyłem Paula Lotmana, który z uśmiechem na twarzy podszedł do mnie i mnie uścisnął. - Daliśmy wam dzisiaj w dupę. - stwierdził, zadowolony, dumnie wypinając pierś.
- Daliśmy wam fory i tyle. - wzruszyłem ramionami, otwierając drugą butelkę z wodą.
- Jasne, ty już się mi tutaj nie tłumacz. - zaśmiał się mój kolega z reprezentacji, także popijając wodę. - Pokonajcie jutro Zaksę i pojutrze Lotos, żebyśmy pod koniec mogli z wami świętować, bo jak będziecie w takich nastojach jak dzisiaj to nici z zabawy. - poklepał mnie po plecach Lotman, życząc powodzenia na następne dni, po czym skierował się w stronę swojej drużyny.
- Hej! Przestańcie się dąsać! - usłyszałem głos Zuzy, dobiegający z drugiego końca sali, wokół której zgromadzili się chłopaki - Nie zawsze musicie wygrywać! Zbierzcie w sobie trochę pozytywnej energii i pokażcie im jutro kto tu rządzi! Wygracie to!
- Zaksa, czy twoja dupa jest gotowa?! - krzyknął Facu na cały głos, wywołując tym radość wśród fanek, stojących za bandami i przyglądających się naszemu zgrupowaniu.
- Kto wygra?! - krzyknął Kubiak, rzucając ręcznikiem o ziemię i testując nasz okrzyk bojowy.
- Skra! - odpowiedziały mu Zuza z Julką.
- Kto?! - powtórzył wznosząc ręce ku górze.
- Skra, Skra, Skra! - tym razem krzyknęły także dziewczyny, oczekujące na autografy, które przed momentem śmiały się z okrzyku Argentyńczyka.
- I tak właśnie ma być. - usłyszałem cichy głos trenera, który z uznaniem pokiwał głową, spoglądając na Zuzę, która przed chwilą pobudzała chłopaków do dalszej walki. Jeszcze chwilę przypatrywał się on chłopakom, po czym ruszył w stronę szatni, a ja wykończony dzisiejszym spotkaniem, zarzuciłem sobie biały ręcznik na ramię i zrobiłem to samo.



Dzisiaj trochę mniej Matta i Julki, za to więcej innych siatkarzy, mam nadzieję, że wam się podoba i zdradzę wam, że w następnym rozdziale bliżej poznacie Matteo Piano. Ja osobiście uwielbiam tego siatkarza i mam nadzieję, że wy także :D
Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to w następnym rozdziale będzie się tu dużo działo, zresztą na wyjazdach klubowych zawsze się dużo dzieje haha
Dajcie znać jak się wam podobało w komentarzu, wasze opinie naprawdę dużo dla mnie znaczą i pobudzają do dalszego pisania! Dziękuje wam szczególnie za te długie komentarze, naprawdę miło się je czyta.
A ja jeszcze tydzień szkoły i potem w końcu upragnione ferie! Mam nadzieję, że uda mi się pisać, więcej ale nie wiem jak to z tym będzie bo pod koniec pierwszego tygodnia ferii wybieram się do Włoch (może spotkam Matteo Piano? haha) więc nie mam pojęcia jak będzie z czasem. W każdym razie następnego rozdziału możecie spodziewać się jak zwykle w weekend. Pozdrawiam :*

sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 12

Po wyjściu z mieszkania przez większość czasu szliśmy w milczeniu, jednak kiedy stało się ono do bólu uciążliwe, postanowiłam się odezwać.
- Naprawdę nie musisz odprowadzać mnie aż pod samo mieszkanie. - poinformowałam go, poprawiając przy tym kołnierz swojego kremowego płaszcza.
- Ale chcę. - uśmiechnął się w moją stronę, jakby nic się nie stało. Tymczasem od naszego zerwania minął zaledwie jeden dzień, nie mogłam uwierzyć, że tak szybko mu przeszło.
- Nie gniewam się. - powiedział, jakby czytając moje myśli - Na początku byłem wkurzony, ale jak wróciłem do domu wszystko ze mnie zeszło, ochłonąłem i zdałem sobie sprawę, że nie jestem ani tak smutny ani rozczarowany jak powinienem być po zerwaniu. To chyba faktycznie tak miało się skończyć.
Zdziwiona podniosłam na jego wzrok. Na jego miejscu, mnie dojście do takiego wniosku zajęłoby dużo więcej czasu. Nie spodziewałam się po nim takiego zachowania.
- Nie patrz tak na mnie. Myślałaś, że do końca życia będę odgrywał rolę dupka i nie zechcę się do Ciebie odezwać? - zapytał, wkładając ręce do kieszeni spodni.
Mimowolnie przytaknęłam, a spod jego zarostu po raz kolejny wyłonił się lekki uśmieszek.
Naprawdę sądziłam, że będzie zły, jeszcze wczoraj doprowadziłam go do furii i absolutnie się mu nie dziwiłam, każdy by tak zareagował.
- W każdym razie przepraszam. - dodał, patrząc mi prosto w oczy.
- Nie, to ja przepraszam, za wszystko. - odparłam, lekko speszona odwracając wzrok.
Wronka tylko machnął ręką, pokazując mi, że powinnam o tym zapomnieć, stało się i tyle. Nie warto do tego wracać. Następną część drogi przeszliśmy w milczeniu. W końcu ponownie zaczęłam się czuć dobrze w jego towarzystwie, powoli się rozluźniałam i zaczęłam się cieszyć, że jednak zdecydował się mnie odprowadzić. Przynajmniej mieliśmy szansę szczerze porozmawiać i nie będę dłużej dręczona wyrzutami sumienia.
Kiedy stanęliśmy pod kamienicą, podziękowałam za eskortę.
- Muszę teraz pogadać z Mattem i także mu wszystko wyjaśnić. - powiedziałam, chcąc wybadać, czy Amerykanin jest tematem tabu w naszych rozmowach, czy jednak mogę o nim wspominać, nie doprowadzając środkowego do szału.
Andrzej ponownie spojrzał mi w oczy i mocno zmarszczył czoło, przeczesując dłonią splątane od wiatru włosy.
- Właściwie jest coś co powinnaś wiedzieć. - zaczął, widać było, że się wahał. Nie był pewny czy może mi to powiedzieć. Zerknęłam na niego wyczekującym wzrokiem, chcąc dowiedzieć się o co konkretnie chodzi.
- Diana zdradza Matta. - powiedział szybko, jakby chcąc pozbyć się tej okropnej myśli ze swojej głowy.
- Słucham? - uniosłam wysoko brwi w geście zaskoczenia.
- Tak jak słyszałaś. - upewnił mnie. Sprawiał wrażenie, jakby w końcu mu ulżyło, że podzielił się tą wiadomością z kimś innym.
- Ale z kim? - zapytałam, czując, że moją głowę napełniają setki różnych myśli. Czy Diana zachowywała się ostatnio dziwnie? To dlatego ich związek przeżywał kryzys?
- Ze Zbyszkiem. Proszę nie pytaj mnie o więcej bo nic nie wiem. Po prostu uważałem, że powinnaś wiedzieć... i Matt także. To nie fair w stosunku do was obu. - stwierdził i obdarował mnie szybkim buziakiem w policzek, a następnie obrócił się w przeciwną stronę i skierował z powrotem do mieszkania Nowakowskiego, zostawiając mnie totalnie zagubioną.
Kiedy weszłam do mieszkania olśniło mnie. Może to właśnie to miał na myśli Mariusz mówiąc, żebym poobserwowała innych? Ale skąd mógł to wiedzieć i dlaczego nie powiedział mi tego wprost? - zastanawiałam się, wieszając płaszcz na jednym z wieszaków. Nagle usłyszałam dziewczęcy śmiech, wydobywający się z sypialni Matta.
Mógł on należeć tylko do jednej osoby, do Diany oczywiście. W jednej chwili poczułam mocne ukłucie w sercu. Gdybym powiedziała mu dzisiaj rano prawdę co do swoich uczuć, być może nie musiałbym teraz zamartwiać się tą dziewczyną. Chyba, że Amerykanin naprawdę ją kochał, ale Zuza doszczętnie wybiła mi to dzisiaj z głowy.
Weszłam do kuchni i zaczęłam głośno wyjmować talerze ze zmywarki, aby zorientowali się, że nie są już sami. Podziałało, po kilku minutach z sypialni przyjmującego wyłoniła się śliczna blondynka, uśmiechnięta od ucha do ucha, razem z siatkarzem, którego obejmowała w pasie.
- Julka! Jak dawno Cię nie widziałam! - wypuściła Matta z objęć i podbiegła do mnie by pocałować mnie w policzek.
Zebrałam wszystkie wewnętrzne siły, żeby się do niej uśmiechnąć i próbując zachowywać się całkowicie normalnie zaczęłam wykładać umyte naczynia na półki.
Amerykanin usiadł przy stole i zaczął jeść zielone jabłko natomiast jego dziewczyna cały czas wypytywała mnie o studia. Odpowiadałam cierpliwie, najgrzeczniej jak tylko potrafiłam, powstrzymując wewnętrzną chęć wykrzyczenia jej w twarz, żeby wstydziła się za to co robi.
Po kilkunastu minutach wywiadu, moje modlitwy zostały wysłuchane i Diana opuściła mieszkanie, mówiąc, że umówiła się z przyjaciółkami. Pożyczyłam jej miłego wieczoru, a kiedy czule pocałowała Matta na pożegnanie musiałam robić wszystko, żeby nie zwymiotować. Kiedy w końcu zniknęła za drzwiami, z ulgą rzuciłam się na niebieską sofę, znajdującą się w salonie. Siatkarz usiadł na fotelu obok i bez słowa włączył telewizor.
Zauważyłam, że właściwie podczas mojej rozmowy z Dianą nie odezwał się praktycznie ani słowem. Przez kilka chwil zbierałam się w sobie, aby powiedzieć mu co właśnie usłyszałam od Andrzeja. Bałam się jego reakcji, tego, że to go zaboli. Nie chciałam mu tego mówić, jednak z drugiej strony wiedziałam, że muszę. W innym wypadku będę zmuszona do oglądania jego i Diany przez najbliższe miesiące i będę go przy tym okłamywać, albo delikatniej mówiąc: zatajać prawdę. Sama nie wiem czy chciałam to zrobić bardziej ze względu na niego czy na mnie, ale wiedziałam, że nie mogę tego zatrzymać dla siebie, bo chyba bym zwariowała. Poprosiłam siatkarza, aby usiadł koło mnie, a kiedy już to zrobił, bez słowa ujęłam jego dłonie w swoje ręce i zaczęłam mówić.
- Wiem, że to co teraz powiem, może być dla Ciebie okropne, ale muszę to zrobić. Powinieneś wiedzieć. - mój głos drżał, a na dodatek Matt wpatrywał się we mnie ze zmarszczonymi brwiami, pewnie zastanawiając się o co do cholery mi chodzi. - Diana zdradza Cię ze Zbyszkiem. - wyrzuciłam to z siebie jednym tchem, podnosząc na niego wzrok.
Wyraz jego twarzy zmienił się w mgnieniu oka. Na początku miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie mi w twarz głośnym śmiechem, jednak w miarę jak zaczynała docierać do niego ta informacja, jego twarz robiła się coraz bardziej posępna.
- Skąd to wiesz? - zapytał niskim głosem, patrząc na mnie pustym wzrokiem.
- Od Andrzeja. - oznajmiłam cicho, wiedząc, że prawdopodobnie nie jest to najlepszy pomysł.
Zastygł w bezruchu, cały czas wpatrując się we mnie jakbym właśnie poinformowała go, że Winiar zatańczył striptiz na balkonie, z widokiem na główną bełchatowską ulicę.
- Błagam powiedz coś. - poprosiłam go, mocniej ściskając jego rękę.
- Nie wierzę. - odpowiedział natychmiastowo, wyrywając dłoń z mojego uścisku. - Nie wierzę. - powtórzył, odsuwając się ode mnie, a ja byłam zbyt zaszokowana, żeby zareagować i dopiero po chwili dotarło do mnie to, co powiedział.
- Mówię prawdę. - wydukałam.
- Ale nie mam pewności, że on też ją mówi. - powiedział, a jego oczy lśniły ze zdenerwowania.
- Nie kłamałby. - zapewniłam go, chcąc ponownie ująć jego dłoń, jednak Matt cofnął ją, jakbym poprzez dotyk miała zarazić go jakąś rzadką chorobą. - Nie kłamałby. Słyszysz?! - ze zdenerwowania lekko podniosłam głos, widząc jego odruch.
- Oczywiście, że mógłby to zrobić! - ton jego głosu, także nabrał na sile - On chce Cię z powrotem! Nie widzisz tego? Zrobi wszystko, żeby Cię odzyskać! - gwałtownie wstał z kanapy, usiłując powstrzymać złość.
- Nie prawda! To ty przejrzyj w końcu na oczy! Ona cię okłamuje, przez cały ten czas! - wybuchłam, nie kontrolując swojego zachowania.
- Nie zrobiłaby tego. - odparł, pewny siebie - Znamy się od kilku lat, nie jest taka.
- Gówno o niej wiesz! - wyparowałam, czując, że głos drży mi coraz bardziej.
- A ty wiesz jeszcze mniej o Wronie! - odciął się, przechodząc na drugą stronę pokoju - On chce Cię mieć dla siebie i zrobi wszystko, żeby to osiągnąć! - zaczął nadmiernie gestykulować, co robił zawsze, gdy był zestresowany.
- Pozwolisz mu? - zapytałam prowokująco łamiącym się głosem, czując, że moje oczy wypełniają łzy.
- A mam inne wyjście? - odpowiedział pytaniem na pytanie, także zniżając ton głosu. Już nie krzyczał, a z jego oczu wyparowały wszystkie ogniki złości, teraz jedyne co było w nich widać to smutek.
Zamknęłam oczy i schowałam twarz w dłoniach, czując że gorące krople spływają mi po policzku. Gdybym powiedziała mu dzisiaj rano co czuje, Diana nie pojawiłaby się u nas w mieszkaniu i nie zdążyłaby go omotać. Być może wszystko potoczyłoby się całkowicie inaczej.
Po policzkach zaczęły mi spływać kolejno nowe łzy, a ja nawet nie próbowałam ich już powstrzymać. Pozwoliłam im swobodnie spływać sobie po swojej zaczerwienionej twarzy, mając nadzieję, że to tylko sen i zaraz się obudzę.

MATT


To bolało. Bolało patrzenie na to jak płacze i to z mojego powodu. Miałem ochotę uklęknąć przy niej, wziąć jej drobną twarz w swoje dłonie i zetrzeć wszystkie łzy, które się pojawiły. Jednak nie mogłem. Wiedziałem, że nie uda nam się dopóki Andrzej chce z nią być. Za bardzo nią manipulował, wierzyła we wszystko co jej powiedział, nawet jeżeli daleko mijało się to z prawdą. Mój związek z Dianą, trwał już długo i mimo, że być może nie był naładowany namiętnością czy bezgraniczną miłością, wiedziałem, że nigdy by tak nie postąpiła. Owszem, byłem pewien, że nie będziemy razem do końca życia, ale mimo wszystko jej ufałem.
Jeszcze dzisiaj rano zapragnąłem to zakończyć, aby móc spróbować z Julią, która sama mi to odradziła. Widocznie nie zależało jej na tym, tak jak mnie, więc postanowiłem odbudować relację z moją dziewczyną, które w ostatnim czasie uległy pogorszeniu. Udało się, dzisiaj naprawdę świetnie się bawiliśmy. To prawda, że przez cały ten czas, w głębi duszy pragnąłem, żeby to Julka była na jej miejscu, ale ta wyraźnie dała mi do zrozumienia, że nie jest zainteresowana. Byłem pewien, że jest inaczej, zraniła mnie tą wiadomością. Podczas naszego pocałunku czułem, że to jest to i byłem pewien, że ona także, więc zdziwiłem się słysząc to co ma mi do powiedzenia. Jeszcze raz popatrzyłem na jej zapłakaną twarz. Dzisiaj rano ona zraniła mnie, a teraz ja ją. Tak jakby jesteśmy kwita. - pomyślałem i zdając sobie sprawy z absurdalności tej myśli, szybko opuściłem pokój, zanim przestałbym rozsądnie myśleć i znowu przykleił się do Julki, pragnąc by była tylko moja.



Jest i kolejny! Mam nadzieję, że wam się podoba. Jestem z niego bardziej zadowolona niż z poprzedniego mimo tego, że pisząc go krajało mi się serce :/ 
Nie wierzę, że jestem aż taka okropna dla Julki i Matta i w końcu nie pozwolę im być razem, no ale przecież życie nie jest pasmem samych szczęśliwych zdarzeń, prawda?
Napiszcie jak wam się podoba i do następnego :* 
+ oglądałyście wczorajszy mecz z Katarem? Mnie osobiście patrzenie na to, aż bolało, myślałam, że się tam popłaczę widząc zachowanie przekupionych sędziów. Jestem pewna, że gdyby nie to, szczypiorniści weszliby do finału. Jednak dla mnie i tak są już Mistrzami Świata i trzymam za nich mocno kciuki, aby udało się im wywalczyć brąz!
++ któraś z was prosiła mnie ostatnio o Instagrama, więc udostępniam: 
http://instagram.com/juulieetttt
Pozdrawiam! :)