sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 3

Dzisiaj miał odbyć się pierwszy mecz Skry Bełchatów w sezonie, na ostatnim treningu chłopcy byli bardzo zdenerwowani, ale wiedziałam też, że są świetnie przygotowani i na pewno nie będzie żadnych niespodzianek. Dzisiejszy mecz mieli grać z Resovią Rzeszów, która była jednym z najlepszych klubów w Polsce. Ja zaczęłam już studia dziennikarskie, więc nie miałam wystarczająco dużo czasu, aby być na każdym treningu siatkarzy, ale obiecałam im, że na tym ważnym meczu na pewno się pojawię.
Zaraz po wyjściu z uczelni zamówiłam taksówkę, gdyż nie miałam wystarczająco dużo czasu aby dojechać na miejsce autobusem. Na pewno by się spóźnił, a poza tym nie dysponowałam drobnymi na bilet. Taksówka przyjechała z kilkominutowym opóźnieniem, więc poprosiłam kierowcę, żeby jechał najszybciej jak się da. Na moje nieszczęście był to ten sam taksówkarz, który powiózł mnie pod kamienicę w moim pierwszym dniu w Bełchatowie. Mimo wszystko miałam wrażenie, że dzisiaj ma lepszy humor, może doszedł do wniosku, że będziemy się często spotykać i nie warto robić sobie żadnych wrogów a tak małym mieście. Po około 20 minutach, znajdowałam się już w budynku i biegłam na halę, aby dołączyć do Zuzy w dopingowaniu chłopaków. Oczywiście najpierw mnie mogłam jej nigdzie znaleźć, ale kiedy zauważyłam olbrzymi plakat: "Kocham Nowakowskiego" nie miałam najmniejszych wątpliwości, że musi on należeć do niej. Szybko przemieściłam się do tego punktu i przywitałyśmy się szybkim buziakiem w policzek.
Okazało się, że jestem idealnie na czas ponieważ właśnie w tym momencie zagrywał pierwszy siatkarz z przeciwnej drużyny, Paul Lotman. Kolejny Amerykanin, kolega Matta z kadry Stanów Zjednoczonych. Dość sporo opowiadał mi o swojej drużynie. Kiedy mieliśmy wolny czas wtajemniczał mnie w niektóre rzeczy na temat siatkówki.
Mecz odbył się na bardzo wysokim poziomie. Obie drużyny grały najlepiej jak tylko umiały. Zdobywały naprzemian punkty, aż w końcu doprowadziły do tego, że trzeba było rozegrać ostatniego seta, tie-break'a. Przy piłce był teraz Piotrek, który właśnie zagrywał. Podrzucił wysoko piłkę i z wyskoku mocno w nią uderzył. Niestety wpadła w siatkę. Kibicie Resovii głośno zabuczeli.
- Ej! Nie buczeć na mojego Piotrusia! - wrzasnęła Zuza - Imbecyle jedne! Sami tam wejdźcie i zagrajcie lepiej! - krzyczała tak głośno, że w pewnym momencie musiałam zatkać uszy, żeby nie pękły mi bębenki.
- Spokojnie, zaraz to odrobimy. - pocieszyłam ją, z niepokojem patrząc na tablicę z wynikiem, która wskazywała 12 do 8 dla Rzeszowa.
Kolejne akcje rozegrały się tak szybko, że nawet nie wiem kiedy to się stało, a prowadziliśmy 14 do 13. Wszyscy kibice Skry zaczęli głośno wołać: Ostatni!
A ja tylko mocno zacisnęłam pięści, mając nadzieję, że ten wyczerpujący mecz szybko się skończy, bo widać było, że chłopcy są już porządnie zmęczeni.
Teraz przy piłce był Michał Kubiak, który oddał bardzo mocną zagrywkę. Przeciwna drużyna ledwo to odebrała, jednak udało im się przebić na drugą połowę boiska.
Po naszej stronie odebrał Ignaczak, następnie podał piłkę do Drzyzgi, który rozegrał ją do Matta, a ten zakończył akcję pięknym atakiem po podwójnym bloku naszych przeciwników.
Wszyscy kibice Skry z jednej chwili poderwali się z miejsc i zaczęli głośno wiwatować. Ja z Zuzą wysoko skakałyśmy, wymachując rękami. W ciągu dwóch tygodni nauczyła mnie cieszyć się siatkówką jak mało kto. Zaledwie po tak krótkim czasie wszczepiła we mnie bzika na punkcie tej gry i teraz płynęła we mnie gorąca krew prawdziwego kibica.
Po chwili przybiegł po nas Piotrek i powiedział, że możemy wejść na boisko, bo mecz już się skończył (jakbyśmy nie zauważyły). Razem z Zuzą przeskoczyłyśmy przez barierki i zaczęłyśmy gratulować chłopakom, a Matt wziął mnie w swoje ramiona, podniósł z ziemi i okręcił wokół siebie.
- Wygraliśmy! - krzyknął, a jego niebieskie oczy lśniły z podekscytowania.
- Wiem! - zaśmiałam się, prosząc go o to aby mnie puścił, bo zauważyłam, że już kilka osób zdążyło nam zrobić zdjęcie. Nie chciałabym potem wylądować na ciachach.net jako domniemana, nowa dziewczyna amerykańskiego przyjmującego.
Kiedy zgodnie z prośbą postawił mnie na ziemi, zaczęło mi się kręcić w głowie i musiałam się na nim podeprzeć, żeby się nie przewrócić.
- A gdzie Diana? - zapytałam dziwiąc się, że nie ma tutaj jego dziewczyny.
- Miała jakieś sprawy do załatwienia. - wzruszył ramionami, ale widziałam po jego minie, że było mu z tego powodu przykro. - Jutro mi to jakoś wynagrodzi. - jego twarz od razu się rozpogodziła i pomachał do Lotmana, który właśnie zmierzał w naszą stronę.
Mruknęłam coś, że niewątpliwie to zrobi, po czym przedstawiłam się Paulowi, który serdecznie pogratulował swojemu przyjacielowi wygranej.
- Nowa współlokatorka Matta? - zapytał się, ale nawet nie musiałam mu odpowiadać, gdyż dobrze znał odpowiedź na to pytanie. - Słyszałem o tej historii, ale heca. - uśmiechnął się ciepło w moją stronę, ukazując przy okazji swoje idealnie białe zęby.
- Wpadniesz do nas dzisiaj? - zapytał mój współlokator Paula, który wycierał sobie kark ręcznikiem.
Amerykanin się zgodził i obiecał być u nas koło 21, a następnie udał się do swojej szatni by pozbyć się mokrego stroju i zamienić je na czyste ubrania.
- Właśnie... Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego, że zaprosiłem dzisiaj do nas kilku chłopaków, już dawno mieliśmy umówić się na piwo. - Matt spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Jasne, nie ma problemu, twoje mieszkanie, rób co chcesz. - uśmiechnęłam się w jego stronę, kątem oka spoglądając na Zuzę, która całując się z Pitem zapomniała o całym świecie.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, a potem chłopcy ruszyli do swojej szatni, gdzie niestety po raz kolejny nie zostałam zaproszona. Roześmiałam się do siebie w duchu, kiedy tylko te słowa pojawiły się w mojej głowie.
Czekałyśmy na nich chyba z dobre 20 minut, kiedy nagle zaczęli jeden za drugim wysypywać się z pomieszczenia. Igła jak zwykle trzymał w ręku kamerę i zadawał pomeczowe pytania swoim kolegom.
- Marcin, kolejne pytanie, zmoczyłeś tę piłkę?
- Krzysztofie... to bardzo stara sztuczka, ale nie będę udzielał odpowiedzi na to pytanie. - Możdżon leniwie podrapał się po głowie.
- Czyli była zmoczona? - dopytywał się Igła
- Krzysztofie... sędzia sam ocenił stan zmoczenia piłki i dopuścił ją do gry. - olbrzym tego zespołu jak zwykle zachowywał stoicki spokój.
- Marcinie, wróć! Jak osuszyłeś piłkę? Gdyż wiem, że była zmoczona.
- Tajemnica zawodowa. - odpowiada Marcin, a zza jego bujnej brody widać dwa kąciki ust, które wędrują w górę.
- Dobrze Marcinie, dziękujemy Ci za tak równie szczerą jak ostatnio wypowiedź.
- Mam nadzieję, że byłem pomocny. - mówi Możdżonek, nie przestając się uśmiechać.
- A ty Kubi, co nam powiesz? - Krzysiek odwraca się w stronę kolejnego zawodnika, który idzie po jego prawej stronie. - Jak ustosunkujesz się do wypowiedzi naszych kolegów z Rzeszowa, że prowadziłeś nieczystą grę pod siatką?
- No jak co im powiem? Mogli się popłakać i poskarżyć mamie! - odpowiada Michał, jak zwykle niewzruszony, trzymając obie dłonie w kieszeni spodni. Na jego odpowiedź siatkatrze zgodnie wybuchają śmiechem.
- Dziękuje wam chłopcy za te owocne wypowiedzi. - śmieje się Igła i wyłącza kamerę, a następnie chowa ją do torby.



Kiedy dojechaliśmy do domu była godzina 20. Zdążyliśmy tylko po kolei wziąć prysznic, a następnie wypić gorącą kawę z ekspresu, kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek. Matt poszedł otworzyć i wrócił do salonu z paroma osobami więcej.
Razem z nim do salonu wszedł jeszcze Paul, Facundo Conte, Bartek Kurek, Zbyszek Bartman, Kłos i Wrona.
- Wow, nie spodziewałam się, że urodzisz pod drzwiami aż taką gromadkę. - powiedziałam, co siatkarze skomentowali śmiechem.
- No daj spokój Julka, nie cieszysz się, że nas widzisz? - zdziwił się Facu, który zajął miejsce koło mnie, a po drugiej stronie dosiadł się Wronka i objął mnie ramieniem.
- Właśnie, jestem pewien, że już się za nami stęskniłaś!
Prychnęłam lekko pod nosem, ale nie mogłam się nie uśmiechnąć.
Reszta wygodnie rozsiadła się na kanapie i zaczęli rozmawiać na temat dzisiejszego meczu. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby komuś sprawiało to tyle frajdy.
Przysłuchiwałam się tej rozmowie nic nie mówiąc, gdyż wydawało mi się, że moje komentarze co do ich gry będą nic nie warte.
W pewnym momencie usłyszałam, że drzwi do mieszkania otworzyły się i już po chwili w salonie stała Diana, dziewczyna Matta. Przywitała się ze wszystkimi po czym podbiegła do niego i usiadła mu na kolanach, a następnie mocno pocałowała go w usta.
- Przepraszam, że mnie dziś nie było. - uśmiechnęła się do niego przepraszająco, lekko gładząc jego policzek swoją dłonią.
- Nic się nie stało. - odparł Matt, widocznie zadowolony z tego, że jest z nim teraz i domagał się kolejnego pocałunku.
Szybko odwróciłam wzrok, nie mając zbytniej ochoty by na to patrzeć. Bardzo polubiłam Dianę, to naprawdę świetna dziewczyna, ale jakoś wolałam Matta, kiedy nie było jej w pobliżu. W jej towarzystwie zachowywał się troszkę inaczej, poza tym czasami drażniły mnie te ich czułości. Popatrzyłam na chłopaków, którzy też nie wiedzieli jak się zachować. Każdy patrzył w inną stronę, oprócz Zbyszka, który wpatrywał się w zakochaną parę o kilka sekund za długo, co oczywiście nie uszło mojej uwadze. Kiedy jednak spostrzegł, że to zauważyłam szybko odwrócił wzrok, udając, że bardzo fascynuje go kolor na jaki pomalowany jest sufit, znajdujący się nad nami. Gdy Diana w końcu odkleiła się od Matta i zajęła wolne miejsce obok Kurka, znowu mogliśmy normalnie porozmawiać. Wronka i Kłos opowiadali nam o swoim interesie, który założyli stosunkowo niedawno. Mianowicie produkowali czapki z nadrukami Kłos vs. Wrona, od nazwy kanału, który prowadzili na YouTubie zamieszczając wersje różnych wojen między sobą. Najbardziej podobała mi się wojna z jajkami, które rozwalali sobie na głowach. Wspominałam już kiedyś, że straszne z nich dzieciuchy?
Oczywiście w pozytywnym sensie tego słowa znaczeniu. Po zaledwie kilkunastu dniach spędzonych w towarzystwie siatkarzy, zastanawiam się, jak ja w ogóle mogłam wcześniej bez nich funkcjonować.
- Kiedyś wystąpisz z nami w jakiejś bitwie. - zapowiedział Karol, wskazując na mnie palcem. - Musimy wymyślić na tą okazję coś ekstra, żeby dać Ci wycisk. - stwierdził, nalewając sobie do szklanki piwa, który wcześniej przygotowałam. O mało nie wylał żółtego płynu na biały obrus, jednak szybko spił pianę z wierzchu, która zaczęła się wylewać.
- Julka, kurczę! - wykrzyknął nagle Bartek, tak jakby w tej chwili ktoś wybudził go z jakiegoś transu. - Siedzisz tu już ponad dwa tygodnie i nie zrobiłaś jeszcze żadnej imprezy powitalnej. Myślisz, że tak po prostu możesz sobie tutaj mieszkać, bez żadnej parapetówy? - patrzył na mnie udając oburzonego, a ja nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
- Dobra, obiecuje. W przyszłym tygodniu zorganizuje tu taką domówkę, jakiej jeszcze nie widzieliście!
- Pinky promise? - Bartek wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie z wyciągniętą ręką. Dłoń miał zaciśniętą w pięść, nie licząc ostatniego małego palca, który był wyprostowany.
Ze śmiechem zacisnęłam swój mały palec na jego, który był wielkości mojego kciuka i obiecałam wszystkim, że za tydzień będziemy się wszyscy super bawić.
Na tą wiadomość Conte uniósł szklankę ze swoim piwem w geście toastu i z wielkim namaszczeniem pociągnął z niej łyka.
Mimo to, że byłam wtedy już zajęta obmyślaniem planu naszej imprezy, dostrzegłam spojrzenia, które rzucał Zbyszek w kierunku Diany. Ponadto wyczułam w tych spojrzeniach coś więcej,  a zazwyczaj miałam do takich spraw nosa. Wydawało mi się to dziwne bo ostatnio dużo rozmawiałam z Bartmanem i nie sprawiał wrażenia chłopaka, który szuka dziewczyny. A już na pewno nie wyglądał na kolesia, któremu podobała by się dziewczyna jego kolegi z drużyny.

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, choć tak wiele jak w poprzednim się nie działo :3
    Matthew po prostu kocham tu i w realu tego człowieka <3
    No i to Igłą Szyte :D Jestem za tym by Zibi był z Dianą, a Julia z Mattem :)
    Well wyraźnie ciągnie do siatkarza, a on też ją chyba lubi :D
    Pozdrawiam i weny :*
    Dziś chyba 38 pojawi się na Matthew u mnie :3

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu znalazłam chwilkę, żeby nadrobić opowiadanie! :) Przepraszam, że tyle mi to zajęło!
    No więc tak:
    - Uwielbiam Igłę i jego psikus, który doprowadził do tego, że Julka ma tak cudnego współlokatora :D
    - Skład Skry, złoty! :D ale aż mnie ciekawi, kto tam poza Lotmanem został w Resovii xD (pozostali chłopcy z obecnego składu Skry? :D)
    - Lubię też to, że Julia autentycznie studiuje, a nie zostaje nagle "oficjalnym fotografem" czy coś w tym stylu :)
    - Już nie mogę się doczekać kolejnej imprezy, podobnie jak Kurek :D
    Noooo i robi nam się ciekawie, skoro Zibi ewidentnie czuje coś do Diany, między Dianą a Mattem się nie układa (kurde, przez ciebie będę teraz ciągle myśleć o pośladkach Andersona!!)... co ja tam miałam... aaa! Zuza od Pita jest nieźle szurnięta, ale to na plus :D i ten transparent, jejku... się obśmiałam :D

    Dodaję do czytanych/polecanych :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo się cieszę i dziękuję, że znalazłaś czas żeby tu wstąpić :)
      haha a kto nie lubi Igły? nie znam nikogo takiego ;p
      ta skra to mój dream team już sama nie wiem kto w tej resovii jest, kusiło mnie żeby lotmana dać też do skry, ale stwierdziłam, że chociaż jednego im tam zostawie haha
      oj na tej imprezie to się będzie działo ;p a o pośladkach Andersona też cały czas myślę, pozazdrościć tej Dianie :D

      Usuń
    2. Z takim składem Skra byłaby na pewno niepokonana :D jeszcze mógłby Antiga wrócić ;)

      Zapraszam przy okazji do siebie, na rozdział 10 :)

      http://we-will-be-the-champions.blogspot.com

      Usuń
  3. Świetny rozdział. Czekam na następny:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń