sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 8



JULIA

Od naszego wyjazdu do Katowic minął już cały miesiąc, a ja miałam coraz mniej czasu, żeby odwiedzać siatkarzy na treningach. Na uczelni zaczęła się prawdziwa rzeź i ledwo wyrabiałam ze wszystkimi pracami pisemnymi, które miałam do napisania. Siedziałam w książkach całymi dniami, zapisując przy tym kolejne kartki z notatkami. Dodatkowo musiałam być obecna na każdych wykładach, które często odbywały się w czasie trwania meczu i jeżeli chłopcy wygrywali (lub przegrywali, ale to zdarzało się rzadziej) 3:0 to nie było najmniejszej szansy, żebym zdążyła. Skończyło się tym, iż odwiedzałam ich tak rzadko, że sami zaczęli przychodzić do naszego mieszkania, aby się ze mną zobaczyć.
- Boże, jak dobrze, że wybrałem sport. - powiedział Piter, kiedy wchodząc do pokoju z Zuzą, zobaczył mnie z twarzą w książkach, zagraconą wszędzie walającymi się papierami.
Z uśmiechem wstałam od biurka i się z nimi przywitałam.
- Przynieśliśmy Ci ptysie! - zawołała moja przyjaciółka, wymachując mi papierową torebką przed nosem, z której wydobywał się cudowny, słodki zapach.
Wyrwałam jej torbę i włożyłam sobie do ust całego ptysia, brudząc sobie przy tym brodę.
Dopiero potem ich poczęstowałam. Od tej nauki, cała moja kultura wyparowała, chyba wiedza zajęła jej miejsce.
- Co tam macie? - zaciekawiony Matt zaglądnął do mojej sypialni, a kiedy zobaczył, że wstałam od biurka z uznaniem pokiwał głową.
- Tego to się nie spodziewałem. - przyznał - Od czterech dni próbuje ją odciągnąć od tej deski i nic. - zanurzył dłoń w papierowej torbie. - Chyba mogłem wpaść wcześniej na pomysł z ciastkami. - stwierdził, przegryzając ptysia, a biały krem osadził się na jego górnej wardze.
Niewiele myśląc przesunęłam po niej kciukiem, aby go zetrzeć. Jednak kiedy zdałam sobie sprawę z tego co robię, szybko schowałam dłoń za swoimi plecami i zażenowana przeniosłam wzrok na drugą część pokoju.
- Relax and enjoy. - palnął Pit starając się rozładować sytuację i podsuwając mi pod nos torebkę ze słodkościami, a Zuza nadęła policzki, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
Obrzuciłam ją spojrzeniem pełnym dezaprobaty, jednak ona nie wytrzymała tylko parsknęła mi śmiechem prosto w twarz.
- Sorka, coś mi się przypomniało. - machnęła lekceważąco ręką, a rozbawiony Matt spoglądał na nas spod przymrużonych powiek.
- Wynocha, muszę się uczyć. - oznajmiłam im i ponownie siadłam przy biurku a następnie zażyłam Ibuprom na ból głowy i popiłam go wodą.
- Matka wie, że ćpiesz? - zapytał Piotrek, kiedy wychodził z mojej sypialni.
- Piter! - Zuza ponownie zarechotała, a ja pomyślałam, że kiedyś uduszę tą dziewczynę.
- No co, to klasyk. Z kwejka przecież. - odparł wzruszając ramionami, a następnie zamykając za sobą drzwi.
W każdej innej sytuacji pewnie by mnie to rozbawiło, ale zważając na to co przed chwilą zrobiłam, wycierając Mattowi krem z buzi przyprawiło mnie o prawdziwe zażenowanie, więc starając się jak najszybciej o tym zapomnieć po prostu zaczęłam czytać kolejny rozdział z książki, którą wypożyczyłam wczoraj z uniwersyteckiej biblioteki.


Pod wieczór do mojego pokoju wszedł Matt oznajmiając, że wychodzi na trening.
- Tak późno? - zdziwiłam się spoglądając na zegarek.
- Dzisiaj trenujemy na basenie. - wyjaśnił i pomachał mi na pożegnanie, a już sekundę później usłyszałam trzask zamykanych drzwi i jego kroki kiedy zbiegał po schodach.
Zdecydowałam zrobić sobie chwilę przerwy i zrobiłam sobie stos małych kanapeczek ze wszystkim co tylko znalazłam w lodówce, a następnie nalałam sobie sok pomarańczowy do wysokiej szklanki i wygodnie usadowiłam się w salonie. Matthew jak każdy Amerykanin miał obsesję na punkcie soku pomarańczowego, tego napoju nigdy nie mogło zabraknąć w domu, pił go kilka razy dziennie, wariując kiedy przy obiedzie musiał pić herbatę zamiast niego. Już powoli wpajał we mnie ten nawyk i po kilku miesiącach u boku Amerykanina, też zaczęło mi się wydawać dziwne funkcjonowanie bez tego napoju.
Włączyłam telewizor, leciał właśnie jeden z programów, które bardzo lubiłam. Puszczali urywki różnych śmiesznych wywiadów z siatkarzami, a następnie dziennikarze wypowiadali się o tym w studiu. Zaczęłam jeść swoją kolację w chwili gdy na ekranie pojawiła się uśmiechnięta twarz jednego z najlepszych rozgrywających świata - Pawła Zagumnego.
Redaktor: Czy twoja zagrywka tylko sprawia wrażenie prostej do odbioru, czy jest taka rzeczywiście?
Paweł Zagumny: Przyjdź i spróbuj odebrać.

Parsknęłam lekko śmiechem, żałując, że nie zdążyłam jeszcze poznać Gumy, który obecnie reprezentował barwy Resovii Rzeszów. Wielokrotnie słyszałam jak Igła rozmawia z nim przez telefon, śmiejąc się, że są jak wino - im starsi tym lepsi.
Chwilę później w telewizorze ukazał się Marcin Możdżonek, który tak samo jak Paweł zawsze reprezentował sobą spokojną postawę.
- Co sądzisz o sesji Michała Bąkiewicza w  gazecie "Cosmopolitan" kiedy nagi siatkarz zakrywał się jedynie piłką? - zapytał redaktor podsuwając mu mikrofon pod nos.
- Też bym się zgodził na taką sesję, oczywiście bez piłki. - powiedział Możdżon, posyłając w stronę kamer złośliwy uśmieszek.
Prawie zakrztusiłam się sokiem, kiedy usłyszałam wypowiedź środkowego. Na szczęście w porę się opanowałam i odłożyłam szklankę na stół.
Spędziłam przed telewizorem dobre dwie godziny, raz po raz wybuchając śmiechem, gdy słyszałam wypowiedzi niektórych z siatkarzy. Kiedy spojrzałam na zegarek była już godzina 22, więc z ciężkim sercem wyłączyłam telewizor, włożyłam naczynia do zmywarki i leniwie poczłapałam do swojej sypialni aby dokończyć notatki które zaczęłam robić o 8 rano.
Dwie godziny później skończyłam pracę i szczęśliwa odstawiłam książki na bok, obiecując sobie, że już jutro na 100 procent odwiedzę chłopaków i wyjdę gdzieś z Andrzejem, bo nieustannie prosił mnie o to już od kilku dni i zawsze, z przykrością musiałam mu odmawiać.
Nagle uświadomiłam sobie, że mimo późnej pory Matta nadal nie ma w domu. Postanowiłam do niego zadzwonić, jednak miał wyłączony telefon i nie odbierał. Poszłam się myć, będąc pewna, że nim wyjdę z łazienki, siatkarz na pewno już wróci. Jednak kiedy opuściłam łazienkę po półgodzinnej kąpieli jego nadal nie było w domu. Zaniepokojona jeszcze raz wybrałam jego numer, lecz znów odpowiedziała mi poczta głosowa.
Resztę wieczoru spędziłam w salonie, cały czas próbując się do niego dodzwonić, martwiąc się, że coś mu się stało. Już miałam dzwonić do Facundo Conte, z którym Matt przyjaźnił się najbardziej, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Szybko się zerwałam i pobiegłam, żeby otworzyć, mając nadzieję, że to Matt. Kiedy pociągnęłam za klamkę, rzeczywiście ukazał się mi właśnie on, w pełnej okazałości.
- Gdzie ty się włóczyłeś?! - nakrzyczałam na niego, zamykając drzwi - Jest druga w nocy, mogłeś mi dać znać o której wrócisz. Dzwonię do Ciebie od dwóch godzin. - powiedziałam z wyrzutem, zaplatając ręce na klatce piersiowej.
- Przepraszam. - wybełkotał Matt - Byłem z Facu na piwie. - wyjaśnił z plączącym się językiem.
- Na piwie? Chyba dziesięciu. - stwierdziłam już nieco spokojniej, z dezaprobatą kiwając głową. Amerykanin zdecydowanie był w nienajlepszym stanie, a przecież jutro rano czekał go ciężki trening.
- Idź do salonu. Przygotuje Ci herbaty. - westchnęłam, kierując się w stronę kuchni. Nawet nie miałam siły być na niego zła, ważne, że wrócił. Co z tego, że przez kilka godzin umierałam ze strachu, zastanawiając się gdzie on się podział.
Gdy zaparzałam herbatę w największym kubku jakim znalazłam, usłyszałam za sobą cichy szmer, a następnie poczułam, że ktoś obejmuje mnie w pasie. Zaskoczona odwróciłam się i zobaczyłam Matta, który się nade mną pochylał.
- Ale ty jesteś piękna. - stwierdził, wpatrując mi się w oczy.
- Daj spokój, jesteś pijany. - przypomniałam mu, jednak muszę przyznać, że jego słowa sprawiły mi przyjemność.
- Tak, ale jutro będę trzeźwy... a ty nadal będziesz piękna. - szepnął mi prosto do ucha, a ja wyczułam jego oddech na swojej szyi, który sprawił, że po moim ciele przebiegł dreszcz.
- Herbata już gotowa. - odchrząknęłam zawstydzona i lekko go od siebie odsunęłam.
- Nie chcę herbaty. - powiedział, robiąc przy tym niezadowoloną minę i obrzucając kubek obojętnym spojrzeniem.
- To czego chcesz?- westchnęłam, unikając kontaktu wzrokowego, którego usilnie próbował nawiązać.
Nic nie odpowiedział, tylko położył mi dłoń na ramieniu. Przyciągnął mnie do siebie, ujął kosmyk moich włosów i owinął go sobie wokół palca. Drugą dłonią zaczął gładzić mnie po policzku i pochylił się w moją stronę. Nie minęło kilka sekund jak nasze wargi się złączyły. Intensywność tego uczucia całkowicie mnie sparaliżowała.
Na początku całował mnie bardzo delikatnie, ledwie muskał moje wargi swoimi, jakby bał się, że może mnie wystraszyć. Nasze przyspieszone oddechy się zmieszały a ja wyszeptałam:
- Nie... my nie możemy...
Jednak byłam zbyt słaba, żeby się temu sprzeciwić, bo całkowicie się mu poddałam kiedy po chwili delikatnie uniósł wskazującym palcem moją brodę i ponownie odnalazł moje usta.
Tym razem pocałował mnie już mocniej, a mój mózg nie był w stanie wydedukować niczego innego poza parę: „mmmm” które odbijały się echem w mojej głowie. Czułam się cudownie, a zarazem miałam wrażenie, że właśnie kopnął mnie prąd i nie miałam żadnego poczucia świadomości. Oparłam dłonie na jego piersi, a on włożył mi rękę we włosy i przeczesał je palcami. Potem przyciągnął do siebie jeszcze bliżej. Nawet nie zauważyłam kiedy ten nieśmiały pocałunek, przemienił się w dużo bardziej odważny. Matt obejmował mnie coraz mocniej, a ja czułam, że powinnam to przerwać. Nie mogłam robić tego Andrzejowi. Przecież bardzo mi na nim zależało, a Matt był pijany, nawet nie wiedział co robi. Lekko odepchnęłam Amerykanina, a nasze usta się od siebie oderwały, co doprowadziło do cichego jęku, który wyrwał się z moich ust. Byłam kompletnie pozbawiona tchu.
- Co my wyprawiamy?! - wysapałam przerażona, odzyskując świadomość i cały czas myśląc o Andrzeju. W jednej chwili dopadły mnie wielkie wyrzuty sumienia. Dlaczego nie potrafiłam tego przerwać? Czemu w ogóle mu na to pozwoliłam? Schowałam głowę w dłoniach, wstydząc się na niego spojrzeć.
- Idę spać. - odparł Matt i jeszcze raz pogłaskał mnie kciukiem po zarumienionym policzku, a następnie oddalił się do swojej sypialni, zostawiając mnie w kuchni samą z wyrzutami sumienia, które w jednej chwili zalały mnie tak jak fala tsunami, a w mojej głowie zrodziło się pytanie jak ja po tym wszystkim spojrzę Mattowi i Andrzejowi w oczy.



Zdałam sobie sprawę, że chyba zbyt często upijam moich bohaterów haha ale w tej sytuacji nie miałam wyjścia, bo ja tak samo jak wy czekałam na pocałunek Julki i Matta, jednak to wszystko nie może tak szybko skończyć się happy endem...
Dajcie znać czy wam się podobało! Przed końcem przerwy świątecznej postaram wstawić się jeszcze jeden rozdział, więc do następnego :*

16 komentarzy:

  1. W końcu doczekałyśmy się pocałunku Matta i Julki :) Rozdział świetny, czekam z niecierpliwością na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie akcja nabrała szybszego tempa :D Podobno po alkoholu mówi się szczerą prawdę i odwagi przybywa, więc chyba coś jest na rzeczy ;) Ciekawa jestem jak dalej potoczą się relacje Julii i Matta, ale domyślam się, że nie będzie prosto. Już nie mogę doczekać się następnej części. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ze strony Matta mogę ci obiecać, że będzie całkiem prosto haha chyba że mi się coś zmieni w tej mojej głowie, ale jak na razie chyba nie ;)
      pozdrawiam również :*

      Usuń
  3. Bardzo dobry rozdział, wszystko nabiera tępa. Ciekawe jak zareaguje Andrzej gdy dowie się o tym pocałunku.
    To teraz czekać tylko na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. raczej nie będzie zadowolony ;/
      dziękuje za komentarz :*

      Usuń
  4. Rozdział fantastyczny!!!
    Ja jestem ciekawa co na to powie Zuza, bo ona raczej widzi, że ich do siebie ciągnie. Julka się przyjaźni z Zuzą więc powinna jej powiedzieć i po cichu liczę na jakąś złotą radę z jej strony. A Andrzej raczej zadowolony nie będzie.
    Kiedy następny? Bo nie mogę się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Zuza na pewno tu coś pomoże, tak samo jak nasi kochani siatkarze, a następny postaram się do środy zamieścić :)

      Usuń
  5. Oczywiście przeczytałam wczoraj, zaraz po opublikowaniu, ale nie lubię komentować z komórki ;P Rozdział świetny, a tej końcówki to ja się kompletnie nie spodziewałam o.O Nie rozumiem po co Julka jest z Andrzejem, skoro od początku podoba jej się Matt? Przecież wyraźnie ich do siebie ciągnie <3
    Pozdrawiam i weny :*
    U mnie 3 wczoraj dodana, a jutro o 20:00 bd 4 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale do Andrzeja Julkę też trochę ciągnie :) w kilku następnych rozdziałch myślę, że wszystko co do Wronki się wyjaśni
      + przeczytane i skomentowane :*

      Usuń
  6. Trafiłam wczoraj na tego bloga i nie żałuję. Masz talent. Pozdrawiam :* i życzę weny oraz zapraszam na mojego bloga http://zawszeinazawszewellinger.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jejku dziękuje bardzo :*
      o mój boże, Wellinger moja kolejna miłość i kolejny mężuś! haha

      Usuń
  7. Czytałam twoje opowiadanie 'Skok w przeznaczenie' które było świetne, więc wpadłam tutaj z taką myślą. I nie pomyliłam się! Super opko :)
    Julka i Matt się pocałowali :D Ale Wrona chyba nie za bardzo szczęśliwy będzie, co nie ? ;)
    Pozdrawiam i weny ;*
    ps. Zapraszam do siebie :D
    http://zatrzymac---czas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jejku strasznie się cieszę, że Ci się podoba!
      no Wronka tak średnio, zresztą nikt nie byłby zadowolony prawda? :)
      + na pewno wpadnę!!

      Usuń