MATT
Cały ostatni
wieczór spędziłem bardzo dobrze się bawiąc, jednak jedna myśl cały czas nie
dawała mi spokoju. Dziwiło mnie to zbyt mocne zbliżenie Julki do Andrzeja, a może
nawet nie tyle dziwiło, co złościło i irytowało. Nie miałem pojęcia dlaczego
tak jest, ale kiedy zobaczyłem jak się całują o mało co nie podszedłem do nich
i nie odepchnąłem Wrony od dziewczyny. Wiem, że to właściwie nie moja sprawa,
bo mam swoje życie i cudowną dziewczynę, co nie zmienia faktu, że nigdy nie
przepadałem za tym siatkarzem, a że Julię zdążyłem już bardzo polubić, więc
trochę się o nią niepokoiłem.
Kiedy wracaliśmy do domu samochodem, w ogóle nie rozmawialiśmy. Mnie wtedy przepełniała zbyt wielka złość na Andrzeja, żeby się odezwać, a ona najzwyczajniej w świecie była zmęczona. Zasnęła już w połowie drogi do domu. Kiedy zaparkowałem pod kamienicą, nie miałem serca jej budzić, więc wziąłem ją na ręce i wraz z nią w ramionach dotarłem do mieszkania. Wszystkie czynności starałem się wykonywać jak najciszej, żeby tylko jej nie obudzić, a było to dość trudne z dziewczyną na rękach. Potem zaniosłem ją do pokoju i ściągając jej buty z nóg, ułożyłem ją wygodnie na łóżku, a następnie dokładnie przykryłem kołdrą. Jej twarz była taka niewinna kiedy spała, lekko się uśmiechała, co zirytowało mnie jeszcze bardziej, myśląc, że powodem tego uśmiechu może być Andrzej.
Nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić co bym mu zrobił gdyby tylko ją skrzywdził.
Siedziałem nieruchomo na jej łóżku kilka dobrych minut i wpatrywałem się w jej łagodną twarz. Pewnie robiłbym to całą noc gdyby nie mocne zmęczenie, które już od godziny dawało o sobie znać. Wyszedłem więc z pokoju, zamykając za sobą drzwi najciszej jak potrafię, a następnie rzuciłem się na swoje łóżko, nawet nie zmieniając ubrań.
Kiedy wracaliśmy do domu samochodem, w ogóle nie rozmawialiśmy. Mnie wtedy przepełniała zbyt wielka złość na Andrzeja, żeby się odezwać, a ona najzwyczajniej w świecie była zmęczona. Zasnęła już w połowie drogi do domu. Kiedy zaparkowałem pod kamienicą, nie miałem serca jej budzić, więc wziąłem ją na ręce i wraz z nią w ramionach dotarłem do mieszkania. Wszystkie czynności starałem się wykonywać jak najciszej, żeby tylko jej nie obudzić, a było to dość trudne z dziewczyną na rękach. Potem zaniosłem ją do pokoju i ściągając jej buty z nóg, ułożyłem ją wygodnie na łóżku, a następnie dokładnie przykryłem kołdrą. Jej twarz była taka niewinna kiedy spała, lekko się uśmiechała, co zirytowało mnie jeszcze bardziej, myśląc, że powodem tego uśmiechu może być Andrzej.
Nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić co bym mu zrobił gdyby tylko ją skrzywdził.
Siedziałem nieruchomo na jej łóżku kilka dobrych minut i wpatrywałem się w jej łagodną twarz. Pewnie robiłbym to całą noc gdyby nie mocne zmęczenie, które już od godziny dawało o sobie znać. Wyszedłem więc z pokoju, zamykając za sobą drzwi najciszej jak potrafię, a następnie rzuciłem się na swoje łóżko, nawet nie zmieniając ubrań.
Kiedy następnego
dnia się obudziłem była już godzina 12. Słyszałem jak Julka krząta się w
kuchni, więc postanowiłem od razu zwlec się z łóżka. Powitała mnie
półprzytomnym, ale radosnym uśmiechem, wielką szklanką wody i ibupromem.
- Na ból głowy, najlepszy. - powiedziała głosem typowym do tych, które codziennie słyszymy w reklamach i skierowała się w stronę salonu, gdzie położyła się na kanapie, przyciskając dłoń do swojego czoła.
Poszedłem w jej ślady, zamknąłem oczy i usiadłem na olbrzymim fotelu, stojącym na przeciwko sofy. Przez kilka chwil żadne z nas się nie odezwało, jednak w końcu postanowiłem nawiązać jakąś rozmowę.
- Jak się wczoraj bawiłaś? - spytałem.
- Cudownie. - odparła rozmarzonym tonem, co doprowadziło do tego, że zacząłem się już w środku gotować.
- To przez Andrzeja tak "cudownie"? - starałem się, nie wypaść sarkastycznie, ale chyba wyczuła ironię w moim głosie, bo otworzyła oczy i na mnie spojrzała.
- W pewnej części tak. - stwierdziła niepewnie, dalej się mi przypatrując. - A ty?
- Słuchaj Julia... wiem, że nie powinienem się mieszać w nieswoje sprawy... - pociągnąłem dużego łyka wody, ze swojej szklanki - ...ale wiesz jaki jest Wronka. W zeszłym roku miał aż cztery dziewczyny i żadną na stałe. Nie chce, żeby potraktował Cię tak samo jak tamte.
- Nie martw się o mnie. - odparła, jednak tym razem jej ton głosu był nieco oschły.
- Właśnie, że się martwię. Co jak też Cię zostawi, jak tylko się mu znudzisz?
- Po pierwsze nie jesteśmy jeszcze nawet w związku, a po drugie dlaczego miałby to robić? Dlaczego miałabym mu się znudzić? Nie jestem wystarczająco dobra? - posłała w moją stronę oskarżycielskie spojrzenie.
- Dobrze wiesz, że nie to mam na myśli! - złapałem się za głowę, próbując sie opanować.
- Skończmy tą rozmowę, proszę. - odparła nieco słabszym głosem - Poza tym umówiłam się już z Andrzejem na dzisiejszy wieczór i nie zamierzam tego odwoływać.
- Rób co chcesz. - westchnąłem ciężko - Nie będę Cię potem pocieszał. - powiedziałem, chociaż miałem świadomość tego, że w pewnym stopniu kłamie. Nie potrafiłbym patrzeć na jej cierpienie, nic nie robiąc.
- Nikt Cię o to nie prosi! - gwałtownie zerwała się z kanapy i nawet na mnie nie patrząc wybiegła z salonu i weszła do swojego pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
Przez cały dzień praktycznie nie wychodziła ze swojej sypialni, nie licząc kilku wędrówek do toalety czy kuchni, podczas których nie odezwała się do mnie ani jednym słowem.
Pierwsze słowo zamieniła ze mną kiedy wieczorem wychodziła z mieszkania. Wyglądała prześlicznie. Dzisiaj ubrała obcisłe czarne spodnie, a do tego krótką, jasną bluzkę. Włosy, które ponownie zakręciła, swobodnie opadały jej na plecy.
- Wychodzę! - oznajmiła, stojąc w progu salonu. - Nie wiem kiedy wrócę, klucze mam. - zamachała nimi nad swoją głową, po czym obróciła się na pięcie i wyszła.
- Baw się dobrze. - powiedziałem, chociaż byłem pewny, że już tego nie usłyszy. Ponadto nie szczególnie chciałem, żeby dobrze bawiła się z Wroną, jak już powiedziałem, irytowała mnie ich bliska znajomość. Z westchnieniem powróciłem do czytanej książki, starając się o już więcej o tym nie myśleć.
- Na ból głowy, najlepszy. - powiedziała głosem typowym do tych, które codziennie słyszymy w reklamach i skierowała się w stronę salonu, gdzie położyła się na kanapie, przyciskając dłoń do swojego czoła.
Poszedłem w jej ślady, zamknąłem oczy i usiadłem na olbrzymim fotelu, stojącym na przeciwko sofy. Przez kilka chwil żadne z nas się nie odezwało, jednak w końcu postanowiłem nawiązać jakąś rozmowę.
- Jak się wczoraj bawiłaś? - spytałem.
- Cudownie. - odparła rozmarzonym tonem, co doprowadziło do tego, że zacząłem się już w środku gotować.
- To przez Andrzeja tak "cudownie"? - starałem się, nie wypaść sarkastycznie, ale chyba wyczuła ironię w moim głosie, bo otworzyła oczy i na mnie spojrzała.
- W pewnej części tak. - stwierdziła niepewnie, dalej się mi przypatrując. - A ty?
- Słuchaj Julia... wiem, że nie powinienem się mieszać w nieswoje sprawy... - pociągnąłem dużego łyka wody, ze swojej szklanki - ...ale wiesz jaki jest Wronka. W zeszłym roku miał aż cztery dziewczyny i żadną na stałe. Nie chce, żeby potraktował Cię tak samo jak tamte.
- Nie martw się o mnie. - odparła, jednak tym razem jej ton głosu był nieco oschły.
- Właśnie, że się martwię. Co jak też Cię zostawi, jak tylko się mu znudzisz?
- Po pierwsze nie jesteśmy jeszcze nawet w związku, a po drugie dlaczego miałby to robić? Dlaczego miałabym mu się znudzić? Nie jestem wystarczająco dobra? - posłała w moją stronę oskarżycielskie spojrzenie.
- Dobrze wiesz, że nie to mam na myśli! - złapałem się za głowę, próbując sie opanować.
- Skończmy tą rozmowę, proszę. - odparła nieco słabszym głosem - Poza tym umówiłam się już z Andrzejem na dzisiejszy wieczór i nie zamierzam tego odwoływać.
- Rób co chcesz. - westchnąłem ciężko - Nie będę Cię potem pocieszał. - powiedziałem, chociaż miałem świadomość tego, że w pewnym stopniu kłamie. Nie potrafiłbym patrzeć na jej cierpienie, nic nie robiąc.
- Nikt Cię o to nie prosi! - gwałtownie zerwała się z kanapy i nawet na mnie nie patrząc wybiegła z salonu i weszła do swojego pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
Przez cały dzień praktycznie nie wychodziła ze swojej sypialni, nie licząc kilku wędrówek do toalety czy kuchni, podczas których nie odezwała się do mnie ani jednym słowem.
Pierwsze słowo zamieniła ze mną kiedy wieczorem wychodziła z mieszkania. Wyglądała prześlicznie. Dzisiaj ubrała obcisłe czarne spodnie, a do tego krótką, jasną bluzkę. Włosy, które ponownie zakręciła, swobodnie opadały jej na plecy.
- Wychodzę! - oznajmiła, stojąc w progu salonu. - Nie wiem kiedy wrócę, klucze mam. - zamachała nimi nad swoją głową, po czym obróciła się na pięcie i wyszła.
- Baw się dobrze. - powiedziałem, chociaż byłem pewny, że już tego nie usłyszy. Ponadto nie szczególnie chciałem, żeby dobrze bawiła się z Wroną, jak już powiedziałem, irytowała mnie ich bliska znajomość. Z westchnieniem powróciłem do czytanej książki, starając się o już więcej o tym nie myśleć.
JULIA
Kiedy wyszłam z
kamienicy, Andrzej już na mnie czekał. Wyglądał niesamowicie przystojnie.
Czarną koszulę, włożył do swoich jeansowych spodni, a jego fryzura jak zwykle była nienaganna.
- Cześć! - uśmiechnął się na mój widok, a następnie obdarował mnie buziakiem w policzek, łaskocząc mnie przy tym swoim zarostem.
- Nie mogłam się doczekać. - przyznałam, co było prawdą, bo siedzenie samotnie w pokoju przez kilka godzin doprowadzało mnie do szału.
- Miałem taką nadzieję. - roześmiał się, chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- Gdzie idziemy? - zapytałam, poprawiając sobie bluzkę.
- Po prostu pospacerować. - oznajmił - Jest jeszcze ciepło, nie ma nic lepszego niż ciepłe jesienne spacery. - stwierdził i skierował się w stronę parku, a ja razem z nim.
Spędziliśmy razem bardzo miło czas. Andrzej najpierw opowiadał mi o swojej karierze, w zasadzie opisywał mi całe swoje życie z siatkówką, mówiąc, że jeszcze nikomu nie opowiadał tego aż tak bardzo szczegółowo, ale mnie to bardzo zainteresowało, więc chętnie go słuchałam. Potem zapytał mnie o studia dziennikarskie. Opowiedziałam mu o nowych znajomych oraz o wrednych wykładowcach na roku i opisałam mu różne śmieszne zdarzenia jakie zdążyły się wydarzyć na uczelni od mojego przyjazdu tutaj.
- Czasami chciałbym tak normalnie studiować. - stwierdził - Chodzić co tydzień na imprezy, śmiać się z moich wykładowców... no wiesz, wszystko byłoby takie normalne.
- Ale za to nie miałbyś szansy zwiedzić tylu miejsc, poznać tak wspaniałych siatkarzy i co najważniejsze, nie spełniałbyś się w tym co robisz. W końcu siatkówka to twoja pasja, nic nie jej w stanie jej zastąpić.
- Masz rację. - powoli pokiwał głową. - W zasadzie to wiele osób mówiło mi, że nie mam szans na przebicie się do polskiej kadry. Twierdzili, że za późno zacząłem, że inni są lepsi ode mnie i takie różne sprawy, ale nigdy nie pozwoliłem sobie w to uwierzyć.
- I bardzo dobrze. - powiedziałam, mocniej ściskając jego dłoń - Ludzie mówią, że się nie da kiedy sami czegoś nie potrafią. Nie mogą przekonać Cię o tym, że czegoś ci się nie uda zrobić. Wszystko jest możliwe, tylko musisz bardzo, bardzo głęboko w to uwierzyć.
- Ale z Ciebie mądrala. - zaśmiał się, czochrając mi przy tym włosy.
Odpowiedziałam mu tym samym, proponując żebyśmy usiedli na pobliskiej ławce.
- Jak Ci się mieszka z Mattem? - zapytał, kiedy już wygodnie się rozsiedliśmy.
- Dobrze. - odparłam krótko, wtulając swoją głowę w jego ramię - Tylko, że pokłóciliśmy się dzisiaj i źle się z tym czuje. - wyznałam - Już przywykłam do jego towarzystwa i do tego, że prawie cały czas kiedy jesteśmy w domu ze sobą rozmawiamy.
- Co się stało? - objął mnie ramieniem, co sprawiło, że automatycznie się lepiej poczułam.
- Ech... właściwie to taka głupota. - skłamałam, nie bardzo wiedząc, jak mogę wytłumaczyć to Andrzejowi.
- W każdym razie jakbyś chciała się wygadać to jestem. - bardzo spodobało mi się to, że nie naciskał na mnie za bardzo. Kiedy nie chciałam mówić nic więcej, po prostu to uszanował.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, głównie o chłopakach z klubu i o Winiarze, który dał nam wczoraj niezły występ. Z tego co mówił Wronka, Michał nie czuł się dziś najlepiej i od rana nie wyszedł z łóżka. Podobno jest u niego Igła, Dzik i Szampon, żeby dotrzymać mu towarzystwa.
- Szampon... skąd to się właściwie wzięło? - zastanowiłam się.
- Nikt tego nie wie oprócz Mariusza i kilku starszych chłopaków. Nie chcą nam powiedzieć. - przyznał - Ale podobno czasami jego syn go nawet tak nazywa. - zaśmiał się lekko, a jego klatka piersiowa, na której leżałam zaczęła się lekko trząść.
Po pewnym czasie postanowiliśmy wracać do domu, gdyż zaczynało się robić zimno.
Jednak wracaliśmy nie śpiesząc się ani trochę, tylko powoli przemierzając odległość dzielącą nas do kamienicy. Kiedy już dotarliśmy na miejsce, stanęliśmy naprzeciw siebie, a Andrzej odgarnął mi włosy, opadające na buzię.
- Do zobaczenia jutro, mam nadzieję? - spytał po cichu, a ja tylko pokiwałam głową.
Wrona delikatnie ujął moją twarz w swoje chłodne dłonie i powoli zbliżył swoje usta do moich. Znowu się pocałowaliśmy, tym razem z większą namiętnością. Jego ręce zjechały po moich ramionach w dół i zatrzymały się na talii, gwałtownie mnie do siebie przyciągając. Kiedy po raz kolejny brakło nam tchu, oderwaliśmy się od siebie, a on oparł swoje czoło o moje.
- Świetnie dzisiaj spędziłem z Tobą czas. - wyszeptał w moje usta, a ja pokiwałam głową, próbując przekazać mu to samo.
Potem ostatni raz się pocałowaliśmy, a ja zdjęłam jego ręce z mojej talii i ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych, machając mu na pożegnanie.
Andrzej szeroko się uśmiechnął, odmachał mi, a następnie schował swoje dłonie do kieszeni spodni. Nie ruszył się, aż do momentu w którym zamknęłam drzwi i zniknęłam mu z pola widzenia.
Czarną koszulę, włożył do swoich jeansowych spodni, a jego fryzura jak zwykle była nienaganna.
- Cześć! - uśmiechnął się na mój widok, a następnie obdarował mnie buziakiem w policzek, łaskocząc mnie przy tym swoim zarostem.
- Nie mogłam się doczekać. - przyznałam, co było prawdą, bo siedzenie samotnie w pokoju przez kilka godzin doprowadzało mnie do szału.
- Miałem taką nadzieję. - roześmiał się, chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- Gdzie idziemy? - zapytałam, poprawiając sobie bluzkę.
- Po prostu pospacerować. - oznajmił - Jest jeszcze ciepło, nie ma nic lepszego niż ciepłe jesienne spacery. - stwierdził i skierował się w stronę parku, a ja razem z nim.
Spędziliśmy razem bardzo miło czas. Andrzej najpierw opowiadał mi o swojej karierze, w zasadzie opisywał mi całe swoje życie z siatkówką, mówiąc, że jeszcze nikomu nie opowiadał tego aż tak bardzo szczegółowo, ale mnie to bardzo zainteresowało, więc chętnie go słuchałam. Potem zapytał mnie o studia dziennikarskie. Opowiedziałam mu o nowych znajomych oraz o wrednych wykładowcach na roku i opisałam mu różne śmieszne zdarzenia jakie zdążyły się wydarzyć na uczelni od mojego przyjazdu tutaj.
- Czasami chciałbym tak normalnie studiować. - stwierdził - Chodzić co tydzień na imprezy, śmiać się z moich wykładowców... no wiesz, wszystko byłoby takie normalne.
- Ale za to nie miałbyś szansy zwiedzić tylu miejsc, poznać tak wspaniałych siatkarzy i co najważniejsze, nie spełniałbyś się w tym co robisz. W końcu siatkówka to twoja pasja, nic nie jej w stanie jej zastąpić.
- Masz rację. - powoli pokiwał głową. - W zasadzie to wiele osób mówiło mi, że nie mam szans na przebicie się do polskiej kadry. Twierdzili, że za późno zacząłem, że inni są lepsi ode mnie i takie różne sprawy, ale nigdy nie pozwoliłem sobie w to uwierzyć.
- I bardzo dobrze. - powiedziałam, mocniej ściskając jego dłoń - Ludzie mówią, że się nie da kiedy sami czegoś nie potrafią. Nie mogą przekonać Cię o tym, że czegoś ci się nie uda zrobić. Wszystko jest możliwe, tylko musisz bardzo, bardzo głęboko w to uwierzyć.
- Ale z Ciebie mądrala. - zaśmiał się, czochrając mi przy tym włosy.
Odpowiedziałam mu tym samym, proponując żebyśmy usiedli na pobliskiej ławce.
- Jak Ci się mieszka z Mattem? - zapytał, kiedy już wygodnie się rozsiedliśmy.
- Dobrze. - odparłam krótko, wtulając swoją głowę w jego ramię - Tylko, że pokłóciliśmy się dzisiaj i źle się z tym czuje. - wyznałam - Już przywykłam do jego towarzystwa i do tego, że prawie cały czas kiedy jesteśmy w domu ze sobą rozmawiamy.
- Co się stało? - objął mnie ramieniem, co sprawiło, że automatycznie się lepiej poczułam.
- Ech... właściwie to taka głupota. - skłamałam, nie bardzo wiedząc, jak mogę wytłumaczyć to Andrzejowi.
- W każdym razie jakbyś chciała się wygadać to jestem. - bardzo spodobało mi się to, że nie naciskał na mnie za bardzo. Kiedy nie chciałam mówić nic więcej, po prostu to uszanował.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, głównie o chłopakach z klubu i o Winiarze, który dał nam wczoraj niezły występ. Z tego co mówił Wronka, Michał nie czuł się dziś najlepiej i od rana nie wyszedł z łóżka. Podobno jest u niego Igła, Dzik i Szampon, żeby dotrzymać mu towarzystwa.
- Szampon... skąd to się właściwie wzięło? - zastanowiłam się.
- Nikt tego nie wie oprócz Mariusza i kilku starszych chłopaków. Nie chcą nam powiedzieć. - przyznał - Ale podobno czasami jego syn go nawet tak nazywa. - zaśmiał się lekko, a jego klatka piersiowa, na której leżałam zaczęła się lekko trząść.
Po pewnym czasie postanowiliśmy wracać do domu, gdyż zaczynało się robić zimno.
Jednak wracaliśmy nie śpiesząc się ani trochę, tylko powoli przemierzając odległość dzielącą nas do kamienicy. Kiedy już dotarliśmy na miejsce, stanęliśmy naprzeciw siebie, a Andrzej odgarnął mi włosy, opadające na buzię.
- Do zobaczenia jutro, mam nadzieję? - spytał po cichu, a ja tylko pokiwałam głową.
Wrona delikatnie ujął moją twarz w swoje chłodne dłonie i powoli zbliżył swoje usta do moich. Znowu się pocałowaliśmy, tym razem z większą namiętnością. Jego ręce zjechały po moich ramionach w dół i zatrzymały się na talii, gwałtownie mnie do siebie przyciągając. Kiedy po raz kolejny brakło nam tchu, oderwaliśmy się od siebie, a on oparł swoje czoło o moje.
- Świetnie dzisiaj spędziłem z Tobą czas. - wyszeptał w moje usta, a ja pokiwałam głową, próbując przekazać mu to samo.
Potem ostatni raz się pocałowaliśmy, a ja zdjęłam jego ręce z mojej talii i ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych, machając mu na pożegnanie.
Andrzej szeroko się uśmiechnął, odmachał mi, a następnie schował swoje dłonie do kieszeni spodni. Nie ruszył się, aż do momentu w którym zamknęłam drzwi i zniknęłam mu z pola widzenia.
MATT
Widziałem zza
okna całą rozgrywającą się pomiędzy nimi scenę i nie mogę powiedzieć, że ani
trochę to na mnie nie wpłynęło. Byłem wściekły, sam nie wiem dlaczego i o co.
Sposób w jaki ją obejmował i to jak długo się całowali było wręcz nie do zniesienia.
Musiałem jednak udawać, że nic nie widziałem i że nie zrobiło to na mnie najmniejszego wrażenia, więc kiedy Julka wróciła do domu, oczywiście cała w skowronkach, siedziałem spokojnie na fotelu, czytając książkę. Dokładnie tak jak zastała mnie kiedy wychodziła z mieszkania. Kiedy weszła do salonu podniosłem na chwilę wzrok, po to by po chwili powrócić do lektury. Wiem, że powinienem się odezwać, ale przez złość jaka we mnie siedziała, nie byłem w stanie wypowiedzieć nawet słowa,
- Nie zapytasz jak było? - spytała mnie dziewczyna, ściągając buty.
- Zakładam, że cudownie. - stwierdziłem nie podnosząc wzroku znad książki.
- Na prawdę nie wiem o co Ci chodzi. - prychnęła Julka, opierając się o framugę drzwi do salonu. - Nie potrafisz się cieszyć, że sobie kogoś znalazłam? Myślałam, że między innymi na tym polega przyjaźń... - zawiesiła głos, czekając aż coś powiem.
Jednak ja nic nie powiedziałem. Miałem powiedzieć, że sie nie cieszę? Że nie sprawia mi frajdy oglądanie jej z innym facetem? To byłoby co najmniej dziwne, zważając na to, że mam dziewczynę, którą bardzo kocham. Milczałem więc, a ona tylko wzruszyła ramionami i wycofała się do swojego pokoju, trzaskając głośno drzwiami. Już drugi raz w ciągu tego dnia.
Sposób w jaki ją obejmował i to jak długo się całowali było wręcz nie do zniesienia.
Musiałem jednak udawać, że nic nie widziałem i że nie zrobiło to na mnie najmniejszego wrażenia, więc kiedy Julka wróciła do domu, oczywiście cała w skowronkach, siedziałem spokojnie na fotelu, czytając książkę. Dokładnie tak jak zastała mnie kiedy wychodziła z mieszkania. Kiedy weszła do salonu podniosłem na chwilę wzrok, po to by po chwili powrócić do lektury. Wiem, że powinienem się odezwać, ale przez złość jaka we mnie siedziała, nie byłem w stanie wypowiedzieć nawet słowa,
- Nie zapytasz jak było? - spytała mnie dziewczyna, ściągając buty.
- Zakładam, że cudownie. - stwierdziłem nie podnosząc wzroku znad książki.
- Na prawdę nie wiem o co Ci chodzi. - prychnęła Julka, opierając się o framugę drzwi do salonu. - Nie potrafisz się cieszyć, że sobie kogoś znalazłam? Myślałam, że między innymi na tym polega przyjaźń... - zawiesiła głos, czekając aż coś powiem.
Jednak ja nic nie powiedziałem. Miałem powiedzieć, że sie nie cieszę? Że nie sprawia mi frajdy oglądanie jej z innym facetem? To byłoby co najmniej dziwne, zważając na to, że mam dziewczynę, którą bardzo kocham. Milczałem więc, a ona tylko wzruszyła ramionami i wycofała się do swojego pokoju, trzaskając głośno drzwiami. Już drugi raz w ciągu tego dnia.
Tadam, oto piąteczka! Napisałam ją szybko, bo coś miałam wenę w ten weekend. Mam nadzieję, że się podoba, piszcie w komentarzach co myślicie o zaistniałej sytuacji :)
*
http://katalog-opowiadan.blogspot.com/
*
http://katalog-opowiadan.blogspot.com/
Warto było wstać półprzytomną :D To jest takie świetne :3
OdpowiedzUsuńMatthew chyba zakochany jest w dwóch dziewczynach...
Zapowiada się nieźle <3
Pozdrawiam i weny ;*
Zaczęłam czytać Twoje opowiadanie i póki co podoba mi się :) Fajnie, że pojawia się perspektywa nie tylko Julii, ale też Matta. Ktoś tu ma chyba problem ze zdefiniowaniem w pełni swoich uczuć. Sytuacja zaczyna się rozwijać i zapowiada się coraz ciekawiej także już czekam na następną część.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
OMG dziewczynoo ! Świetnie piszesz,po prostu cudo *0* Nie mg się oderwać od twojego bloga .Chce SB przeczytać kolejny rozdział a tu nie ma :CC z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ! :))
OdpowiedzUsuń