sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 12

Po wyjściu z mieszkania przez większość czasu szliśmy w milczeniu, jednak kiedy stało się ono do bólu uciążliwe, postanowiłam się odezwać.
- Naprawdę nie musisz odprowadzać mnie aż pod samo mieszkanie. - poinformowałam go, poprawiając przy tym kołnierz swojego kremowego płaszcza.
- Ale chcę. - uśmiechnął się w moją stronę, jakby nic się nie stało. Tymczasem od naszego zerwania minął zaledwie jeden dzień, nie mogłam uwierzyć, że tak szybko mu przeszło.
- Nie gniewam się. - powiedział, jakby czytając moje myśli - Na początku byłem wkurzony, ale jak wróciłem do domu wszystko ze mnie zeszło, ochłonąłem i zdałem sobie sprawę, że nie jestem ani tak smutny ani rozczarowany jak powinienem być po zerwaniu. To chyba faktycznie tak miało się skończyć.
Zdziwiona podniosłam na jego wzrok. Na jego miejscu, mnie dojście do takiego wniosku zajęłoby dużo więcej czasu. Nie spodziewałam się po nim takiego zachowania.
- Nie patrz tak na mnie. Myślałaś, że do końca życia będę odgrywał rolę dupka i nie zechcę się do Ciebie odezwać? - zapytał, wkładając ręce do kieszeni spodni.
Mimowolnie przytaknęłam, a spod jego zarostu po raz kolejny wyłonił się lekki uśmieszek.
Naprawdę sądziłam, że będzie zły, jeszcze wczoraj doprowadziłam go do furii i absolutnie się mu nie dziwiłam, każdy by tak zareagował.
- W każdym razie przepraszam. - dodał, patrząc mi prosto w oczy.
- Nie, to ja przepraszam, za wszystko. - odparłam, lekko speszona odwracając wzrok.
Wronka tylko machnął ręką, pokazując mi, że powinnam o tym zapomnieć, stało się i tyle. Nie warto do tego wracać. Następną część drogi przeszliśmy w milczeniu. W końcu ponownie zaczęłam się czuć dobrze w jego towarzystwie, powoli się rozluźniałam i zaczęłam się cieszyć, że jednak zdecydował się mnie odprowadzić. Przynajmniej mieliśmy szansę szczerze porozmawiać i nie będę dłużej dręczona wyrzutami sumienia.
Kiedy stanęliśmy pod kamienicą, podziękowałam za eskortę.
- Muszę teraz pogadać z Mattem i także mu wszystko wyjaśnić. - powiedziałam, chcąc wybadać, czy Amerykanin jest tematem tabu w naszych rozmowach, czy jednak mogę o nim wspominać, nie doprowadzając środkowego do szału.
Andrzej ponownie spojrzał mi w oczy i mocno zmarszczył czoło, przeczesując dłonią splątane od wiatru włosy.
- Właściwie jest coś co powinnaś wiedzieć. - zaczął, widać było, że się wahał. Nie był pewny czy może mi to powiedzieć. Zerknęłam na niego wyczekującym wzrokiem, chcąc dowiedzieć się o co konkretnie chodzi.
- Diana zdradza Matta. - powiedział szybko, jakby chcąc pozbyć się tej okropnej myśli ze swojej głowy.
- Słucham? - uniosłam wysoko brwi w geście zaskoczenia.
- Tak jak słyszałaś. - upewnił mnie. Sprawiał wrażenie, jakby w końcu mu ulżyło, że podzielił się tą wiadomością z kimś innym.
- Ale z kim? - zapytałam, czując, że moją głowę napełniają setki różnych myśli. Czy Diana zachowywała się ostatnio dziwnie? To dlatego ich związek przeżywał kryzys?
- Ze Zbyszkiem. Proszę nie pytaj mnie o więcej bo nic nie wiem. Po prostu uważałem, że powinnaś wiedzieć... i Matt także. To nie fair w stosunku do was obu. - stwierdził i obdarował mnie szybkim buziakiem w policzek, a następnie obrócił się w przeciwną stronę i skierował z powrotem do mieszkania Nowakowskiego, zostawiając mnie totalnie zagubioną.
Kiedy weszłam do mieszkania olśniło mnie. Może to właśnie to miał na myśli Mariusz mówiąc, żebym poobserwowała innych? Ale skąd mógł to wiedzieć i dlaczego nie powiedział mi tego wprost? - zastanawiałam się, wieszając płaszcz na jednym z wieszaków. Nagle usłyszałam dziewczęcy śmiech, wydobywający się z sypialni Matta.
Mógł on należeć tylko do jednej osoby, do Diany oczywiście. W jednej chwili poczułam mocne ukłucie w sercu. Gdybym powiedziała mu dzisiaj rano prawdę co do swoich uczuć, być może nie musiałbym teraz zamartwiać się tą dziewczyną. Chyba, że Amerykanin naprawdę ją kochał, ale Zuza doszczętnie wybiła mi to dzisiaj z głowy.
Weszłam do kuchni i zaczęłam głośno wyjmować talerze ze zmywarki, aby zorientowali się, że nie są już sami. Podziałało, po kilku minutach z sypialni przyjmującego wyłoniła się śliczna blondynka, uśmiechnięta od ucha do ucha, razem z siatkarzem, którego obejmowała w pasie.
- Julka! Jak dawno Cię nie widziałam! - wypuściła Matta z objęć i podbiegła do mnie by pocałować mnie w policzek.
Zebrałam wszystkie wewnętrzne siły, żeby się do niej uśmiechnąć i próbując zachowywać się całkowicie normalnie zaczęłam wykładać umyte naczynia na półki.
Amerykanin usiadł przy stole i zaczął jeść zielone jabłko natomiast jego dziewczyna cały czas wypytywała mnie o studia. Odpowiadałam cierpliwie, najgrzeczniej jak tylko potrafiłam, powstrzymując wewnętrzną chęć wykrzyczenia jej w twarz, żeby wstydziła się za to co robi.
Po kilkunastu minutach wywiadu, moje modlitwy zostały wysłuchane i Diana opuściła mieszkanie, mówiąc, że umówiła się z przyjaciółkami. Pożyczyłam jej miłego wieczoru, a kiedy czule pocałowała Matta na pożegnanie musiałam robić wszystko, żeby nie zwymiotować. Kiedy w końcu zniknęła za drzwiami, z ulgą rzuciłam się na niebieską sofę, znajdującą się w salonie. Siatkarz usiadł na fotelu obok i bez słowa włączył telewizor.
Zauważyłam, że właściwie podczas mojej rozmowy z Dianą nie odezwał się praktycznie ani słowem. Przez kilka chwil zbierałam się w sobie, aby powiedzieć mu co właśnie usłyszałam od Andrzeja. Bałam się jego reakcji, tego, że to go zaboli. Nie chciałam mu tego mówić, jednak z drugiej strony wiedziałam, że muszę. W innym wypadku będę zmuszona do oglądania jego i Diany przez najbliższe miesiące i będę go przy tym okłamywać, albo delikatniej mówiąc: zatajać prawdę. Sama nie wiem czy chciałam to zrobić bardziej ze względu na niego czy na mnie, ale wiedziałam, że nie mogę tego zatrzymać dla siebie, bo chyba bym zwariowała. Poprosiłam siatkarza, aby usiadł koło mnie, a kiedy już to zrobił, bez słowa ujęłam jego dłonie w swoje ręce i zaczęłam mówić.
- Wiem, że to co teraz powiem, może być dla Ciebie okropne, ale muszę to zrobić. Powinieneś wiedzieć. - mój głos drżał, a na dodatek Matt wpatrywał się we mnie ze zmarszczonymi brwiami, pewnie zastanawiając się o co do cholery mi chodzi. - Diana zdradza Cię ze Zbyszkiem. - wyrzuciłam to z siebie jednym tchem, podnosząc na niego wzrok.
Wyraz jego twarzy zmienił się w mgnieniu oka. Na początku miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie mi w twarz głośnym śmiechem, jednak w miarę jak zaczynała docierać do niego ta informacja, jego twarz robiła się coraz bardziej posępna.
- Skąd to wiesz? - zapytał niskim głosem, patrząc na mnie pustym wzrokiem.
- Od Andrzeja. - oznajmiłam cicho, wiedząc, że prawdopodobnie nie jest to najlepszy pomysł.
Zastygł w bezruchu, cały czas wpatrując się we mnie jakbym właśnie poinformowała go, że Winiar zatańczył striptiz na balkonie, z widokiem na główną bełchatowską ulicę.
- Błagam powiedz coś. - poprosiłam go, mocniej ściskając jego rękę.
- Nie wierzę. - odpowiedział natychmiastowo, wyrywając dłoń z mojego uścisku. - Nie wierzę. - powtórzył, odsuwając się ode mnie, a ja byłam zbyt zaszokowana, żeby zareagować i dopiero po chwili dotarło do mnie to, co powiedział.
- Mówię prawdę. - wydukałam.
- Ale nie mam pewności, że on też ją mówi. - powiedział, a jego oczy lśniły ze zdenerwowania.
- Nie kłamałby. - zapewniłam go, chcąc ponownie ująć jego dłoń, jednak Matt cofnął ją, jakbym poprzez dotyk miała zarazić go jakąś rzadką chorobą. - Nie kłamałby. Słyszysz?! - ze zdenerwowania lekko podniosłam głos, widząc jego odruch.
- Oczywiście, że mógłby to zrobić! - ton jego głosu, także nabrał na sile - On chce Cię z powrotem! Nie widzisz tego? Zrobi wszystko, żeby Cię odzyskać! - gwałtownie wstał z kanapy, usiłując powstrzymać złość.
- Nie prawda! To ty przejrzyj w końcu na oczy! Ona cię okłamuje, przez cały ten czas! - wybuchłam, nie kontrolując swojego zachowania.
- Nie zrobiłaby tego. - odparł, pewny siebie - Znamy się od kilku lat, nie jest taka.
- Gówno o niej wiesz! - wyparowałam, czując, że głos drży mi coraz bardziej.
- A ty wiesz jeszcze mniej o Wronie! - odciął się, przechodząc na drugą stronę pokoju - On chce Cię mieć dla siebie i zrobi wszystko, żeby to osiągnąć! - zaczął nadmiernie gestykulować, co robił zawsze, gdy był zestresowany.
- Pozwolisz mu? - zapytałam prowokująco łamiącym się głosem, czując, że moje oczy wypełniają łzy.
- A mam inne wyjście? - odpowiedział pytaniem na pytanie, także zniżając ton głosu. Już nie krzyczał, a z jego oczu wyparowały wszystkie ogniki złości, teraz jedyne co było w nich widać to smutek.
Zamknęłam oczy i schowałam twarz w dłoniach, czując że gorące krople spływają mi po policzku. Gdybym powiedziała mu dzisiaj rano co czuje, Diana nie pojawiłaby się u nas w mieszkaniu i nie zdążyłaby go omotać. Być może wszystko potoczyłoby się całkowicie inaczej.
Po policzkach zaczęły mi spływać kolejno nowe łzy, a ja nawet nie próbowałam ich już powstrzymać. Pozwoliłam im swobodnie spływać sobie po swojej zaczerwienionej twarzy, mając nadzieję, że to tylko sen i zaraz się obudzę.

MATT


To bolało. Bolało patrzenie na to jak płacze i to z mojego powodu. Miałem ochotę uklęknąć przy niej, wziąć jej drobną twarz w swoje dłonie i zetrzeć wszystkie łzy, które się pojawiły. Jednak nie mogłem. Wiedziałem, że nie uda nam się dopóki Andrzej chce z nią być. Za bardzo nią manipulował, wierzyła we wszystko co jej powiedział, nawet jeżeli daleko mijało się to z prawdą. Mój związek z Dianą, trwał już długo i mimo, że być może nie był naładowany namiętnością czy bezgraniczną miłością, wiedziałem, że nigdy by tak nie postąpiła. Owszem, byłem pewien, że nie będziemy razem do końca życia, ale mimo wszystko jej ufałem.
Jeszcze dzisiaj rano zapragnąłem to zakończyć, aby móc spróbować z Julią, która sama mi to odradziła. Widocznie nie zależało jej na tym, tak jak mnie, więc postanowiłem odbudować relację z moją dziewczyną, które w ostatnim czasie uległy pogorszeniu. Udało się, dzisiaj naprawdę świetnie się bawiliśmy. To prawda, że przez cały ten czas, w głębi duszy pragnąłem, żeby to Julka była na jej miejscu, ale ta wyraźnie dała mi do zrozumienia, że nie jest zainteresowana. Byłem pewien, że jest inaczej, zraniła mnie tą wiadomością. Podczas naszego pocałunku czułem, że to jest to i byłem pewien, że ona także, więc zdziwiłem się słysząc to co ma mi do powiedzenia. Jeszcze raz popatrzyłem na jej zapłakaną twarz. Dzisiaj rano ona zraniła mnie, a teraz ja ją. Tak jakby jesteśmy kwita. - pomyślałem i zdając sobie sprawy z absurdalności tej myśli, szybko opuściłem pokój, zanim przestałbym rozsądnie myśleć i znowu przykleił się do Julki, pragnąc by była tylko moja.



Jest i kolejny! Mam nadzieję, że wam się podoba. Jestem z niego bardziej zadowolona niż z poprzedniego mimo tego, że pisząc go krajało mi się serce :/ 
Nie wierzę, że jestem aż taka okropna dla Julki i Matta i w końcu nie pozwolę im być razem, no ale przecież życie nie jest pasmem samych szczęśliwych zdarzeń, prawda?
Napiszcie jak wam się podoba i do następnego :* 
+ oglądałyście wczorajszy mecz z Katarem? Mnie osobiście patrzenie na to, aż bolało, myślałam, że się tam popłaczę widząc zachowanie przekupionych sędziów. Jestem pewna, że gdyby nie to, szczypiorniści weszliby do finału. Jednak dla mnie i tak są już Mistrzami Świata i trzymam za nich mocno kciuki, aby udało się im wywalczyć brąz!
++ któraś z was prosiła mnie ostatnio o Instagrama, więc udostępniam: 
http://instagram.com/juulieetttt
Pozdrawiam! :)

niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 11

MATT

Patrzyłem na zasypiającą Julkę, jej klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała, a twarz zaczęła się rozluźniać. Delikatnym ruchem odgarnąłem jej włosy z czoła i pozwoliłem aby całkowicie zasnęła na mojej klatce piersiowej. Po chwili jej oddech zaczął się wyrównywać. Odczekałem chwilę, aby mieć pewność, że zasnęła po czym ostrożnie zsunąłem jej głowę na poduszkę i wstałem, uważając by jej nie obudzić. Szczelnie zakryłem ją puchową kołdrą, obserwując ją we śnie. Była taka spokojna, na jej twarzy malował się subtelny uśmiech, a usta były leciutko rozchylone. Pochyliłem się nad nią i złożyłem na jej czole krótki pocałunek, po czym wycofałem się z jej sypialni, aby położyć się do swojego łóżka.
Długo nie mogłem zasnąć, w głowie cały czas miałem nasze pocałunki, nadal czułem jej piekący dotyk dłoni na moim ramieniu, a wspomnienie jej słodkich ust nie pomagało mi w zaśnięciu. W pewnej chwili dotarło do mnie, że przez cały ten wieczór nawet nie pomyślałem o Dianie, a co gorsza, nie miałem żadnych wyrzutów sumienia. Zauważyłem to z pewnym niepokojem. Zastanawiało mnie co mógłbym teraz zrobić, jednak byłem prawie pewny, że powinienem rozstać się z Dianą, bo jeszcze żaden pocałunek z nią nie dostarczył mi tyle emocji ile ten dzisiejszy.

Kiedy nazajutrz się obudziłem, wszystkie wspomnienia z wczorajszego wieczoru w jednej chwili na mnie spadły. Od razu zapragnąłem znaleźć się blisko Julii, chociażby po prostu na nią popatrzeć. Momentalnie zwlokłem się z łóżka i podreptałem do kuchni, aby przyszykować nam śniadanie. Usmażyłem amerykańskie naleśniki, a następnie pokroiłem wszystkie owoce jakie mieliśmy w kuchni i wyłożyłem je na grube ciasto. Potem udekorowałem to bitą śmietaną i polewą czekoladową. Co prawda część dekoracyjna nie wyszła mi najlepiej, ale naleśniki i tak pachniały nieziemsko. Rozdzieliłem je na dwie duże porcje, a następnie nalałem do białych kubków gorące kakao. Postawiłem to wszystko na tacy i zaniosłem do sypialni mojej współlokatorki. Kiedy tylko otworzyłem drzwi zobaczyłem, że już nie śpi, siedziała na swoim łóżku z dość poważną miną, lecz kiedy tylko zobaczyła pyszności znajdujące się na tacy na jej twarz od razu wpełzł uśmiech.
- Dzień dobry! - zawołałem i położyłem tacę na małym taborecie obok łóżka, a następnie usadowiłem się obok dziewczyny. Miałem ogromną ochotę ją pocałować, jej malinowe usta działały na mnie jak magnes, jednak mimo wszystko powstrzymałem się i tylko ucałowałem ją w policzek.
- Nie spodziewałam się.  - przyznała lekko zarumieniona, co niewątpliwie dodawało jej uroku.
- O to chodzi w niespodziankach, prawda? - zauważyłem i podsunąłem jej talerz pod nos.
Poczekałem aż sama weźmie pierwszy kawałek naleśnika do buzi, po czym zacząłem swoją porcję.
- Mmm. - mruknęła zlizując bitą śmietanę ze swoich warg - Pycha.
- Starałem się. - powiedziałem zgodnie z prawdą, lekko się uśmiechając. Po skosztowaniu musiałem przyznać, że naprawdę dzisiaj wyjątkowo mi wyszły. Były miękkie i chrupiące, tak jak od zawsze uczyła mnie mama.
Kiedy już skończyliśmy jeść, z powrotem odstawiłem talerze na bok.
- Muszę Ci coś powiedzieć. - wyznałem w końcu, czekając na odpowiedni moment, aż będę mógł powiadomić ją o swoim planowanym zerwaniu z Dianą.
- Ja też. - westchnęła ciężko, odgarniając kasztanowe włosy za ucho. - Mogę zacząć? - poprosiła.
Pokiwałem głową, w wielkim napięciu czekając co chce mi powiedzieć, jednak jej mina nie wróżyła nic dobrego.
- Bo tak sobie myślę... - zaczęła, skubiąc rąbek pościeli - Nie będę ukrywać, że podobało mi się to co zaszło między nami wczoraj. - powiedziała, patrząc mi w oczy, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem - Jednak oboje wiemy, że to się nie uda. - westchnęła - Masz swoją dziewczynę, oboje się bardzo kochacie, a ja... chyba nie mam czasu na faceta, potrzebuję trochę przestrzeni. - wyznała, a mój uśmiech momentalnie wyparował.
Potrzebowałem chwili, żeby to wszystko przetrawić. Nie wierzyłem w to co właśnie usłyszałem. Byłem pewien, że tego chce! Sama powiedziała, że jej się podobało. Jeszcze raz na nią spojrzałem, jednak nie wyczytałem nic z jej twarzy.
- Dobrze. - powiedziałem tylko, rezygnując z tej całej gadki o Dianie. - Rozumiem. - dodałem, starając się ukryć zawiedziony ton głosu.
Przez chwilę wpatrywała się we mnie pytającym spojrzeniem, lecz kiedy zauważyła, że nie mam nic więcej do dodania, lekko uścisnęła moją dłoń, po czym wstała i opuściła pokój.

JULIA


Dwie godziny po rozmowie z Mattem znalazłam się w mieszkaniu Piotrka, bo tam akurat była Zuza, a koniecznie musiałam z nią pogadać. Nie żałowałam tego co powiedziałam Amerykaninowi, jednak zdawałam sobie sprawę z tego, że nie było to szczere. Bardzo chciałabym móc z nim być, jednak wolałam mu oszczędzić niepotrzebnych kłopotów z Dianą. Nie chciałam aby musiał wybierać, aby czuł się winny. Zdawałam sobie sprawę z tego jak to jest, a teraz w środku sezonu, wolałam nie obciążać go dodatkowymi problemami.
Kiedy już opowiedziałam o wszystkim Zuzę, myślałam, że zaraz wydrapie mi oczy.
- Czy ty jesteś niepoważna?! - wykrzyczała mi prosto w twarz - Jak mogłaś to powiedzieć?! Nie widzisz że chłopakowi zależy? - westchnęła, opierając swoje dłonie na biodrach.
- On ma dziewczynę. - twardo stawiałam przy swoim.
- To Cię nie powinno obchodzić! Zatroszcz się w końcu o siebie! Przecież gdyby nie chciał, gdyby ją tak bardzo kochał jak twierdzisz, to by Cię nie pocałował. - zauważyła, nadmiernie gestykulując - Ta iskierka w ich związku wygasła już dawno, jeszcze zanim się tu pojawiłaś. Nie zwalaj wszystkiego na siebie.
Już otworzyłam buzię z zamiarem obrony, lecz moja przyjaciółka nie chciała niczego słuchać.
- Wszystko co dzisiaj mówisz jest całkowicie bez sensu, więc proszę pozwól aż skończę.
Z markotną miną siedziałam w pokoju, słuchając jej wykładu, mając nadzieję, że Piotrek niczego nie słyszy. Docierało do mnie, że niestety Zuza chyba ma racje, a wiedziałabym o tym gdybym posłuchała Mariusza, kiedy mówił, żebym w końcu zaczęła myśleć o sobie. Z pokorą dotrwałam do końca przemówienia, żeby w końcu powiedzieć mojej koleżance to, co chciała usłyszeć od samego początku.
- Masz rację. - przyznałam.
- Oczywiście, że mam! - głośno klasnęła w dłonie, a na jej twarzy malowała się duma - Potrzeba Ci było... - spojrzała na zegarek - Prawie 20 minut, żeby to ogarnąć. Szybciutko kochana. - powiedziała z sarkazmem, a ja spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem, aby już przestała. Wiedziałam, że źle zrobiłam, ale już nie mogłam tego słuchać, bo chyba zabiłabym się wszystkimi myślami, które kotłowały się w mojej głowie.
- Okej, trochę przesadziłam. - przyznała Zuza po chwili, patrząc na moje zaszklone oczy - Mogłam się tak nie wydzierać. - podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła, a ja odwzajemniłam jej uścisk.
- Tylko się nie rozrycz, bo skopie Ci dupę. - powiedziała żartobliwie i zaśmiała się, a ja razem z nią.
Nagle usłyszałyśmy jakiś hałas w korytarzu. Ucichłyśmy i praktycznie od razu usłyszałyśmy głos Bartka Kurka i Zbyszka Bartmana, którzy zaczęli coś krzyczeć.
- Chłopaki przyszli. - westchnęła Zuza - urządzają sobie jakąś posiadówkę u Piotrka dzisiaj. - poinformowała mnie - Chodź, pójdziemy się przywitać. - skinęła na mnie palcem.
Obie wyszłyśmy na korytarz i przywitałyśmy się z chłopakami.
- Dawno Cię nie widziałem dziennikareczko! - zauważył Karol Kłos, który właśnie wyłonił się zza drzwi i mocno mnie do siebie przytulił. - Można powiedzieć, że prawie się stęskniłem.
- Ja też Karolku. - odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Uwaga, do gniazda leci WRONA! - krzyknął nagle Pit, odskakując od okna.
Wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata. Nie wiedziałam o co mu chodzi dopóki nie zauważyłam Andrzeja, który właśnie wszedł do mieszkania.
- Ostrzegałem. - powiedział Piotrek, patrząc się prosto na mnie  - Chciałem być dyskretny. - wzruszył ramionami i wrócił do kuchni, aby przygotować szklanki z wodą i nie tylko, dla swoich kolegów.
Zakłopotana spojrzałam na Andrzeja, nie wiedząc jak się zachować. On też przez chwilę stał w bezruchu, jednak po chwili pochylił się nade mną i pocałował mnie w policzek.
- Cześć. - odchrząknęłam, uśmiechając się.
Wronka odwzajemnił uśmiech i schował ręce do przednich kieszeni spodni. Karol obserwował nas chwilę po czym kaszlnięciem maskując śmiech, udał się do kuchni, tłumacząc, że musi pomóc Piotrkowi w kuchni.
W tej samej chwili do mieszkania wszedł jeszcze Kubiak.
- Dzięki chłopaki, że poczekaliście, naprawdę super z was koledzy. - powiedział sarkastycznie, a ja z rozbawieniem spoglądnęłam na chichoczących Kurka i Bartmana.
- Wpadła jak dzik w żołędzie! - zarechotał Bartman, doprowadzając Bartka tym stwierdzeniem do płaczu.
- O co chodzi? - zapytałam lekko zdezorientowana, rozglądając się po chłopakach.
Siatkarze na przemian zaczęli mi opowiadać jak to jakaś pani w wieku matki Kubiaka, zaczepiła go i błagała, żeby się z nim umówił. Podobno była nim całkowicie oczarowana i sprawiała wrażenie zakochanej na zabój.
- No to faktycznie wpadła. - zaśmiałam się razem z nimi.
- Cholernie zabawne. - zirytował się Kubi - Mogliście mi pomóc, a nie... śmiejecie się tylko, bawoły zasrane. - powiedział z wyrzutem po czym skierował się do salonu, gdzie obaj przyjmujący nadal opowiadali sobie żarty na temat starszej pani i Kubiaka. Razem z Andrzejem poszliśmy za ich śladem i po chwili już wszyscy siedzieliśmy na czarnej sofie Nowakowskiego.
- Kto nie skacze ten nie pije, hej hej! - zawołał Karol, który właśnie wszedł do salonu niosąc na tacy kilka równo ustawionych szklanek z drinkami. Podążał za nim Piotrek, który wymachiwał rękami na wszystkie strony i skakał, namawiając kolegów do tego by zrobili to samo. Zaledwie kilka sekund później mogłam obserwować już sześciu skaczących siatkarzy.
- Czyli rozumiem, że Julka nie pije. - powiedział Karol, zwracając uwagę na to, że nawet nie ruszyłam się z miejsca.
- Dokładnie tak. - potwierdziłam z rozbawieniem, co wywołało niezadowolenie na jego twarzy.
- Ej nie bądź taka dziennikareczko! - przez chwilę próbował mnie namawiać, jednak postawiłam na swoim, nie pozwalając, żeby jego umiejętności perswazyjne wzięły górę.
I tak bardzo dobrze bawiłam się w towarzystwie chłopaków, jak zawsze się wygłupiali, więc miałam masę powodów do śmiechu. Zdołałam nawet zapomnieć o moim niezbyt przyjemnym poranku z Mattem, którego sama byłam powodem. Cały wieczór spędziliśmy w genialnej atmosferze, co jakiś czas nabijając się z Kubiego, który miał nas już wyraźnie dość.
Kiedy zaczęło się ściemniać, stwierdziłam, że muszę wracać do domu, gdyż nie miałam przy sobie nawet telefonu w razie gdyby Matt dzwonił. W końcu zniknęłam na cały dzień, nic mu nie mówiąc, jeżeli nie jest na mnie przeraźliwie zły, może się martwić.
- Ja już będę lecieć. - poinformowałam ich, wstając z kanapy.
- Odprowadzę Cię. - zaoferował się Andrzej, także kierując się w stronę przedpokoju.
- Nie ma takiej potrzeby. - zaprzeczyłam, starając się ukryć zdenerwowanie. Dalej dziwnie czułam się w jego towarzystwie. Chyba potrzebowałam jeszcze trochę czasu na to żeby wszystko pomiędzy naszą dwójką wróciło do normy. Na razie nie potrafiłam zachowywać się przy nim całkiem swobodnie.
- Wrona lata lepiej od Ciebie, lepiej pozwól się jej odprowadzić.  -zauważył Karol, śmiejąc się tak głośno, jakby właśnie powiedział jakiś dobry żart.
Kręcąc z dezaprobatą głową, spojrzałam na jego czerwone policzki. Nie miał chyba tak mocnej głowy jak na początku mi się wydawało.
- Dobrze, więc chodźmy. - zgodziłam się, czując, że nie mam wielkiego wyboru.
Włożyłam na nogi czarne botki i narzuciłam na siebie kremowy płaszcz, a następnie pożegnałam się z wszystkimi zebranymi i razem z Andrzejem wyszłam z mieszkania Piotrka.



Bardzo was przepraszam za tą 2-tygodniową przerwę ale jakoś nie mogłam zabrać się do pisania. Jednak postanowiłam, że dzisiaj już koniecznie muszę coś napisać no i w końcu siadłam i napisałam haha ale mimo wszystko nie do końca jestem zadowolona z tego rozdziału, coś mi nie odpowiada, ale jeszcze nie odkryłam co, w końcu skończyłam go pisać dosłownie jakieś 2 minuty temu i wrzucam najszybciej jak mogę, żeby już was tak długo nie trzymać. Dajcie znać co wy sądzicie, następny rozdział postaram się zamieścić w przyszły weekend :*

niedziela, 11 stycznia 2015

Liebster Award

Dziękuje "Kaśceblogerce" za nominację :) 

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

PYTANIA I MOJE ODPOWIEDZI 

1.Jak zaczęła się twoja przygoda z pisaniem, blogowaniem?
Już wcześniej pisałam opowiadania, ale zachowywałam je dla siebie. Potem zaczęłam szukać opowiadań w internecie żeby zobaczyć jak robią to inni, torchę popatrzyć, nauczyć się czegoś i stwierdziłam, że w sumie czemu ja miałabym też nie spróbować napisać czegoś co opublikuje aby dowiedzieć się co myślą o tym inni :)

 2. O czym był twój pierwszy blog i jaki nosił tytuł?
O skoczkach narciarskich m.in Andreasie Wellingerze. Tytuł: Skok w przeznaczenie 
 http://skokwprzeznaczenie.blogspot.com/

3. Posiadasz jakiś ulubionych sportowców, którzy motywują cię w dążeniu do celu? (Za co ich cenisz? )
Posiadam wielu ulubionych skoczków i siatkarzy, ale tak może żeby nie mówić cały czas tylko o nich to bardzo podziwiam surferkę B. Hamilton, która po ataku rekina, bez jednej ręki potrafiła osiągnąć światowy poziom i być najlepszą, a przede wszystkim pokonać własne słabości, bariery i lęki. Udowodniła, że nic nie jest niemożliwe jeżeli tylko w to wierzymy i staramy się to osiągnąć!

4. Jak spędzasz wolny czas?
piszę opowiadania, słucham muzyki, czytam książki, oglądam filmy, spotykam się z przyjaciólmi...

 5.Co denerwuje cię u innych ludzi?
Fałszywość - to że udają kimś kim nie są aby spodobać się innym
Pesymistyczne podejście do życia i ciągłe narzekanie!

 6. Kocham... ( dokończ zdanie)
siatkówkę, skoki, siaktarzy, skoczków, pisarstwo, aktorstwo, podróże...

7. Uprawiasz jakiś sport? siatkówkę!

8. Czym się interesujesz? pisarstwem, aktorstwem, sportem, językami obcymi 

9. Jakie blogi czytasz? ( jaka tematyka, wymień swoje ulubione)
głównie o siatkówce i skokach
mam wiele ulubionych blogów, wymienię je wszystkie wśród nominowanych (jednego niestety nie mogę, bo jego autorka mnie nominowała ;p) w każdym razie jest takie jedno opowiadanie, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie już prawie rok temu temu i nie mogę o nim zapomnieć, absolutnie najlepsze!
http://zimowe-odcienie.blogspot.com/

10. Jakie są twoje cele w 2015 roku oraz jak oceniasz ubiegły rok?
być szczęśliwą, mieć pozytywne podejście do życia, doceniać każdą najmniejszą chwilę, realizować postawione sobie cele, spełniać marzenia, nigdy się nie poddawać!
A ostatni rok był na pewno lepszy od poprzedniego, więc z każdym rokiem brniemy do przodu. Ten na pewno będzie jeszcze lepszy :)

 11. Czytasz mojego bloga? Podoba ci się on?
jasne, że czytam i oczywiście, że mi się podoba! <3

MOJE PYTANIA

1. Kiedy napisałaś swoje pierwsze opowiadanie i o czym ono było?
2. Co cenisz sobie u innych ludzi?
3. Twoje największe marzenie?
4. Jakie masz podejście do życia?
5. Wymień osoby które służą Ci za autorytet i napisz dlaczego :)
6. Książka/ film , które zmieniły twój sposób myślenia/ postrzegania świata?
7. Największy lęk?
8. Jakie warunki powinno spełniać opowiadanie, żeby Ci zainteresowało, żeby się go dobrze czytało etc.?
9. Ulubione blogi?
10. Na czym skupiasz się najbardziej tworząc opowiadanie?
11. Jakich sportowców, których sobie cenisz spotkałaś w "realu"? 

NOMINUJĘ 

1.http://miales-byc-na-zawsze.blogspot.com/
2. http://polish-circus.blogspot.com/
3. http://we-will-be-the-champions.blogspot.com/
4. http://mein--weltschmerz.blogspot.com/
5. http://substytucyjni.blogspot.com/
6. http://pata-w-gapa.blogspot.com/
7. http://naiwne-serce.blogspot.com/
8. http://iwishyoulongflights.blogspot.com/
9. http://zatrzymac---czas.blogspot.com/
10. http://je-te-retrouverai.blogspot.com/
11. http://lukrecjove.blogspot.com/
12. http://www.give-me-only-one-chance.blogspot.com/
13. http://upadajac.blogspot.com/
14. http://tellherwhy.blogspot.com/
15. 
http://lot-po-marzenia.blogspot.com/
16. 
http://die-glut-der-liebe.blogspot.com/

musiałam nominować więcej blogów, nie było innego wyjścia! mam nadzieję, że jest to dopuszczalne haha :D


+ kiedyś obiecałam jednej z was, że wstawie zdjęcia z meczu USA, na którym byłam, a jeszcze teraz ktoś poprosił mnie o zdjęcie więc zdecydowałam się zrobić kolaż :) Robiłam miliony zdjęć Mattowi, zwłaszcza kiedy rozciągał się po meczu, zapewniam was piękny widok ;oo
niestety nie udało mi się zrobić sobie z nim zdjęcia bo kiedy go wołałam i już szedł w moją stronę to w ostatniej chwili zaczepił go jakiś dziennikarz, gdzieś zaciągnął i Matt już się nie pokazał. Myślałam że uduszę tego dziennikarza, było tak blisko żeby zrobić sobie zdjęcie z moim mężulkiem! haha
a więc proszę, podziwiajcie :

 



Jeszcze raz bardzo dziękuje :*







sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 10

JULIA


Następnego dnia umówiłam się na wieczorne spotkanie z Andrzejem. Długo myślałam nad tym co mam mu powiedzieć i jak to wszystko ubrać w słowa, aż w końcu stwierdziłam, że wolę działać spontanicznie, bo wygłaszanie wcześniej przygotowanych mów, nigdy nie szło mi szczególnie dobrze. Postanowiłam za bardzo się nie stroić, ubrałam jasne, obcisłe jeansy, czarną, sportową kurtkę a do tego kremowe botki na obcasie i komin, tego samego koloru.
Andrzej zaproponował wyjście do kina, lecz odmówiłam sądząc, że lepszym rozwiązaniem będzie po prostu kolejny spacer po Bełchatowie, które tak lubiliśmy. Zestresowana wyszłam z mieszkania i skierowałam się w stronę miejsca, gdzie się umówiliśmy. Kiedy tylko go zobaczyłam, serce podjechało mi do gardła, a żołądek skurczył się do najmniejszych rozmiarów. Nie sądziłam, że aż tak będę denerwować się tą rozmową. Siatkarz chciał pocałować mnie na powitanie, jednak ja tylko się do niego wtuliłam, czując, że potrzebuje tej bliskości, a być może już za niedługo Wronka nie będzie chciał mi jej dać.
- O czym chciałaś porozmawiać? - zapytał chwytając mnie za rękę - W telefonie brzmiałaś jakoś tak... nieswojo. - stwierdził, sprawiając wrażenie zaniepokojonego.
- Nie wiem jak to powiedzieć, ani od czego zacząć. - odetchnęłam głęboko, mocniej ściskając jego dłoń. - Nie, czekaj. Zatrzymaj się. - poprosiłam, a on posłuchał.
Stanęłam na przeciwko niego i spojrzałam na jego twarz, wyrażającą zdezorientowanie.
- Nie jestem dobra w takich gadkach. Jeszcze nigdy tego nie robiłam. - zaczęłam, a on pokiwał głową, dając mi znak, że rozumie i mogę kontynuować - Chyba nie czuję już do Ciebie tego co na początku. - wyznałam, czując jak moje ręce zaczynają się trząść - Nie zrozum mnie źle, mi naprawdę na Tobie zależy i bardzo Cię lubię, ale...
- Ale nie kochasz. - dokończył niskim głosem. Nie mogłam nic wyczytać z jego wyrazu twarzy, jednak kiedy tylko wpatrzyłam się w jego oczy, zobaczyłam niewyobrażalny ból, który krył się za ich brązową barwą. Wiedziałam, jak mocno go zraniłam. Spuściłam wzrok, czując ogromne wyrzuty sumienia, które w jednej chwili na mnie spłynęły. Nie wiedziałam co jeszcze mogłabym powiedzieć, czułam się jakbym straciła mowę.
- Czy to przez Matta? - zapytał cicho.
Pokiwałam głową, głośno przełykając ślinę. Dalej nie potrafiłam zdobyć się na to, żeby na niego spojrzeć. Widok zranionego Andrzeja, także przynosił mi ból. Schowałam zmarznięte dłonie w kieszeni kurtki, aby ukryć ich drżenie.
- Czy wy...
- Nie. - odparłam szybko, nawet nie chcąc słyszeć całego pytania - Tylko się całowaliśmy. - oznajmiłam, będąc całkowicie szczerą.
- Tylko?! - tym razem zareagował nieco głośniej, a ja już zdążyłam pożałować, że powiedziałam to w taki sposób.
- Nie oto mi chodziło, wiesz o tym. - powiedziałam, tym razem podnosząc na niego wzrok. Na co on w tym samym czasie odwrócił głowę, jakby samo patrzenie na mnie wyrządzało mu krzywdę. Chociaż może faktycznie tak było.
Kiedy przez ponad minutę nie odezwał się ani słowem, bezradnie wyciągnęłam rękę, aby ująć jego dłoń i przeprosić za to co zrobiłam.
- Ja bym Ci nigdy tego nie zrobił. - stwierdził ostro, wyrywając swoją dłoń z mojego uścisku - Myślałem... zresztą co Cię obchodzi to co myślałem. - lekceważąco machnął ręką i rzucił mi ostatnie spojrzenie, wyrażające pogardę. Nienawiść, która kryła się w jego oczach, całkowicie mnie zmroziła. Jeszcze nikt nigdy nie popatrzył na mnie w ten sposób. Andrzej nie czekając na odpowiedź, obrócił się na pięcie i powędrował w przeciwną stronę, nie oglądając się za sobą. Byłam zbyt przerażona, żeby za nim zawołać, żeby powiedzieć, że mimo wszystko dalej mi na nim zależy i obchodzi mnie to, co ma do powiedzenia. Nie zebrałam w sobie na tyle odwagi, tylko patrzyłam za nim, aż do momentu, w którym zniknął mi z pola widzenia.


Powoli kierowałam się w stronę mieszkania, czując łzy, które zbierały mi się w oczach. Wiedziałam, że nie będzie to łatwa rozmowa, ale nie chciałam rozstawać się z Andrzejem we wrogich stosunkach. Nie dziwiłam mu się, ani nie miałam do niego żalu, zachował się tak jak postąpiłby każdy, w tym ja. Nigdy nie tolerowałam zdrady. Sama cały czas zadawałam sobie pytanie dlaczego to zrobiłam. Matthew był pijany, zapewne nie wiedział co robi. Jednak z drugiej strony Amerykanin pociągał mnie tak bardzo, że w jednej chwili potrafiłam zapomnieć o tym, że oboje mamy swoje drugie połówki i zobowiązania wobec nich.
Czułam, że pierwsza kropla spływa mi po zimnym policzku. Lekko pociągnęłam nosem i wytarłam ją dłonią, jednak za nią zaczęły spływać kolejne. Nim dotarłam do mieszkania, całą moja twarz była już czerwona, a oczy spuchnięte. Kiedy weszłam do winy, nie mogłam na siebie patrzeć, głównie przez to co zrobiłam Andrzejowi. Mój koszmarny wygląd był dopiero drugim powodem. Zapłakana otworzyłam drzwi do mieszkania, a następnie uklękłam w przedpokoju, objęłam kolana rękami i schowałam w nich głowę, cały czas drżąc na całym ciele.
- Julka? - ze swojej sypialni wyszedł Matt, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
- Miałeś być u Kurka na piwie. - przypomniałam mu, pociągając nosem i wycierając łzy, które ciągle spływały mi po policzkach.
- Dobrze, że nie poszedłem. - powiedział, siadając obok mnie i obejmując mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Cały czas płakałam, trzęsąc się w jego ramionach. Przez dłuższy czas nic nie mówił, tylko po prostu mnie do siebie przytulał, jednak kiedy tylko zdążyłam się już nieco uspokoić, zapytał:
- Co się stało? - w jego głosie słychać było głęboką troskę.
- Andrzej. - chlipnęłam - Rozstaliśmy się. - odetchnęłam głęboko, próbując opanować kolejną fazę płaczu. Chyba mi się to udało, bo z zaszklonych oczu nie spłynęła kolejna łza.
- Zrobił Ci coś? - poczułam, że całe jego ciało się napięło, a głos się obniżył. Spojrzałam na jego idealną w każdym calu twarz. Usta były mocno zaciśnięte, a jego zazwyczaj błękitne jak bezchmurne niebo oczy, przepełniała złość. Teraz były o wiele ciemniejsze, miałam wrażenie, jakby zagnieździła się w nich jakaś burza, która opanowała zarówno jego oczy jak i ciało.
- Nie. - powiedziałam, czując jak Amerykanin nieco się rozluźnia - To ja go skrzywdziłam. - wyznałam i z powrotem położyłam mu głowę na jego silnym ramieniu.
- Co się stało? - zapytał jeszcze raz.
Wzięłam głęboki oddech i stwierdziłam, że muszę mu to powiedzieć. Mogło już nie być lepszej chwili. Próbowałam zebrać w sobie resztki odwagi i chyba najciszej jak mogłam, wyznałam:
- Całowaliśmy się. - mocno zacisnęłam dłonie, czekając na jego reakcję.
- Wiem i to nie raz. - zauważył Matt, a ja szeroko otworzyłam oczy i spojrzałam na niego ze zdziwieniem - Przecież za bardzo się z tym nie ukrywaliście, ale to w tym jest problem? Wronka, aż tak koszmarnie całuje? Czy może ty? - zaśmiał się cicho, chcąc nieco rozładować sytuację.
Głęboko westchnęłam, uświadamiając sobie, że mnie nie zrozumiał. Nie byłam pewna, czy mam w sobie tyle siły, aby spróbować wyjawić mu prawdę jeszcze raz. Jednak jego wyczekujący wzrok, zmusił mnie do tego, aby zrobić kolejny krok.
- Nie ja i on. - zaprzeczyłam - Ja i ty. To miałam na myśli. - szepnęłam, obserwując jego reakcje.
Zobaczyłam zdziwienie, malujące się na twarzy Amerykanina. Lekko rozchylił usta, wpatrując się we mnie jak oniemiały. Jego oczy wyrażały prawdziwe zdezorientowanie.
- Kiedy? Jak to możliwe, że tego nie pamiętam? - spytał, wpatrując się w jakiś punkt na przeciwległej ścianie.
- Prawdopodobnie o jedno piwo z Conte za dużo. - stwierdziłam, czekając aż w końcu powie coś, co mogłoby wiele wyjaśnić. Czy gdyby nie był pijany i wiedział co się dzieje, też by to zrobił? Miliony pytań teraz kotłowały się w mojej głowie, w jego zapewne tak samo. Przez dłuższą chwilę milczeliśmy, każdy bił się ze swoimi myślami. Ja miałam teraz o jedno zmartwienie mniej, wszystko mu wyznałam, czułam w pewnym sensie ulgę. Natomiast nieświadomy niczego wcześniej Matt miał teraz na głowie o jeden problem więcej.
Po kolejnej chwili milczenia zaczynałam się już trochę niecierpliwić. Tak bardzo chciałam żeby coś powiedział, żeby się w końcu odezwał. Myślę, że w tamtej chwili spodziewałam się prawie wszystkiego. Układałam sobie w głowie, różne wersje tego co zaraz mi powie, że żałuje i że nie wiedział co robi lub, że alkohol zawrócił mu w głowie i, że przeprasza. Na samą myśl o tym, po twarzy spłynęła mi następna łza.
- To nie fair, że ty to pamiętasz, a ja nie. - stwierdził i nachylił się nade mną, a ja zamknęłam oczy, czekając na to co za chwilę powie. Jednak zamiast tego, poczułam jak delikatnie zaciska mi palce na zaróżowionych policzkach. Otworzyłam zapłakane oczy i zobaczyłam, że nasze twarze dzielą centymetry. Przejechał kciukiem po moim lewym policzku, aby zetrzeć łzę, która właśnie po nim spływała. Serce mi zatrzepotało i miałam wrażenie, że wyleci zaraz z mojej klatki piersiowej, a żołądek się skurczył do rozmiarów orzecha. Próbowałam złapać oddech, lecz płuca odmawiały mi posłuszeństwa. Widziałam w jego spojrzeniu co zamierza zrobić, a mimo to kiedy mnie pocałował byłam zaskoczona. Zrobił to już drugi raz, tym razem na trzeźwo. Na początku zamierzał chyba jedynie dotknąć delikatnie moich ust, lecz gdy tylko zetknęliśmy się wargami, nie potrafiliśmy się od siebie oderwać. Gwałtownie przylgnął do mnie twarzą, poruszając ustami w szaleńczym tempie. Ciało przestało mnie słuchać, nie miałam już nad nim żadnej kontroli, to było silniejsze od nas obu. Moje dyszenie i jego świszczący oddech odbijały się echem od ścian.
Ten pocałunek był jak iskra w zetknięciu z benzyną, miałam totalny mętlik w głowie. W jednej chwili gwałtownie się ode mnie odsunął, po to aby spojrzeć mi w oczy, ale potem jakby nie potrafił się powstrzymać i jeszcze raz się do mnie zbliżył. Przycisnął swoje ciepłe i miękkie usta do moich po czym zaczął ocierać się nimi o moje wargi.
- Mam przestać? - zapytał szeptem, nie odrywając ode mnie ust.
- Nie wiem... nie mogę myśleć. - odparłam, a kiedy poruszałam ustami, jego usta poruszały się wraz z moimi.
- To chyba dobrze. - stwierdził, uśmiechając się.
Naparł nieco mocniej. Chwycił ustami moją dolną wargę i delikatnie za nią pociągnął. Następnie zanurzył palce w moich włosach i powoli je przeczesał. Miałam wrażenie, że moja głowa eksploduje pod jego dotykiem. Chwycił mój podbródek i złożył na moich ustach ostatni, ostrożny pocałunek, a potem odsunął się pod ścianę i zaczął wpatrywać się w okno. Przez kilka minut trwaliśmy w milczeniu.
- Nie mogę uwierzyć, że mogłem zapomnieć o czymś takim. - powiedział, ujmując moją dłoń w ciepłym uścisku. - Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?
- Bałam się. - wyznałam, próbując zacząć myśleć logicznie, jednak jego bliskość mi na to nie pozwalała.
- Nie było czego. - zapewnił mnie, szepcząc te słowa prosto do mojego ucha, a ja poczułam jego miętowy oddech na swojej szyi. Mimowolnie zwróciłam głowę w jego stronę i po raz kolejny spojrzałam mu głęboko w oczy. Znowu były idealnie błękitne i wróciła do nich radość. Miałam wrażenie, że dostrzegam w nich małe niebieskie iskierki, które dodawały im blasku.
Matt podniósł się z podłogi, a na jego twarz wpełzał uśmiech.
- Połóż się do łóżka, wyglądasz na zmęczoną. - wyciągnął rękę w moją stronę, a ja posłusznie chwyciłam jego dłoń i także wstałam z ziemi, kierując się w stronę swojej sypialni. Ściągnęłam jedynie buty i kurtkę, a następnie rzuciłam je w kąt pokoju. Potem od razu położyłam się do łóżka, nie zawracając sobie głowy ściągnięciem ubrań.
Amerykanin widząc to, pożyczył mi kolorowych snów i obrócił się, aby opuścić pokój.
 -Zaczekaj! - zawołałam za nim, na co on natychmiast się zatrzymał i zwrócił w moją stronę.
- Tak? - zapytał
- Zostań tu dopóki nie zasnę. - poprosiłam, odgarniając kołdrę i robiąc mu miejsce na łóżku.
Siatkarz pokiwał głową i położył się obok mnie, a ja wtuliłam głowę w jego klatkę piersiową, czując, że obejmuje mnie ramieniem. Tamtego wieczoru tylko tak, w cieple bijącym od jego ciała, czułam się bezpieczna.



Już jest! Nie wiem czy wam się podoba, ale to chyba mój ulubiony rozdział :)
Dajcie znać co myślicie w komentarzach, Pani Wena jest wtedy aktywna i sczęśliwa jak nidgy! haha pozdrawiam i do nastąpnego :*

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 9

JULIA


Kiedy rano weszłam do kuchni, Matt już tam siedział i pochłaniał swoje śniadanie. W mieszkaniu było tak cicho, że miałam nadzieję iż jeszcze śpi i będę mogła na spokojnie wszystko przemyśleć. Widać cała nieprzespana noc niewiele mi dała. Niestety Amerykanin zauważył mnie zanim jeszcze zdążyłam wycofać się z pomieszczenia.
- Hej. - powiedział z pełnymi ustami, a ja tylko kiwnęłam głową na powitanie.
Wyglądał całkowicie normalnie, tak jakby nie przejął się naszym wczorajszym pocałunkiem, tymczasem ja nie wiedziałam jak powinnam się zachować, czułam się strasznie niezręcznie. Ponadto miałam wielkie wyrzuty sumienia, bo ten pocałunek mi się podobał... a nie powinien.
Po naszykowaniu sobie śniadania na talerz, usiadłam naprzeciwko niego i położyłam jedzenie na stole. Uważnie się mu przyglądnęłam, mając nadzieję, że w końcu się jakoś wytłumaczy, albo przeprosi... cokolwiek. Powie, że to co zrobił było nie na miejscu, albo wręcz przeciwnie stwierdzi , że niczego  nie żałuje. Po prostu chciałam aby to on przejął inicjatywę, nie chciałam zaczynać tej trudnej rozmowy jako pierwsza.
- Czemu się tak wpatrujesz? Coś nie tak? - zapytał, odruchowo poprawiając swoją fryzurę. Jakby kiedykolwiek mógł w niej wyglądać źle. Domyślam się, że nawet gdyby natrafił na ślepą fryzjerkę a w drodze do domu przejechał go kombajn i tak prezentowałby się perfekcyjnie.
- Nie rób sobie jaj. - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. Nie miałam ochoty na żadne gierki z jego strony, na pewno nie w tej sytuacji.
- Co się stało? - spojrzał na mnie kompletnie zdezorientowany, przerywając jedzenie.
- Dobrze wiesz. - stwierdziłam ostro, chociaż utrzymanie takiego poważnego tonu głosu było dla mnie cholernie trudne podczas gdy spoglądał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami.
- Kurde, przykro mi Julka, ale nie pamiętam z wczoraj... totalnie nic, więc jeżeli coś mi mówiłaś, to opowiedz to jeszcze raz. - poprosił, wyciągając rękę ponad stół i łapiąc mnie za dłoń, która w jednej chwili zaczęła mi się pocić.
- Żartujesz sobie? - spytałam parskając śmiechem, ale tak na prawdę nie było to ani trochę zabawne. Mój organizm zawsze tak reagował kiedy okropnie się denerwowałam.
- Ej wyluzuj. - uśmiechnął się, ukazując rządek swoich białych zębów - Po prostu powtórz mi to, co wczoraj mi mówiłaś. - poprosił jeszcze raz, a kiedy zauważył, że nadal patrzę na niego jak oniemiała dodał - No mówiłaś, że dobrze wiem co, ale nie wiem, więc...
- Okej, łapię. - przerwałam mu, spuszczając głowę i wyrywając rękę z jego uścisku. Poczułam, że żołądek mi się kurczy z nerwów i zaczęłam skubać końcówkę swojej piżamy palcami. Nie wiedziałam jak mam mu to wytłumaczyć. Czy powinnam po prostu powiedzieć mu prosto w twarz, że się całowaliśmy? Przecież skoro tego nie pamięta, to stwierdzi, że jestem chora psychicznie. W moim umyśle zaczęła się rozgrywać walka apropo tego co powinnam teraz zrobić.
- No bo chodzi o to... - zaczęłam, nie wiedząc jak to ubrać w słowa - No bo wczoraj byłeś totalnie pijany jak zresztą wiesz... - zaśmiałam się nerwowo, pytając siebie w duchu co ja właściwie do jasnej cholery robię. Uniosłam powoli wzrok, a kiedy zobaczyłam wpatrującego się we mnie Amerykanina, cała odwaga zniknęła jak bańka mydlana.
- Zresztą nieważne. - stwierdziłam, siląc się do uśmiechu - Miałam wczoraj problem, ale zadzwoniłam dzisiaj do rodziców i wszystko się wyjaśniło. Doła miałam i tyle. - zakończyłam krótko, pośpiesznie wstając od stołu.
- Gdzie idziesz? - zapytał chłopak - Przecież nic nie zjadłaś. - wskazał na pełny talerz, który leżał nietknięty tak, jak postawiłam go tam jakieś dziesięć minut temu.
- Muszę się przewietrzyć. - odparłam, co zresztą było zgodne z prawdą. Czułam, że jeszcze jedna minuta więcej w tym mieszkaniu i po prostu eksploduje. Potrzebowałam przerwy na przemyślenie sobie wszystkiego, co wczoraj miało miejsce.
Narzuciłam na siebie kurtkę i owinęłam się wokół szyi kremową chustą, a następnie założyłam czarne sportowe buty, w których chodziłam na co dzień.
- Na pewno wszystko gra? - zapytał Matt, stojąc u progu kuchni i opierając się o drzwi, sprawiał wrażenie zmartwionego. Ciekawe czy byłby równie przejęty gdybym powiedziała mu o tym co wczoraj wyrabiał.
- Tak, tak. - pokiwałam głową i chowając telefon do kieszeni wyszłam z mieszkania, próbując hamować piekące łzy, które same cisnęły mi się do oczu.


Spacerowałam po parku już ponad godzinę, ale na razie nie miałam zamiaru wracać do domu. Dobrze się czułam z liśćmi, które szeleściły mi pod stopami i z podmuchami wiatru, który lekko smagał mnie po twarzy. Wsadziłam zmarznięte ręce do kieszeni i kopnęłam kamyk, który leżał zaraz u moich stóp. Doszłam do wniosku, że najlepiej będzie obrać taktykę Matta i sama też będę udawać jakby to wszystko się nie zdarzyło. Tak będzie najlepiej, nikogo przez to nie skrzywdzę, może oprócz samej siebie, ale mnie tak czy siak by to przytłaczało, a przynajmniej mogę zminimalizować ofiary. Głęboko odetchnęłam, nabierając w usta świeżego powietrza i ciesząc się chwilą spokoju.
- Julkaaaaaaa! - usłyszałam swoje imię, więc przystanęłam, próbując zlokalizować osobę, która mnie nawoływała. Nagle zobaczyłam, że ktoś mi macha i biegnie w moją stronę. Zmrużyłam oczy, usiłując dostrzec kto zmierza w moją stronę.
- Tu Wlazły, ślepa kuro! - krzyknął mężczyzna, a ja odetchnęłam z ulgą. Jeżeli w ogóle miałam ochotę na jakiekolwiek towarzystwo to tylko i wyłącznie na towarzystwo Mariusza, Winiara, Pita lub Igły. Dzięki bogu to był właśnie jeden z nich.
Gdy już znalazł się przy mnie, przytuliliśmy się na powitanie i ruszyliśmy w dalszy spacer po bełchatowskim parku, który obchodziłam już dzisiaj z 30 razy.
- Poranny trening biegowy? - zapytałam siląc się na uśmiech.
- Tak. - potwierdził, czochrając sobie włosy - Kurde, jakbym wiedział, że dzisiaj kogoś spotkam to z pewnością bym się uczesał. Jeszcze mi tu zaraz wyjedziesz z kamerą jak Igła i potem wykorzystasz to przeciwko mnie! - pogroził mi palcem, a ja obiecałam mu, że nigdy w życiu nie powiem nikomu, jak koszmarną miał dzisiaj fryzurę.
- Jak życie? -  zapytał - A raczej jego brak. - po chwili poprawił się, złośliwie szczerząc zęby w uśmiechu - Wszystkie książki przeczytane, dziennikareczko? Kiedyś będziesz mnie męczyć jak Ci inni? Panie Mariuszu niech pan się na mnie popatrzy. Panie Mariuszu jak smakuje medal? - zniżył głos, starając się naśladować jednego z dziennikarzy - Nie wiem nigdy nie próbowałem! - zaśmiał się w głos, a ja rozbawiona pokręciłam głową.
- Nie śmiej się. Nie każdy jest sportowcem i nie każdy może się obijać jak ty. - odgryzłam się, klepiąc go po ramieniu. - Niektórzy wykonują ciężką pracę przy zatruwaniu życia znanym osobom. Trzeba było się tak nie wybijać i nie być jednym z najlepszych siatkarzy na świecie to może daliby Ci spokój. - wystawiłam w jego stronę język, obiecując, że jak już ukończę studia to nie dam mu ani chwili wytchnienia.
Chwilę sobie jeszcze dopowiadaliśmy, po czym ze śmiechem usiedliśmy na ławce. Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, podziwiając polską, złotą jesień.
- Matt na pewno takiej nie ma w Ameryce. - stwierdził Mario, oczekując potwierdzenia z mojej strony, jednak kiedy go nie otrzymał, uważnie się mi przyjrzał.
- Zrzedła Ci mina, znowu jakaś kłótnia? - zapytał takim głosem, jakby naprawdę go to obchodziło. Spojrzałam na niego z wdzięcznością, w duchu dziękując za zainteresowanie, bo czułam, że muszę się komuś wygadać.
- Uznajmy, że się nie znamy. Zadam Ci czysto retoryczne pytanie. - odrzekłam spokojnie, a on pokiwał głową na znak, że się zgadza.
- Czy kiedykolwiek czułeś coś do osoby, do której nic czuć nie powinieneś? Chociażby z prostego względu, że na przykład masz chłopaka, którego kochasz i... czysto teoretycznie ta druga osoba też kogoś ma... - zaczęłam gadać tak szybko, że brakowało mi powietrza w buzi, plątałam się w swoich własnych słowach, próbując z grubsza wytłumaczyć Mariuszowi o co mi chodzi, a on siedział w skupieniu i mnie słuchał.
- Po pierwsze - zaczął - Nie widzę, żadnego podobieństwa w tej historii do twojego codziennego życia, więc nie wiem skąd wziął się taki problem. - powiedział ironicznie, jednocześnie ciepło się przy tym uśmiechając. - Przesłanie dla inteligentnych. - dodał, wsadzając dłonie do kieszeni swoich czarnych dresów. - Mam tylko jedną radę. Nie przejmuj się innymi, pomyśl o sobie i o swoim szczęściu. Ktoś taki jak ty niewątpliwie na to zasługuje. Jeżeli całe życie będziesz zadręczać się tym co pomyślą inni, nigdy go nie zaznasz. Wiadomo, że trzeba kierować się zdrowym rozsądkiem, nie jest konieczne doprowadzanie innych do depresji kosztem swojego szczęścia. Zaufaj mi, że na wszystko znajdziesz odpowiednie rozwiązanie kiedy przyjdzie czas, a tymczasem... poobserwuj trochę zachowanie ludzi z twojego otoczenia. - zakończył wypowiedź, biorąc głęboki oddech.
- Kogo poobserwować? - zapytałam zmieszana.
- Doskonale wiesz co robić. - odparł, lekko klepiąc mnie po policzku. Jednak miałam wrażenie, że  nie wiem. Może nie przewidział tego, że nie jestem wystarczająco inteligentna, aby połapać się w jego wskazówkach.
Mimo tego o nic więcej nie pytałam. Wstaliśmy z ławki i powoli skierowaliśmy się w stronę mojego mieszkania. Mario sam zaproponował, że mnie odprowadzi. Kiedy szliśmy chodnikiem, pokazałam mu billboard, który znajdował się po drugiej stronie ulicy i od kilku dni, kiedy wychylałam się z okna, mogłam podziwiać uśmiechniętego Mariusza.
- Jakie to uczucie kiedy widzisz siebie na billboardach? - zwolniłam korku, widząc, że zbliżamy się do naszej kamienicy.
- Dziwnie tak przechodzić obok siebie. Poza tym lepiej wyszedłem w czarnej koszulce. - powiedział z dezaprobatą patrząc na drugiego Wlazłego, którego T-shirt emanował bielą.
- Nie jest źle. - stwierdziłam, próbując powstrzymać się od śmiechu - Wiesz jak zamkniesz jedno oko, zmrużysz drugie...
- Ha ha ha komuś się wyostrza żarcik. - oberwałam od siatkarza łokciem w lewy bok.
- Przepraszam... - podeszła do nas jakaś mała dziewczynka, ściskając mocno telefon w ręku. - Mogę prosić o zdjęcie? - zapytała cichym głosem, sprawiając wrażenie lekko przestraszonej.
Mariusz z szerokim uśmiechem oczywiście się zgodził, a ja przejęłam od niej telefon i zrobiłam im wspólną fotkę. Rozpromieniona dziewczynka podziękowała i w podskokach pobiegła do mamy, która stała nieopodal.
- Jedno zdjęcie, a tyle szczęścia. - pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- To cudowne, że w ten sposób mogę wywoływać uśmiech na ich twarzach. Mnie to w zasadzie nic nie kosztuje, a tyle mają radości. - stwierdził rozmarzony, podążając wzrokiem za dziewczynką, która co chwilę się obracała, żeby jeszcze raz spojrzeć na siatkarza.
- Kosztuje Cię to czas. - zauważyłam.
- Masz rację. - zgodził się ze mną kiwając głową - Ale to część mojej pracy, coś jak obowiązek. Oczywiście, że nigdy nie dam rady zrobić tyle zdjęć i podpisać tyle piłek ile oczekiwaliby tego ode mnie kibice. Zawsze kogoś opuszczę, rozczaruje, bo zabraknie mi czasu, ale... wiesz to całkiem miłe. Obcy ludzie chcą mieć z tobą zdjęcie! Mi też to sprawia radochę, takie fajne uczucie... że na serio cenią mnie za to co robię, że robię to dobrze.
- Generalnie masz rację. - przyznałam, ciągnąc go w stronę kamienicy, bo zimno zaczynało mi już doskwierać.
- Zawsze ją mam. - odpowiedział tak jakby było to oczywiste - Że jeszcze tego nie zauważyłaś. - przewrócił oczami, wywołując tym uśmiech na mojej twarzy.
- Dziękuje za szczerą rozmowę i miły spacer. - powiedziałam, gdy już dotarliśmy na miejsce.
- Szampon zawsze gotowy do pomocy. - zasalutował i obdarzył mnie buziakiem w policzek na pożegnanie.
- Zdradzisz mi kiedyś skąd to przezwisko? - zapytałam zaciekawiona, spoglądając na niego spod przymrużonych oczu.
- Chciałabyś. - mrugnął do mnie po czym odwrócił się i pobiegł w stronę swojego domu, który znajdował się na drugim końcu Bełchatowa. Rozczarowana otwarłam drzwi wejściowe, mając nadzieję, że Mario zdąży na obiad, a jego żona nie zarzuci mu, że nawet w te nieliczne dni kiedy mogą być razem on znika gdzieś sobie na cały dzień.
Z zupełnie innym nastawieniem wchodziłam do mieszkania, na mojej twarzy malował się uśmiech, a w sercu spokój. Chyba już wiedziałam co należy zrobić. Mimo tego, że sama myśl o tym przyprawiała mnie o ból brzucha, czułam, że właśnie tak powinnam postąpić. 



I jest! Wyrażajcie proszę swoje opinie w komentarzach bo to bardzo motywuje :)
Piszcie co wam się podoba, a co nie, co należałoby zmienić itp.
Dziesiątka prawdopodobnie w weekend i mogę wam zdradzić, że będzie emocjonująca (przynajmniej taką mam nadzieję ;p) Jak widzicie Szampon złota rada przemówił głównej bohaterece do rozumu. :)

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 8



JULIA

Od naszego wyjazdu do Katowic minął już cały miesiąc, a ja miałam coraz mniej czasu, żeby odwiedzać siatkarzy na treningach. Na uczelni zaczęła się prawdziwa rzeź i ledwo wyrabiałam ze wszystkimi pracami pisemnymi, które miałam do napisania. Siedziałam w książkach całymi dniami, zapisując przy tym kolejne kartki z notatkami. Dodatkowo musiałam być obecna na każdych wykładach, które często odbywały się w czasie trwania meczu i jeżeli chłopcy wygrywali (lub przegrywali, ale to zdarzało się rzadziej) 3:0 to nie było najmniejszej szansy, żebym zdążyła. Skończyło się tym, iż odwiedzałam ich tak rzadko, że sami zaczęli przychodzić do naszego mieszkania, aby się ze mną zobaczyć.
- Boże, jak dobrze, że wybrałem sport. - powiedział Piter, kiedy wchodząc do pokoju z Zuzą, zobaczył mnie z twarzą w książkach, zagraconą wszędzie walającymi się papierami.
Z uśmiechem wstałam od biurka i się z nimi przywitałam.
- Przynieśliśmy Ci ptysie! - zawołała moja przyjaciółka, wymachując mi papierową torebką przed nosem, z której wydobywał się cudowny, słodki zapach.
Wyrwałam jej torbę i włożyłam sobie do ust całego ptysia, brudząc sobie przy tym brodę.
Dopiero potem ich poczęstowałam. Od tej nauki, cała moja kultura wyparowała, chyba wiedza zajęła jej miejsce.
- Co tam macie? - zaciekawiony Matt zaglądnął do mojej sypialni, a kiedy zobaczył, że wstałam od biurka z uznaniem pokiwał głową.
- Tego to się nie spodziewałem. - przyznał - Od czterech dni próbuje ją odciągnąć od tej deski i nic. - zanurzył dłoń w papierowej torbie. - Chyba mogłem wpaść wcześniej na pomysł z ciastkami. - stwierdził, przegryzając ptysia, a biały krem osadził się na jego górnej wardze.
Niewiele myśląc przesunęłam po niej kciukiem, aby go zetrzeć. Jednak kiedy zdałam sobie sprawę z tego co robię, szybko schowałam dłoń za swoimi plecami i zażenowana przeniosłam wzrok na drugą część pokoju.
- Relax and enjoy. - palnął Pit starając się rozładować sytuację i podsuwając mi pod nos torebkę ze słodkościami, a Zuza nadęła policzki, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
Obrzuciłam ją spojrzeniem pełnym dezaprobaty, jednak ona nie wytrzymała tylko parsknęła mi śmiechem prosto w twarz.
- Sorka, coś mi się przypomniało. - machnęła lekceważąco ręką, a rozbawiony Matt spoglądał na nas spod przymrużonych powiek.
- Wynocha, muszę się uczyć. - oznajmiłam im i ponownie siadłam przy biurku a następnie zażyłam Ibuprom na ból głowy i popiłam go wodą.
- Matka wie, że ćpiesz? - zapytał Piotrek, kiedy wychodził z mojej sypialni.
- Piter! - Zuza ponownie zarechotała, a ja pomyślałam, że kiedyś uduszę tą dziewczynę.
- No co, to klasyk. Z kwejka przecież. - odparł wzruszając ramionami, a następnie zamykając za sobą drzwi.
W każdej innej sytuacji pewnie by mnie to rozbawiło, ale zważając na to co przed chwilą zrobiłam, wycierając Mattowi krem z buzi przyprawiło mnie o prawdziwe zażenowanie, więc starając się jak najszybciej o tym zapomnieć po prostu zaczęłam czytać kolejny rozdział z książki, którą wypożyczyłam wczoraj z uniwersyteckiej biblioteki.


Pod wieczór do mojego pokoju wszedł Matt oznajmiając, że wychodzi na trening.
- Tak późno? - zdziwiłam się spoglądając na zegarek.
- Dzisiaj trenujemy na basenie. - wyjaśnił i pomachał mi na pożegnanie, a już sekundę później usłyszałam trzask zamykanych drzwi i jego kroki kiedy zbiegał po schodach.
Zdecydowałam zrobić sobie chwilę przerwy i zrobiłam sobie stos małych kanapeczek ze wszystkim co tylko znalazłam w lodówce, a następnie nalałam sobie sok pomarańczowy do wysokiej szklanki i wygodnie usadowiłam się w salonie. Matthew jak każdy Amerykanin miał obsesję na punkcie soku pomarańczowego, tego napoju nigdy nie mogło zabraknąć w domu, pił go kilka razy dziennie, wariując kiedy przy obiedzie musiał pić herbatę zamiast niego. Już powoli wpajał we mnie ten nawyk i po kilku miesiącach u boku Amerykanina, też zaczęło mi się wydawać dziwne funkcjonowanie bez tego napoju.
Włączyłam telewizor, leciał właśnie jeden z programów, które bardzo lubiłam. Puszczali urywki różnych śmiesznych wywiadów z siatkarzami, a następnie dziennikarze wypowiadali się o tym w studiu. Zaczęłam jeść swoją kolację w chwili gdy na ekranie pojawiła się uśmiechnięta twarz jednego z najlepszych rozgrywających świata - Pawła Zagumnego.
Redaktor: Czy twoja zagrywka tylko sprawia wrażenie prostej do odbioru, czy jest taka rzeczywiście?
Paweł Zagumny: Przyjdź i spróbuj odebrać.

Parsknęłam lekko śmiechem, żałując, że nie zdążyłam jeszcze poznać Gumy, który obecnie reprezentował barwy Resovii Rzeszów. Wielokrotnie słyszałam jak Igła rozmawia z nim przez telefon, śmiejąc się, że są jak wino - im starsi tym lepsi.
Chwilę później w telewizorze ukazał się Marcin Możdżonek, który tak samo jak Paweł zawsze reprezentował sobą spokojną postawę.
- Co sądzisz o sesji Michała Bąkiewicza w  gazecie "Cosmopolitan" kiedy nagi siatkarz zakrywał się jedynie piłką? - zapytał redaktor podsuwając mu mikrofon pod nos.
- Też bym się zgodził na taką sesję, oczywiście bez piłki. - powiedział Możdżon, posyłając w stronę kamer złośliwy uśmieszek.
Prawie zakrztusiłam się sokiem, kiedy usłyszałam wypowiedź środkowego. Na szczęście w porę się opanowałam i odłożyłam szklankę na stół.
Spędziłam przed telewizorem dobre dwie godziny, raz po raz wybuchając śmiechem, gdy słyszałam wypowiedzi niektórych z siatkarzy. Kiedy spojrzałam na zegarek była już godzina 22, więc z ciężkim sercem wyłączyłam telewizor, włożyłam naczynia do zmywarki i leniwie poczłapałam do swojej sypialni aby dokończyć notatki które zaczęłam robić o 8 rano.
Dwie godziny później skończyłam pracę i szczęśliwa odstawiłam książki na bok, obiecując sobie, że już jutro na 100 procent odwiedzę chłopaków i wyjdę gdzieś z Andrzejem, bo nieustannie prosił mnie o to już od kilku dni i zawsze, z przykrością musiałam mu odmawiać.
Nagle uświadomiłam sobie, że mimo późnej pory Matta nadal nie ma w domu. Postanowiłam do niego zadzwonić, jednak miał wyłączony telefon i nie odbierał. Poszłam się myć, będąc pewna, że nim wyjdę z łazienki, siatkarz na pewno już wróci. Jednak kiedy opuściłam łazienkę po półgodzinnej kąpieli jego nadal nie było w domu. Zaniepokojona jeszcze raz wybrałam jego numer, lecz znów odpowiedziała mi poczta głosowa.
Resztę wieczoru spędziłam w salonie, cały czas próbując się do niego dodzwonić, martwiąc się, że coś mu się stało. Już miałam dzwonić do Facundo Conte, z którym Matt przyjaźnił się najbardziej, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Szybko się zerwałam i pobiegłam, żeby otworzyć, mając nadzieję, że to Matt. Kiedy pociągnęłam za klamkę, rzeczywiście ukazał się mi właśnie on, w pełnej okazałości.
- Gdzie ty się włóczyłeś?! - nakrzyczałam na niego, zamykając drzwi - Jest druga w nocy, mogłeś mi dać znać o której wrócisz. Dzwonię do Ciebie od dwóch godzin. - powiedziałam z wyrzutem, zaplatając ręce na klatce piersiowej.
- Przepraszam. - wybełkotał Matt - Byłem z Facu na piwie. - wyjaśnił z plączącym się językiem.
- Na piwie? Chyba dziesięciu. - stwierdziłam już nieco spokojniej, z dezaprobatą kiwając głową. Amerykanin zdecydowanie był w nienajlepszym stanie, a przecież jutro rano czekał go ciężki trening.
- Idź do salonu. Przygotuje Ci herbaty. - westchnęłam, kierując się w stronę kuchni. Nawet nie miałam siły być na niego zła, ważne, że wrócił. Co z tego, że przez kilka godzin umierałam ze strachu, zastanawiając się gdzie on się podział.
Gdy zaparzałam herbatę w największym kubku jakim znalazłam, usłyszałam za sobą cichy szmer, a następnie poczułam, że ktoś obejmuje mnie w pasie. Zaskoczona odwróciłam się i zobaczyłam Matta, który się nade mną pochylał.
- Ale ty jesteś piękna. - stwierdził, wpatrując mi się w oczy.
- Daj spokój, jesteś pijany. - przypomniałam mu, jednak muszę przyznać, że jego słowa sprawiły mi przyjemność.
- Tak, ale jutro będę trzeźwy... a ty nadal będziesz piękna. - szepnął mi prosto do ucha, a ja wyczułam jego oddech na swojej szyi, który sprawił, że po moim ciele przebiegł dreszcz.
- Herbata już gotowa. - odchrząknęłam zawstydzona i lekko go od siebie odsunęłam.
- Nie chcę herbaty. - powiedział, robiąc przy tym niezadowoloną minę i obrzucając kubek obojętnym spojrzeniem.
- To czego chcesz?- westchnęłam, unikając kontaktu wzrokowego, którego usilnie próbował nawiązać.
Nic nie odpowiedział, tylko położył mi dłoń na ramieniu. Przyciągnął mnie do siebie, ujął kosmyk moich włosów i owinął go sobie wokół palca. Drugą dłonią zaczął gładzić mnie po policzku i pochylił się w moją stronę. Nie minęło kilka sekund jak nasze wargi się złączyły. Intensywność tego uczucia całkowicie mnie sparaliżowała.
Na początku całował mnie bardzo delikatnie, ledwie muskał moje wargi swoimi, jakby bał się, że może mnie wystraszyć. Nasze przyspieszone oddechy się zmieszały a ja wyszeptałam:
- Nie... my nie możemy...
Jednak byłam zbyt słaba, żeby się temu sprzeciwić, bo całkowicie się mu poddałam kiedy po chwili delikatnie uniósł wskazującym palcem moją brodę i ponownie odnalazł moje usta.
Tym razem pocałował mnie już mocniej, a mój mózg nie był w stanie wydedukować niczego innego poza parę: „mmmm” które odbijały się echem w mojej głowie. Czułam się cudownie, a zarazem miałam wrażenie, że właśnie kopnął mnie prąd i nie miałam żadnego poczucia świadomości. Oparłam dłonie na jego piersi, a on włożył mi rękę we włosy i przeczesał je palcami. Potem przyciągnął do siebie jeszcze bliżej. Nawet nie zauważyłam kiedy ten nieśmiały pocałunek, przemienił się w dużo bardziej odważny. Matt obejmował mnie coraz mocniej, a ja czułam, że powinnam to przerwać. Nie mogłam robić tego Andrzejowi. Przecież bardzo mi na nim zależało, a Matt był pijany, nawet nie wiedział co robi. Lekko odepchnęłam Amerykanina, a nasze usta się od siebie oderwały, co doprowadziło do cichego jęku, który wyrwał się z moich ust. Byłam kompletnie pozbawiona tchu.
- Co my wyprawiamy?! - wysapałam przerażona, odzyskując świadomość i cały czas myśląc o Andrzeju. W jednej chwili dopadły mnie wielkie wyrzuty sumienia. Dlaczego nie potrafiłam tego przerwać? Czemu w ogóle mu na to pozwoliłam? Schowałam głowę w dłoniach, wstydząc się na niego spojrzeć.
- Idę spać. - odparł Matt i jeszcze raz pogłaskał mnie kciukiem po zarumienionym policzku, a następnie oddalił się do swojej sypialni, zostawiając mnie w kuchni samą z wyrzutami sumienia, które w jednej chwili zalały mnie tak jak fala tsunami, a w mojej głowie zrodziło się pytanie jak ja po tym wszystkim spojrzę Mattowi i Andrzejowi w oczy.



Zdałam sobie sprawę, że chyba zbyt często upijam moich bohaterów haha ale w tej sytuacji nie miałam wyjścia, bo ja tak samo jak wy czekałam na pocałunek Julki i Matta, jednak to wszystko nie może tak szybko skończyć się happy endem...
Dajcie znać czy wam się podobało! Przed końcem przerwy świątecznej postaram wstawić się jeszcze jeden rozdział, więc do następnego :*