JULIA
Rano obudziłam
się z głośnym łoskotem, lądując na ziemi.
- Auć! - krzyknęłam i zaczęłam masować swoją głowę - Cholernie mało miejsca w tym łóżku. - stwierdziłam i niezadowolona wstałam z podłogi.
- Może dlatego, że całą noc spałaś w nie swoim? - zasugerował mi Matt, leżący na tym samym łóżku, z którego przed momentem spadłam.
Rozwarłam buzie ze zdziwienia i rozglądnęłam się po pokoju. Po całym pomieszczeniu walały się ciuchy, które na pewno nie należały do mnie, z szafy wystawała para butów, które były dwa razy większe niż moja stopa.
- Chyba pomyliłam pokoje. - głośno przełknęłam ślinę, starając się nie patrzyć na Amerykanina, który nadal spokojnie leżał na łóżku, a dodatkowo bez koszulki. - Nikt z tobą nie śpi? - wskazałam na drugie, puste łóżko, które znajdowało się po przeciwległej stronie pokoju.
- Facu także nie trafił dziś do siebie. - stwierdził Matt - Radziłbym Ci sprawdzić pokój, może teraz leży z Zuzą w jednym łóżku. - dodał po czym położył swoją głowę na białej poduszce.
Lekko parsknęłam śmiechem, po czym zawstydzona odwróciłam wzrok. Przez chwilę stałam na środku pokoju nic nie mówiąc i już miałam wychodzić kiedy odezwał się siatkarz.
- Przez połowę nocy okładałaś mnie po twarzy. - poinformował mnie z uśmiechem.
- Widocznie Ci się należało. - mruknęłam, pomijając to, że często w nocy mam jakieś niekontrolowane ruchy, przez co nikt nie wytrzymał jeszcze ze mną więcej niż dwie noce w jednym łóżku. Miało to swoje plusy bo na każdych wycieczkach szkolnych, pojedyncze łóżko należało w całości do mnie.
- Wiem. - potaknął, co wywołało u mnie zdziwienie. - Przepraszam, ja po prostu... ja tylko... - zaczął plątać się w słowach nie wiedząc co powiedzieć. - Obawiam się, że mój polski jest zbyt słaby, żebym potrafił to wyjaśnić. - stwierdził, po czym wstał z łóżka i stanął na przeciw mnie.
- Przepraszam. - powtórzył, po czym objął mnie swoimi szerokimi ramionami, a ja wtuliłam się w jego bark, próbując zignorować gęsią skórkę, która pojawiła się na moim ciele w chwili gdy przycisnął mnie do swojej gołej klatki piersiowej.
- Ok, koniec tego dobrego. - z ciężkim sercem oderwałam się od Amerykanina i podeszłam do drzwi, na których widniał numerek 9. - Faktycznie, ja przecież mieszkam w szóstce. - klepnęłam się dłonią w czoło i chwyciłam za klamkę.
- Nie było tak źle. Poza tym, że strasznie głośno chrapiesz. - zaśmiał się Matt, kładąc swoje dłonie na biodrach.
- Wcale nie chrapie! - zaprzeczyłam oburzona i rzuciłam w niego parą skarpetek, która akurat nawinęła się pod moje nogi, po czym wyszłam z jego pokoju, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- Auć! - krzyknęłam i zaczęłam masować swoją głowę - Cholernie mało miejsca w tym łóżku. - stwierdziłam i niezadowolona wstałam z podłogi.
- Może dlatego, że całą noc spałaś w nie swoim? - zasugerował mi Matt, leżący na tym samym łóżku, z którego przed momentem spadłam.
Rozwarłam buzie ze zdziwienia i rozglądnęłam się po pokoju. Po całym pomieszczeniu walały się ciuchy, które na pewno nie należały do mnie, z szafy wystawała para butów, które były dwa razy większe niż moja stopa.
- Chyba pomyliłam pokoje. - głośno przełknęłam ślinę, starając się nie patrzyć na Amerykanina, który nadal spokojnie leżał na łóżku, a dodatkowo bez koszulki. - Nikt z tobą nie śpi? - wskazałam na drugie, puste łóżko, które znajdowało się po przeciwległej stronie pokoju.
- Facu także nie trafił dziś do siebie. - stwierdził Matt - Radziłbym Ci sprawdzić pokój, może teraz leży z Zuzą w jednym łóżku. - dodał po czym położył swoją głowę na białej poduszce.
Lekko parsknęłam śmiechem, po czym zawstydzona odwróciłam wzrok. Przez chwilę stałam na środku pokoju nic nie mówiąc i już miałam wychodzić kiedy odezwał się siatkarz.
- Przez połowę nocy okładałaś mnie po twarzy. - poinformował mnie z uśmiechem.
- Widocznie Ci się należało. - mruknęłam, pomijając to, że często w nocy mam jakieś niekontrolowane ruchy, przez co nikt nie wytrzymał jeszcze ze mną więcej niż dwie noce w jednym łóżku. Miało to swoje plusy bo na każdych wycieczkach szkolnych, pojedyncze łóżko należało w całości do mnie.
- Wiem. - potaknął, co wywołało u mnie zdziwienie. - Przepraszam, ja po prostu... ja tylko... - zaczął plątać się w słowach nie wiedząc co powiedzieć. - Obawiam się, że mój polski jest zbyt słaby, żebym potrafił to wyjaśnić. - stwierdził, po czym wstał z łóżka i stanął na przeciw mnie.
- Przepraszam. - powtórzył, po czym objął mnie swoimi szerokimi ramionami, a ja wtuliłam się w jego bark, próbując zignorować gęsią skórkę, która pojawiła się na moim ciele w chwili gdy przycisnął mnie do swojej gołej klatki piersiowej.
- Ok, koniec tego dobrego. - z ciężkim sercem oderwałam się od Amerykanina i podeszłam do drzwi, na których widniał numerek 9. - Faktycznie, ja przecież mieszkam w szóstce. - klepnęłam się dłonią w czoło i chwyciłam za klamkę.
- Nie było tak źle. Poza tym, że strasznie głośno chrapiesz. - zaśmiał się Matt, kładąc swoje dłonie na biodrach.
- Wcale nie chrapie! - zaprzeczyłam oburzona i rzuciłam w niego parą skarpetek, która akurat nawinęła się pod moje nogi, po czym wyszłam z jego pokoju, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- Gdzie to się
spędziło noc? - było to pierwsze zdanie, jakie usłyszałam po przekroczeniu
progu pokoju, tym razem mojego.
- Pomyliłam sobie 6 z 9... i przez przypadek weszłam Mattowi do łóżka. - wyznałam Zuzie, siadając na łóżku i chowając głowę w dłoniach.
- Połączenie cyferek 6 i 9 daje 69, czy było równie gorąco jak mi się zdaje? Nawet liczby na to wskazują! - zaczęła się głośno śmiać, za co ukarałam ją ostrym spojrzeniem - Plus, daruj sobie takie przypadki Julcia, jestem pewna, że zrobiłaś to z całkowitą premedytacją.
- Ale ty jesteś głupia. - pokręciłam z westchnieniem głową, usilnie powstrzymując uśmiech i otworzyłam drzwi łazienki, aby się odświeżyć, zostawiając przy tym Zuzę, która skręcała się w pokoju ze śmiechu.
- Pomyliłam sobie 6 z 9... i przez przypadek weszłam Mattowi do łóżka. - wyznałam Zuzie, siadając na łóżku i chowając głowę w dłoniach.
- Połączenie cyferek 6 i 9 daje 69, czy było równie gorąco jak mi się zdaje? Nawet liczby na to wskazują! - zaczęła się głośno śmiać, za co ukarałam ją ostrym spojrzeniem - Plus, daruj sobie takie przypadki Julcia, jestem pewna, że zrobiłaś to z całkowitą premedytacją.
- Ale ty jesteś głupia. - pokręciłam z westchnieniem głową, usilnie powstrzymując uśmiech i otworzyłam drzwi łazienki, aby się odświeżyć, zostawiając przy tym Zuzę, która skręcała się w pokoju ze śmiechu.
Nasze kolejne
dni były podobne do pierwszego. Na początek dnia jedliśmy zdrowe śniadanie w
olbrzymiej stołówce w hotelu, następnie ja z Zuzą szłyśmy na miasto, albo na
zakupy, lub po prostu powłóczyć się i pogadać. W ostatnim dniu kupiłam sobie
śliczną kremową sukienkę, miała rękawy 3/4, z tyłu na plecach koronkę, była
obcisła w tułowiu, a od pasa w dół rozchodziła się w swobodne fale.
Po naszych podbojach na mieście, szłyśmy prosto do katowickiego Spodka, by wspierać chłopaków w kolejnych meczach, które na 4 spotkania, 3 były wygranymi. Tym razem nie udało im się pokonać Resovii Rzeszów, w której cała drużyna dzielnie walczyła m.in nasz kochany Paul. Po spotkaniach zwykle od razu udawaliśmy się do hotelu autokarem, a po obiadokolacji każdy lądował w swoim pokoju z niewielkim nastrojem na zabawę, jaką urządziliśmy sobie pierwszego dnia. Resztę wyjazdu siatkarze postanowili spędzić spokojnie, w czym całkowicie ich poparłam. Mimo tego się nie nudziliśmy gdyż pod wieczór zawsze witało do naszego pokoju kilku chłopaków m.in Piotrek z Andrzejem. Dwa razy nawet przyszedł do nas Dima, ze smutkiem powtarzając, że: Nie ma śniega.
Kiedy wracaliśmy autokarem do Bełchatowa siedziałam tym razem z Mariuszem Wlazłym, jednak nadal nie odważyłam się zasnąć, bo wiedziałam, że z atakującego też jest niezłe ziółko, mimo, że może na pierwszy rzut oka na takiego nie wyglądał, lecz już przez te kilka miesięcy zdążyłam dobrze poznać bełchatowską drużynę. Na sam koniec podróży, kierowca puścił nam karaoke, w której oczywiście królował Winiar, śpiewając na cały autobus jakieś polskie disco-polo. Już po pierwszej piosence dołączyła się do niego cała drużyna, oprócz obcokrajowców, którzy niestety nie znali polskich hitów. Tylko Facu, w przerwach, kiedy z głośników wydobywała się sama melodia dodawał kilka zdań od siebie i przeraźliwie fałszując, śpiewał:
"Paaaanie Prezeesie kooocham Paaana!" lub "Czy twoooja duuupa jeest gotowaaaa".
Wszyscy mieli z niego niezły ubaw, a jego śpiewy upamiętnił Igła w swojej kamerze, oznajmiając, że jego solówki zrobią furorę na YouTubie i polskie fanki oszaleją na jego punkcie.
Po kilku godzinach jazdy nareszcie dotarliśmy do celu i z ulgą wysiedliśmy z ciasnego autobusu. Andrzej wyciągnął z bagażnika moją walizkę i szedł ze mną przez cały parking, żeby wsadzić ją do samochodu Matta, z którym miałam wrócić do domu.
- Dziękuje. - powiedziałam i wspięłam się na palce, żeby go pocałować, jednak Wronka i tak musiał się do mnie schylić, bo trafiłam w jego brodę.
- Nie ma za co. - odszepnął mi do ucha po czym włożył torbę do BMW Amerykanina i zatrzasnął drzwi do bagażnika. - Spotkamy się jeszcze dzisiaj? - zapytał odgarniając mi włosy z czoła.
- Bądź o 20. - uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu, gdzie czekał na mnie wyraźnie zniecierpliwiony Matt, gdyż stukał swoimi palcami o kierownice. Mimo tego nic nie powiedział, tylko lekko się do mnie uśmiechnął w przednim lusterku i powoli wycofał swoje auto, by po chwili wyjechać z parkingu na drogę prowadzącą do naszego mieszkania.
Po naszych podbojach na mieście, szłyśmy prosto do katowickiego Spodka, by wspierać chłopaków w kolejnych meczach, które na 4 spotkania, 3 były wygranymi. Tym razem nie udało im się pokonać Resovii Rzeszów, w której cała drużyna dzielnie walczyła m.in nasz kochany Paul. Po spotkaniach zwykle od razu udawaliśmy się do hotelu autokarem, a po obiadokolacji każdy lądował w swoim pokoju z niewielkim nastrojem na zabawę, jaką urządziliśmy sobie pierwszego dnia. Resztę wyjazdu siatkarze postanowili spędzić spokojnie, w czym całkowicie ich poparłam. Mimo tego się nie nudziliśmy gdyż pod wieczór zawsze witało do naszego pokoju kilku chłopaków m.in Piotrek z Andrzejem. Dwa razy nawet przyszedł do nas Dima, ze smutkiem powtarzając, że: Nie ma śniega.
Kiedy wracaliśmy autokarem do Bełchatowa siedziałam tym razem z Mariuszem Wlazłym, jednak nadal nie odważyłam się zasnąć, bo wiedziałam, że z atakującego też jest niezłe ziółko, mimo, że może na pierwszy rzut oka na takiego nie wyglądał, lecz już przez te kilka miesięcy zdążyłam dobrze poznać bełchatowską drużynę. Na sam koniec podróży, kierowca puścił nam karaoke, w której oczywiście królował Winiar, śpiewając na cały autobus jakieś polskie disco-polo. Już po pierwszej piosence dołączyła się do niego cała drużyna, oprócz obcokrajowców, którzy niestety nie znali polskich hitów. Tylko Facu, w przerwach, kiedy z głośników wydobywała się sama melodia dodawał kilka zdań od siebie i przeraźliwie fałszując, śpiewał:
"Paaaanie Prezeesie kooocham Paaana!" lub "Czy twoooja duuupa jeest gotowaaaa".
Wszyscy mieli z niego niezły ubaw, a jego śpiewy upamiętnił Igła w swojej kamerze, oznajmiając, że jego solówki zrobią furorę na YouTubie i polskie fanki oszaleją na jego punkcie.
Po kilku godzinach jazdy nareszcie dotarliśmy do celu i z ulgą wysiedliśmy z ciasnego autobusu. Andrzej wyciągnął z bagażnika moją walizkę i szedł ze mną przez cały parking, żeby wsadzić ją do samochodu Matta, z którym miałam wrócić do domu.
- Dziękuje. - powiedziałam i wspięłam się na palce, żeby go pocałować, jednak Wronka i tak musiał się do mnie schylić, bo trafiłam w jego brodę.
- Nie ma za co. - odszepnął mi do ucha po czym włożył torbę do BMW Amerykanina i zatrzasnął drzwi do bagażnika. - Spotkamy się jeszcze dzisiaj? - zapytał odgarniając mi włosy z czoła.
- Bądź o 20. - uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu, gdzie czekał na mnie wyraźnie zniecierpliwiony Matt, gdyż stukał swoimi palcami o kierownice. Mimo tego nic nie powiedział, tylko lekko się do mnie uśmiechnął w przednim lusterku i powoli wycofał swoje auto, by po chwili wyjechać z parkingu na drogę prowadzącą do naszego mieszkania.
ANDRZEJ
Na godzinę przed
spotkaniem z Julią, zauważyłem, że mam ze sobą dokumenty Zbyszka. Pewnie przez
przypadek wsadziłem je do swojej torby, kiedy się pakowaliśmy w katowickim
hotelu. Prawie zawsze mieszkam z Karolem, ale zdecydowaliśmy się na zmianę i on
poszedł do Kurka, a ja zdecydowałem się dzielić pokój z Bartmanem. Na początku
chciałem oddać mu te dokumenty dopiero na treningu, ale że jutro była sobota i
mieliśmy dla siebie cały weekend odpoczynku, stwierdziłem, że lepiej będzie
zawieść mu je do mieszkania, na wypadek gdyby ich potrzebował. Ubrałem się już
jak na spotkanie z moją dziewczyną, aby nie musieć dwa razy jeździć i po drodze
zahaczyłem o mieszkanie Zibiego.
Podjechałem pod blok i wyskoczyłem z auta, żeby jak najszybciej się z tym uwinąć, była dopiero 19.30 więc miałem jeszcze pół godziny czasu. Drzwi wejściowe były otwarte, więc nie było nawet potrzeby dzwonienia domofonem. Wyjechałem windą na ostatnie piętro i nacisnąłem dzwonek do drzwi nr 16, bo pod takim numerem mieszkał mój kolega.
Usłyszałem za drzwiami jakieś zamieszanie, ktoś biegał po całym przedpokoju, jednak spokojnie czekałem na otwarcie drzwi. Trwało to dość długo, więc zacząłem się już niecierpliwić, jednak zanim zdążyłem nacisnąć dzwonek po raz drugi, przed moimi oczami ukazał się Zbyszek.
- Zakosiłem ci dokumenty. - poinformowałem go unosząc w górę mały folder.
- O dzięki. - Bartman, przeczesał rozczochrane włosy i poprawił swoją niedopiętą do końca koszulę. W chwili gdy już miał zamykać drzwi, zobaczyłem za jego plecami jakiś ruch. Wychyliłem się za próg i ujrzałem Dianę, dziewczynę Matta, która speszona stała za jego plecami.
- Okeej. - uniosłem ręce w geście kapitulacji i jak zamurowany stanąłem na przeciw Zibiego, nie wiedząc co powiedzieć. - Bawcie się dobrze? Czy coś... - wybąkałem i cały czas w szoku obróciłem się na pięcie i wsiadłem do windy, naciskając przycisk: zero.
Kiedy winda zjechała na sam parter, pośpiesznie wyszedłem z budynku, nie chcąc myśleć o tym co właśnie zobaczyłem. Jednak kiedy wsiadałem do samochodu z bloku wybiegła Diana i szybkim krokiem podeszła do mojego auta. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem, nie wiedząc czego się spodziewać.
- Nie wiem... nie wiem co... - zaczęła, ciężko dysząc po swoim biegu - Słuchaj, nie możesz nic powiedzieć Mattowi. - spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem, a jej oczy zrobiły się szkliste. - Ja go bardzo kocham, tylko po prostu... odkąd pojawiła się Julia, zaczęłam się czuć przez niego odpychana... Zapewniał, że mnie kocha, ale ja po prostu nie widziałam tego w jego gestach, wiesz? - chwyciła mnie za ramię, jakby oczekując, że to zrozumiem - Nie mów mu nic, proszę. On nie może się dowiedzieć. - teraz już naprawdę zaczęła płakać, a jej ręce drżały.
Stałem przez chwilę w milczeniu, próbując przetrawić jej słowa. Czyżby Matt czuł coś do Julki, że Diana przestała się mu czuć potrzebna? Zawsze uważał ich za parę idealną i chciał, żeby jego związek z Julią był tak samo kolorowy jak ich. Był pewien, że u nich wszystko cudownie się układa.
- Proszę. - powtórzyła Diana, łamiącym się głosem, widząc brak reakcji z jego strony.
- Zawrzyjmy układ. - powiedziałem, sam nie wiedząc dlaczego to robie, ale słowa tej dziewczyny mnie mocno zaniepokoiły. - Ja nie powiem nic Mattowi, a ty będziesz trzymać go z dala od mojej dziewczyny.
Blondynka lekko pokiwała głową, mocno zaciskając usta i spuszczając wzrok.
- Dobrze. - powiedziała słabym głosem, a następnie cały czas wbijając oczy w ziemie, skierowała się w stronę bloku, z którego przed chwilą wyszła.
Natomiast ja wsiadłem do samochodu i odpaliłem go, kierując się w stronę mieszkania Julii, jeszcze nie bardzo rozumiejąc to co się przed chwilą wydarzyło. Dotarło to do mnie z czasem...
Podjechałem pod blok i wyskoczyłem z auta, żeby jak najszybciej się z tym uwinąć, była dopiero 19.30 więc miałem jeszcze pół godziny czasu. Drzwi wejściowe były otwarte, więc nie było nawet potrzeby dzwonienia domofonem. Wyjechałem windą na ostatnie piętro i nacisnąłem dzwonek do drzwi nr 16, bo pod takim numerem mieszkał mój kolega.
Usłyszałem za drzwiami jakieś zamieszanie, ktoś biegał po całym przedpokoju, jednak spokojnie czekałem na otwarcie drzwi. Trwało to dość długo, więc zacząłem się już niecierpliwić, jednak zanim zdążyłem nacisnąć dzwonek po raz drugi, przed moimi oczami ukazał się Zbyszek.
- Zakosiłem ci dokumenty. - poinformowałem go unosząc w górę mały folder.
- O dzięki. - Bartman, przeczesał rozczochrane włosy i poprawił swoją niedopiętą do końca koszulę. W chwili gdy już miał zamykać drzwi, zobaczyłem za jego plecami jakiś ruch. Wychyliłem się za próg i ujrzałem Dianę, dziewczynę Matta, która speszona stała za jego plecami.
- Okeej. - uniosłem ręce w geście kapitulacji i jak zamurowany stanąłem na przeciw Zibiego, nie wiedząc co powiedzieć. - Bawcie się dobrze? Czy coś... - wybąkałem i cały czas w szoku obróciłem się na pięcie i wsiadłem do windy, naciskając przycisk: zero.
Kiedy winda zjechała na sam parter, pośpiesznie wyszedłem z budynku, nie chcąc myśleć o tym co właśnie zobaczyłem. Jednak kiedy wsiadałem do samochodu z bloku wybiegła Diana i szybkim krokiem podeszła do mojego auta. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem, nie wiedząc czego się spodziewać.
- Nie wiem... nie wiem co... - zaczęła, ciężko dysząc po swoim biegu - Słuchaj, nie możesz nic powiedzieć Mattowi. - spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem, a jej oczy zrobiły się szkliste. - Ja go bardzo kocham, tylko po prostu... odkąd pojawiła się Julia, zaczęłam się czuć przez niego odpychana... Zapewniał, że mnie kocha, ale ja po prostu nie widziałam tego w jego gestach, wiesz? - chwyciła mnie za ramię, jakby oczekując, że to zrozumiem - Nie mów mu nic, proszę. On nie może się dowiedzieć. - teraz już naprawdę zaczęła płakać, a jej ręce drżały.
Stałem przez chwilę w milczeniu, próbując przetrawić jej słowa. Czyżby Matt czuł coś do Julki, że Diana przestała się mu czuć potrzebna? Zawsze uważał ich za parę idealną i chciał, żeby jego związek z Julią był tak samo kolorowy jak ich. Był pewien, że u nich wszystko cudownie się układa.
- Proszę. - powtórzyła Diana, łamiącym się głosem, widząc brak reakcji z jego strony.
- Zawrzyjmy układ. - powiedziałem, sam nie wiedząc dlaczego to robie, ale słowa tej dziewczyny mnie mocno zaniepokoiły. - Ja nie powiem nic Mattowi, a ty będziesz trzymać go z dala od mojej dziewczyny.
Blondynka lekko pokiwała głową, mocno zaciskając usta i spuszczając wzrok.
- Dobrze. - powiedziała słabym głosem, a następnie cały czas wbijając oczy w ziemie, skierowała się w stronę bloku, z którego przed chwilą wyszła.
Natomiast ja wsiadłem do samochodu i odpaliłem go, kierując się w stronę mieszkania Julii, jeszcze nie bardzo rozumiejąc to co się przed chwilą wydarzyło. Dotarło to do mnie z czasem...
Tak! Udało się, kolejny rozdział już dzisiaj :)
Następny pewnie dopiero po Nowym Roku bo jutro skupie się na nadrabianiu waszych blogów, a w środę to wiadomo - zawrót głowy przed Sylwestrem.
Życzę wam udanej zabawy i jeszcze lepszego Nowego Roku z wielkimi sukcesami naszych siatkarzy. Trzymajcie się ciepło :*
Następny pewnie dopiero po Nowym Roku bo jutro skupie się na nadrabianiu waszych blogów, a w środę to wiadomo - zawrót głowy przed Sylwestrem.
Życzę wam udanej zabawy i jeszcze lepszego Nowego Roku z wielkimi sukcesami naszych siatkarzy. Trzymajcie się ciepło :*