JULIA
Kolejne mecze
szły chłopakom znacznie lepiej. W początkowej fazie brakowało im trochę
pewności siebie, która ulotniła się po przegranej z Resovią, jednak szybko
wzięli się w garść, wygrywając przy tym trzy następne mecze.
Aktualnie leżałam na łóżku w swoim pokoju hotelowym, słuchając opowiadań Zuzy, która w tym czasie malowała sobie paznokcie, kiedy do naszego pokoju wszedł Paul Lotman.
- Zapraszamy wszystkich na dół. Zabawa na koszt Rzeszowa! - zawołał amerykański przyjmujący. Zuzie nie trzeba było dwa razy powtarzać, momentalnie wstała, nie zważając na wpół wyschnięte paznokcie.
- Idziemy! - zawołała do mnie, na co ja przykryłam głowę poduszką. Niestety taki gest nie spotkał się z akceptacją moich przyjaciół.
Zuza czym prędzej wyrwała mi poduszkę z rąk, a Paul wziął mnie na ręce, po czym przerzucił mnie przez swoje ramię tak, że wisiałam głową w dół, obijając się o jego plecy.
- Dobra, zrozumiałam, idę! Puść mnie wariacie! - krzyknęłam, kiedy wyszliśmy na korytarz, mój krzyk automatycznie przyciągnął wzrok innych siatkarzy, którzy przyglądali nam się z rozbawieniem.
W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy śmiech Lotmana, byłam pewna, że mnie nie puści, więc z rezygnacją westchnęłam i przestałam się wiercić, modląc się, żeby jak najszybciej znaleźć się na dole. Kiedy nareszcie postawił mnie na ziemi, odetchnęłam z ulgą, usiłując przywrócić mojej fryzurze normalny wygląd.
- Czego się napijesz? - zapytał, kiedy stanęliśmy przy barze.
- Oddaje się w twoje ręce. - uśmiechnęłam się do niego, zastanawiając się, czy nie będę potem tego żałować.
Amerykanin wyszczerzył się od ucha do ucha, prosząc o drinki o jakieś dziwnej nazwie, której nawet nie potrafiłam powtórzyć. Chwilę później barman wręczył nam dwie wysokie szklanki z kolorowym napojem. Podziękowałam i chwyciłam różową słomkę , pociągając małego łyka.
- Niezłe. - odparłam, mrużąc jedno oko.
- Wiedziałem, że Ci posmakuje. - odparł, jednocześnie machając do kogoś, kto znajdował się za moimi plecami. Obróciłam się i zauważyłam, że kieruje się do nas jakiś wysoki siatkarz z Resovii.
- To jest Matteo. - przedstawił mi go Paul, kiedy siatkarz już do nas podszedł.
- Julia. - przedstawiłam się, przypominając sobie, że jest to ten siatkarz przez którego między innymi Skra przegrała pierwszy mecz. Był naprawdę dobry, szczególnie na zagrywce.
Włoch dosiadł się do nas i chwilę porozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że wcześniej grał we włoskim klubie Modena Volley, jednak od tego sezonu postanowił spróbować swoich sił w Polsce. Bardzo miło się z nim rozmawiało i chciałam móc kontynuować rozmowę jednak w chwili gdy do sali wszedł Matt pod rękę z Dianą, całkowicie się rozkojarzyłam.
- Julia? - zapytał Matteo, wymawiając moje imię z seksownym włoskim akcentem, a ja uświadomiłam sobie, że właśnie zadał mi jakieś pytanie, zdezorientowana przeprosiłam go i kończąc swojego drinka odeszłam od stołu, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Kątem oka widziałam jak Paul podąża za moim wzrokiem, a gdy spostrzegł swojego przyjaciela z Dianą, spojrzał na mnie ze współczuciem.
Kiedy wyszłam na taras, spostrzegłam Mariusza, który siedział samotnie na ławce i pisał coś na swoim telefonie.
- Nie bawisz się? - zapytałam, wskazując na szybę, za którą siatkarze świętowali w najlepsze. Mogliśmy obserwować tańczących chłopaków z drużyny, którzy dawali nam znaki, żebyśmy się do nich przyłączyli.
- Mógłbym zadać ci to samo pytanie. - powiedział, robiąc mi miejsce obok siebie, ale kiedy usiadłam, wyjaśnił mi dlaczego nie znajduje się teraz na parkiecie.
- Dostałem mandat i rozmawiam teraz ze swoją żoną, zaraz do nich wrócę. - poinformował mnie - To pewnie przez to, że mam niezły samochód, jestem młody i uprawiam sport. - stwierdził, a ja parsknęłam śmiechem.
- A może nie? - udawał oburzonego moją reakcją.
- Jestem pewna, że to dlatego, policjant był zazdrosny. - szybko spoważniałam, starając się ukryć szeroki uśmiech, który dobijał się aby móc ukazać się na mojej twarzy.
- Robisz minę na Cichego Pita? - zapytał, a kiedy nie zrozumiałam dodał - No wiesz, twarz pokerzysty. - wyjaśnił, próbując naśladować moją mimikę twarzy.
- Nadajesz się do kabaretu. - powiedziałam, wybuchając śmiechem i patrząc na tworzone przez niego miny. Wystarczyły dwie minuty, aby poprawił mi humor. Już prawie zdążyłam zapomnieć o widoku, przez który wyszłam z salonu, gdzie balowali teraz wszyscy siatkarze.
- A ty czemu nie tam? - zapytał, chowając telefon do kieszeni.
- Nie mam nastroju, Lotman siłą wyniósł mnie z pokoju. - odparłam, właściwie niewiele mijając się z prawdą, zwłaszcza, że druga część tego zdania była jak najbardziej prawdziwa.
- Nie masz nastroju do zabawy z siatkarzami? Poczekaj, niech to tylko powiem Winiarowi... - pogroził mi palcem i ze śmiechem podbiegł to tarasowych drzwi, a następnie za nimi zniknął, po to by po chwili pojawić się z Michałem u swojego boku.
- Chodź, w sali czeka na nas świniak, którego na pewno zjemy. - Winiar wziął mnie pod ramię i nie chcąc słyszeć ani słowa protestu, zaciągnął mnie do środka i wyciągnął na sam środek parkietu.
Na początku szło mi opornie i błagałam Michała, żeby pozwolił mi usiąść, jednak on nie chciał się poddać. Zawołał Michała Kubiaka, który podsunął mi pod nos dwie mocne kolejki i ze śmiechem poklepał mnie po plecach.
- Teraz już będzie tańczyć. - zapewnił Winiara, po czym wrócił do Kurka i Bartmana, którzy grali w karty z nim przy jednym ze stołów.
- No i gdzie masz tego świniaka? - zapytałam, równocześnie coraz bardziej się odprężając.
- Tak serio to jest na działce u Roberta Prygla. - odparł, okręcając mnie wokół siebie i śmiejąc się sam ze swojego żartu, którego nie do końca rozumiałam.
Po chwili dołączyli się do nas kolejni siatkarze i w ciągu 20 minut zgromadziliśmy już na parkiecie praktycznie wszystkich, w tym Matta, który cały czas tańczył z Dianą. Starałam się nie patrzeć w ich stronę, lecz sama łapałam się na tym, że mi to nie wychodzi. Mimowolnie co chwilę na nich spoglądałam, nie mogąc nic na to poradzić. Sylwetka Amerykanina działała na mnie jak magnes. Już byłam przekonana, że nic nie jest w stanie sprawić, żebym się dzisiaj dobrze bawiła i miałam zamiar udać się do pokoju, kiedy pojawił się przede mną Matteo.
- Nigdzie nie idziesz. - powiedział, wyłapując moje tęskne spojrzenie, jakie rzucałam w kierunku drzwi wejściowych.
- Jestem zmęczona. - westchnęłam głęboko i spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
W tym samym czasie z głośników zaczęła wydobywać się dobrze znana mi melodia- " Mamma Mia".
- Teraz to już nie możesz odmówić. - uśmiechnął się Piano, który także zwrócił uwagę na piosenkę, którą teraz puścili.
- Chyba masz rację. - uśmiechnęłam się do niego i chwyciłam go za rękę, po czym dołączyliśmy do Lotmana, który razem z Pitem i Zuzą odstawiali jakieś nieznane nikomu dotąd tańce. Razem z Zuzą zaczęłyśmy głośno śpiewać tekst piosenki, która ostatnio nieustannie towarzyszyła nam przy wspólnych jazdach samochodowych.
- O Mamma Mia, He's Italiano! He's gonna tell me a milion lies.
O Mamma Mia, He's Italiano! I love the way when I look in his eyes.
O Mamma Mia Mamma Mia AJAJAJ! - śpiewałyśmy na całe gardło, tańcząc wokół włoskiego środkowego, dedykując mu w ten sposób cały utwór. Matteo pod koniec piosenki prawie umierał ze śmiechu nad naszym tańcem i fałszem, który niósł się po całej sali.
- Jestem zaszczycony. - powiedział, przytulając mnie do siebie. - Wcale nie wyglądasz na zmęczoną. - dodał, lekko mrużąc jedno oko, jakby chciał w ten sposób przejrzeć mnie na wylot i odkryć dlaczego chciałam wyjść wcześniej.
- Nie ma sprawy. Polecamy się na wieczór kawalerski. - wypaliłam, ignorując jego drugie stwierdzenie, co wszyscy siatkarze stojący obok skomentowali głośnym śmiechem. A właściwie prawie wszyscy, bo Mattowi na pewno nie było do śmiechu.
Stał trochę z boku, uważnie wpatrując się we mnie i Matteo. Udałam jednak, że tego nie zauważyłam i wyślizgując się z objęć Włocha, zaciągnęłam stojącą obok mnie Zuzę na parkiet.
Chciałam trochę odpocząć od towarzystwa siatkarzy i chwilę z nią porozmawiać, jednak mi się to nie udało, bo gdy tylko się oddaliłyśmy muzyka ucichła i usłyszałyśmy potężny głos Michała Kubiaka, który prosił o ciszę.
- Chciałbym wznieść toast, za zdecydowanie najlepszego zawodnika ostatnich kilku dni, dzięki któremu bez problemu udało nam się wygrać ostatnie mecze. Zbysiu chodź do nas! - krzyknął Kubi, unosząc rękę w górę, wraz z trzymanym w niej kieliszkiem.
Rozglądnęłam się po sali w poszukiwaniu Zbyszka, jednak nikt się nie pojawiał. Kubiak głośno odchrząknął po czym dodał, że nie ma najmniejszego zamiaru bawić się w chowanego.
- Jest z nami Marcin, jest z nami Krzysiek, nie ma z nami Zbyszka! Gdzie jest ku*wa Zbyszek?! - zaśpiewał Winiar z drugiego końca sali, wesoło wymachując rękami nad głową, wskazując przy tym na Możdżona i Ignaczaka, którzy mogli się poczuć bohaterami tej piosenki.
Kiedy było wiadome, że Zbyszka nie ma w sali, zaczęłam jeszcze raz przeczesywać całe pomieszczenie wzrokiem w poszukiwaniu dziewczyny Matta, ale jej też nie znalazłam.
- Jest z nami Zuza i Winiar-Zryta-Bania, nie ma z nami Diany! Gdzie jest ku*wa Diana?! - niewiele myśląc dołączyłam się do zabawy Michała, patrząc przy tym prosto na Matta.
Kiedy usłyszał co właśnie zaśpiewałam najpierw sprawiał wrażenie zaszokowanego, lecz kiedy się otrząsnął posłał mi gniewne spojrzenie po czym ze złością kopnął krzesło, przy którym właśnie stał i pośpiesznie wyszedł z sali.
- Julka... przegięłaś. - zwróciła się do mnie Zuza, próbując przywołać mnie do porządku.
- Dlaczego? Nikt poza Wroną nie wie, że Diana go zdradza, nie domyślą się. Poza tym połowa tego towarzystwa jest już pijana i jutro nie będą wiedzieć co się wydarzyło. - próbowałam się bronić i zarazem rozglądając się wokół, patrząc jak inni na to zareagowali. Większość osób wróciła już do zabawy.
- Nie chodzi o to kto wie, kto nie, czy o to co pomyślą inni. Chodzi o Matta, tym razem przesadziłaś. - pouczyła mnie poważnym tonem, patrząc mi prosto w oczy.
- Powiedziałam mu przecież prawdę, to nie uwierzył. - spojrzałam na nią zdenerwowana, nie wiedząc o co tym razem jej chodzi. - Może trzeba było ostrzej. - stwierdziłam, wzruszając ramionami.
- Widocznie potrzebował czasu... - skwitowała to słabym głosem, po czym odwróciła się w stronę wołającego ją Piotrka i dała mu znać, że zaraz przyjdzie. - Myślę, że wiesz co robić.
- powiedziała, po czym oddaliła się w stronę Nowakowskiego, a ja pokiwałam głową, Wiedziałam co robić.
Aktualnie leżałam na łóżku w swoim pokoju hotelowym, słuchając opowiadań Zuzy, która w tym czasie malowała sobie paznokcie, kiedy do naszego pokoju wszedł Paul Lotman.
- Zapraszamy wszystkich na dół. Zabawa na koszt Rzeszowa! - zawołał amerykański przyjmujący. Zuzie nie trzeba było dwa razy powtarzać, momentalnie wstała, nie zważając na wpół wyschnięte paznokcie.
- Idziemy! - zawołała do mnie, na co ja przykryłam głowę poduszką. Niestety taki gest nie spotkał się z akceptacją moich przyjaciół.
Zuza czym prędzej wyrwała mi poduszkę z rąk, a Paul wziął mnie na ręce, po czym przerzucił mnie przez swoje ramię tak, że wisiałam głową w dół, obijając się o jego plecy.
- Dobra, zrozumiałam, idę! Puść mnie wariacie! - krzyknęłam, kiedy wyszliśmy na korytarz, mój krzyk automatycznie przyciągnął wzrok innych siatkarzy, którzy przyglądali nam się z rozbawieniem.
W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy śmiech Lotmana, byłam pewna, że mnie nie puści, więc z rezygnacją westchnęłam i przestałam się wiercić, modląc się, żeby jak najszybciej znaleźć się na dole. Kiedy nareszcie postawił mnie na ziemi, odetchnęłam z ulgą, usiłując przywrócić mojej fryzurze normalny wygląd.
- Czego się napijesz? - zapytał, kiedy stanęliśmy przy barze.
- Oddaje się w twoje ręce. - uśmiechnęłam się do niego, zastanawiając się, czy nie będę potem tego żałować.
Amerykanin wyszczerzył się od ucha do ucha, prosząc o drinki o jakieś dziwnej nazwie, której nawet nie potrafiłam powtórzyć. Chwilę później barman wręczył nam dwie wysokie szklanki z kolorowym napojem. Podziękowałam i chwyciłam różową słomkę , pociągając małego łyka.
- Niezłe. - odparłam, mrużąc jedno oko.
- Wiedziałem, że Ci posmakuje. - odparł, jednocześnie machając do kogoś, kto znajdował się za moimi plecami. Obróciłam się i zauważyłam, że kieruje się do nas jakiś wysoki siatkarz z Resovii.
- To jest Matteo. - przedstawił mi go Paul, kiedy siatkarz już do nas podszedł.
- Julia. - przedstawiłam się, przypominając sobie, że jest to ten siatkarz przez którego między innymi Skra przegrała pierwszy mecz. Był naprawdę dobry, szczególnie na zagrywce.
Włoch dosiadł się do nas i chwilę porozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że wcześniej grał we włoskim klubie Modena Volley, jednak od tego sezonu postanowił spróbować swoich sił w Polsce. Bardzo miło się z nim rozmawiało i chciałam móc kontynuować rozmowę jednak w chwili gdy do sali wszedł Matt pod rękę z Dianą, całkowicie się rozkojarzyłam.
- Julia? - zapytał Matteo, wymawiając moje imię z seksownym włoskim akcentem, a ja uświadomiłam sobie, że właśnie zadał mi jakieś pytanie, zdezorientowana przeprosiłam go i kończąc swojego drinka odeszłam od stołu, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Kątem oka widziałam jak Paul podąża za moim wzrokiem, a gdy spostrzegł swojego przyjaciela z Dianą, spojrzał na mnie ze współczuciem.
Kiedy wyszłam na taras, spostrzegłam Mariusza, który siedział samotnie na ławce i pisał coś na swoim telefonie.
- Nie bawisz się? - zapytałam, wskazując na szybę, za którą siatkarze świętowali w najlepsze. Mogliśmy obserwować tańczących chłopaków z drużyny, którzy dawali nam znaki, żebyśmy się do nich przyłączyli.
- Mógłbym zadać ci to samo pytanie. - powiedział, robiąc mi miejsce obok siebie, ale kiedy usiadłam, wyjaśnił mi dlaczego nie znajduje się teraz na parkiecie.
- Dostałem mandat i rozmawiam teraz ze swoją żoną, zaraz do nich wrócę. - poinformował mnie - To pewnie przez to, że mam niezły samochód, jestem młody i uprawiam sport. - stwierdził, a ja parsknęłam śmiechem.
- A może nie? - udawał oburzonego moją reakcją.
- Jestem pewna, że to dlatego, policjant był zazdrosny. - szybko spoważniałam, starając się ukryć szeroki uśmiech, który dobijał się aby móc ukazać się na mojej twarzy.
- Robisz minę na Cichego Pita? - zapytał, a kiedy nie zrozumiałam dodał - No wiesz, twarz pokerzysty. - wyjaśnił, próbując naśladować moją mimikę twarzy.
- Nadajesz się do kabaretu. - powiedziałam, wybuchając śmiechem i patrząc na tworzone przez niego miny. Wystarczyły dwie minuty, aby poprawił mi humor. Już prawie zdążyłam zapomnieć o widoku, przez który wyszłam z salonu, gdzie balowali teraz wszyscy siatkarze.
- A ty czemu nie tam? - zapytał, chowając telefon do kieszeni.
- Nie mam nastroju, Lotman siłą wyniósł mnie z pokoju. - odparłam, właściwie niewiele mijając się z prawdą, zwłaszcza, że druga część tego zdania była jak najbardziej prawdziwa.
- Nie masz nastroju do zabawy z siatkarzami? Poczekaj, niech to tylko powiem Winiarowi... - pogroził mi palcem i ze śmiechem podbiegł to tarasowych drzwi, a następnie za nimi zniknął, po to by po chwili pojawić się z Michałem u swojego boku.
- Chodź, w sali czeka na nas świniak, którego na pewno zjemy. - Winiar wziął mnie pod ramię i nie chcąc słyszeć ani słowa protestu, zaciągnął mnie do środka i wyciągnął na sam środek parkietu.
Na początku szło mi opornie i błagałam Michała, żeby pozwolił mi usiąść, jednak on nie chciał się poddać. Zawołał Michała Kubiaka, który podsunął mi pod nos dwie mocne kolejki i ze śmiechem poklepał mnie po plecach.
- Teraz już będzie tańczyć. - zapewnił Winiara, po czym wrócił do Kurka i Bartmana, którzy grali w karty z nim przy jednym ze stołów.
- No i gdzie masz tego świniaka? - zapytałam, równocześnie coraz bardziej się odprężając.
- Tak serio to jest na działce u Roberta Prygla. - odparł, okręcając mnie wokół siebie i śmiejąc się sam ze swojego żartu, którego nie do końca rozumiałam.
Po chwili dołączyli się do nas kolejni siatkarze i w ciągu 20 minut zgromadziliśmy już na parkiecie praktycznie wszystkich, w tym Matta, który cały czas tańczył z Dianą. Starałam się nie patrzeć w ich stronę, lecz sama łapałam się na tym, że mi to nie wychodzi. Mimowolnie co chwilę na nich spoglądałam, nie mogąc nic na to poradzić. Sylwetka Amerykanina działała na mnie jak magnes. Już byłam przekonana, że nic nie jest w stanie sprawić, żebym się dzisiaj dobrze bawiła i miałam zamiar udać się do pokoju, kiedy pojawił się przede mną Matteo.
- Nigdzie nie idziesz. - powiedział, wyłapując moje tęskne spojrzenie, jakie rzucałam w kierunku drzwi wejściowych.
- Jestem zmęczona. - westchnęłam głęboko i spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
W tym samym czasie z głośników zaczęła wydobywać się dobrze znana mi melodia- " Mamma Mia".
- Teraz to już nie możesz odmówić. - uśmiechnął się Piano, który także zwrócił uwagę na piosenkę, którą teraz puścili.
- Chyba masz rację. - uśmiechnęłam się do niego i chwyciłam go za rękę, po czym dołączyliśmy do Lotmana, który razem z Pitem i Zuzą odstawiali jakieś nieznane nikomu dotąd tańce. Razem z Zuzą zaczęłyśmy głośno śpiewać tekst piosenki, która ostatnio nieustannie towarzyszyła nam przy wspólnych jazdach samochodowych.
- O Mamma Mia, He's Italiano! He's gonna tell me a milion lies.
O Mamma Mia, He's Italiano! I love the way when I look in his eyes.
O Mamma Mia Mamma Mia AJAJAJ! - śpiewałyśmy na całe gardło, tańcząc wokół włoskiego środkowego, dedykując mu w ten sposób cały utwór. Matteo pod koniec piosenki prawie umierał ze śmiechu nad naszym tańcem i fałszem, który niósł się po całej sali.
- Jestem zaszczycony. - powiedział, przytulając mnie do siebie. - Wcale nie wyglądasz na zmęczoną. - dodał, lekko mrużąc jedno oko, jakby chciał w ten sposób przejrzeć mnie na wylot i odkryć dlaczego chciałam wyjść wcześniej.
- Nie ma sprawy. Polecamy się na wieczór kawalerski. - wypaliłam, ignorując jego drugie stwierdzenie, co wszyscy siatkarze stojący obok skomentowali głośnym śmiechem. A właściwie prawie wszyscy, bo Mattowi na pewno nie było do śmiechu.
Stał trochę z boku, uważnie wpatrując się we mnie i Matteo. Udałam jednak, że tego nie zauważyłam i wyślizgując się z objęć Włocha, zaciągnęłam stojącą obok mnie Zuzę na parkiet.
Chciałam trochę odpocząć od towarzystwa siatkarzy i chwilę z nią porozmawiać, jednak mi się to nie udało, bo gdy tylko się oddaliłyśmy muzyka ucichła i usłyszałyśmy potężny głos Michała Kubiaka, który prosił o ciszę.
- Chciałbym wznieść toast, za zdecydowanie najlepszego zawodnika ostatnich kilku dni, dzięki któremu bez problemu udało nam się wygrać ostatnie mecze. Zbysiu chodź do nas! - krzyknął Kubi, unosząc rękę w górę, wraz z trzymanym w niej kieliszkiem.
Rozglądnęłam się po sali w poszukiwaniu Zbyszka, jednak nikt się nie pojawiał. Kubiak głośno odchrząknął po czym dodał, że nie ma najmniejszego zamiaru bawić się w chowanego.
- Jest z nami Marcin, jest z nami Krzysiek, nie ma z nami Zbyszka! Gdzie jest ku*wa Zbyszek?! - zaśpiewał Winiar z drugiego końca sali, wesoło wymachując rękami nad głową, wskazując przy tym na Możdżona i Ignaczaka, którzy mogli się poczuć bohaterami tej piosenki.
Kiedy było wiadome, że Zbyszka nie ma w sali, zaczęłam jeszcze raz przeczesywać całe pomieszczenie wzrokiem w poszukiwaniu dziewczyny Matta, ale jej też nie znalazłam.
- Jest z nami Zuza i Winiar-Zryta-Bania, nie ma z nami Diany! Gdzie jest ku*wa Diana?! - niewiele myśląc dołączyłam się do zabawy Michała, patrząc przy tym prosto na Matta.
Kiedy usłyszał co właśnie zaśpiewałam najpierw sprawiał wrażenie zaszokowanego, lecz kiedy się otrząsnął posłał mi gniewne spojrzenie po czym ze złością kopnął krzesło, przy którym właśnie stał i pośpiesznie wyszedł z sali.
- Julka... przegięłaś. - zwróciła się do mnie Zuza, próbując przywołać mnie do porządku.
- Dlaczego? Nikt poza Wroną nie wie, że Diana go zdradza, nie domyślą się. Poza tym połowa tego towarzystwa jest już pijana i jutro nie będą wiedzieć co się wydarzyło. - próbowałam się bronić i zarazem rozglądając się wokół, patrząc jak inni na to zareagowali. Większość osób wróciła już do zabawy.
- Nie chodzi o to kto wie, kto nie, czy o to co pomyślą inni. Chodzi o Matta, tym razem przesadziłaś. - pouczyła mnie poważnym tonem, patrząc mi prosto w oczy.
- Powiedziałam mu przecież prawdę, to nie uwierzył. - spojrzałam na nią zdenerwowana, nie wiedząc o co tym razem jej chodzi. - Może trzeba było ostrzej. - stwierdziłam, wzruszając ramionami.
- Widocznie potrzebował czasu... - skwitowała to słabym głosem, po czym odwróciła się w stronę wołającego ją Piotrka i dała mu znać, że zaraz przyjdzie. - Myślę, że wiesz co robić.
- powiedziała, po czym oddaliła się w stronę Nowakowskiego, a ja pokiwałam głową, Wiedziałam co robić.
MATT
Złość wypalała
mnie od środka, najszybciej jak tylko potrafiłem wyszedłem z sali i skierowałem
się do swojego pokoju. Czułem, że jeszcze chwila i nie będę wstanie już więcej
tego wytrzymać. Jak najszybciej chciałem dowiedzieć się prawdy. Gwałtownie
otworzyłem drzwi do swojego pokoju, jednak był pusty a światło zgaszone.
Skierowałem się więc do pokoju Zbyszka, który znajdował się piętro wyżej. Nie
pukając, wpadłem do jego sypialni i rozejrzałem się wokół.
- Co jest stary? - zapytał Zbyszek, który właśnie nalewał sobie gorącej wody do kubka. W jego głosie słychać było lekkie zdenerwowanie. Przyjrzałem się mu uważnie i ruszyłem w głąb pokoju, mając nadzieję, że nie zastanę tam Diany. Miałem rację, pokój był pusty i ani śladu mojej dziewczyny.
- Szukam Diany. - odpowiedziałem z lekką ulgą w głosie, jednak zauważyłem cień zmiany na twarzy Bartmana, w chwili kiedy wypowiedziałem jej imię.
- Emm... no to ja Ci nie pomogę. - odparł Zbyszek, a w tej samej chwili do pokoju weszła Diana.
- Już myślałam, że nie uda mi się stamtąd... - przerwała w chwili gdy tylko mnie zobaczyła. Szeroko tworzyła oczy i zakryła sobie usta ręką.
Nie wiem kto był bardziej zdziwiony obecnością drugiej osoby. Wszystkie te emocje, które towarzyszyły mi od kilku miesięcy, zmieszały się i nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Po kilku minutach zdecydowała odezwać się Diana, jednak też nie była w stanie powiedzieć zbyt wiele.
- Matt, ja... - w jej oczach stanęły łzy, widać było, że nie ma pojęcia jak to wyjaśnić. Postanowiłem jej to ułatwić. Nigdy nie sądziłem, że zadanie jednego, prostego pytania, sprawi mi aż tyle trudu.
- Zdradzasz mnie? - zapytałem ze ściśniętym gardłem.
Nic nie odpowiedziała, co było dla mnie jednoznaczną odpowiedzią. Nie miała odwagi nawet spojrzeć mi w oczy, stała tylko w drzwiach, a łzy bezwiednie spływały jej po policzkach.
Miałem wrażenie jakby w moim ciele rozpętał się pożar, wszystko paliło mnie od gniewu. Ze złością podszedłem do Zbyszka i mocno zaciskając pięść, uderzyłem go w żuchwę. Siatkarz zatoczył się do tyłu i zdezorientowany usiadł na łóżku. Wiedziałem, że muszę jak najszybciej opuścić ten pokój, żeby nie zrobić mu większej krzywdy, więc wyminąłem Dianę w drzwiach i nawet na nią nie patrząc zbiegłem po schodach w dół.
Kiedy znalazłem się w holu, podbiegłem do drzwi wejściowych, tak aby wyjść z hotelu niezauważonym. Dopiero kiedy znalazłem się na świeżym powietrzu mój mózg powoli zaczynał znowu normalnie pracować. Z jednej strony nadal czułem ogromną złość. Na Zbyszka, na Dianę, a przede wszystkim na samego siebie. Nie uwierzyłem Julce, kiedy mówiła mi, że Diana jest wobec mnie nie w porządku. Nie mogłem sobie wybaczyć tego jak okropnie ją potraktowałem. Przecież mi na niej zależało, a tymczasem robiłem wszystko by zaprzeczyć swoim uczuciom. Zdenerwowany usiadłem na ławce, która stała na wąskiej alejce obok hotelu i schowałem twarz w dłoniach. Zdałem sobie sprawę, że mimo wszystko, tej złości towarzyszyła też pewnego rodzaju ulga.
- Co jest stary? - zapytał Zbyszek, który właśnie nalewał sobie gorącej wody do kubka. W jego głosie słychać było lekkie zdenerwowanie. Przyjrzałem się mu uważnie i ruszyłem w głąb pokoju, mając nadzieję, że nie zastanę tam Diany. Miałem rację, pokój był pusty i ani śladu mojej dziewczyny.
- Szukam Diany. - odpowiedziałem z lekką ulgą w głosie, jednak zauważyłem cień zmiany na twarzy Bartmana, w chwili kiedy wypowiedziałem jej imię.
- Emm... no to ja Ci nie pomogę. - odparł Zbyszek, a w tej samej chwili do pokoju weszła Diana.
- Już myślałam, że nie uda mi się stamtąd... - przerwała w chwili gdy tylko mnie zobaczyła. Szeroko tworzyła oczy i zakryła sobie usta ręką.
Nie wiem kto był bardziej zdziwiony obecnością drugiej osoby. Wszystkie te emocje, które towarzyszyły mi od kilku miesięcy, zmieszały się i nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Po kilku minutach zdecydowała odezwać się Diana, jednak też nie była w stanie powiedzieć zbyt wiele.
- Matt, ja... - w jej oczach stanęły łzy, widać było, że nie ma pojęcia jak to wyjaśnić. Postanowiłem jej to ułatwić. Nigdy nie sądziłem, że zadanie jednego, prostego pytania, sprawi mi aż tyle trudu.
- Zdradzasz mnie? - zapytałem ze ściśniętym gardłem.
Nic nie odpowiedziała, co było dla mnie jednoznaczną odpowiedzią. Nie miała odwagi nawet spojrzeć mi w oczy, stała tylko w drzwiach, a łzy bezwiednie spływały jej po policzkach.
Miałem wrażenie jakby w moim ciele rozpętał się pożar, wszystko paliło mnie od gniewu. Ze złością podszedłem do Zbyszka i mocno zaciskając pięść, uderzyłem go w żuchwę. Siatkarz zatoczył się do tyłu i zdezorientowany usiadł na łóżku. Wiedziałem, że muszę jak najszybciej opuścić ten pokój, żeby nie zrobić mu większej krzywdy, więc wyminąłem Dianę w drzwiach i nawet na nią nie patrząc zbiegłem po schodach w dół.
Kiedy znalazłem się w holu, podbiegłem do drzwi wejściowych, tak aby wyjść z hotelu niezauważonym. Dopiero kiedy znalazłem się na świeżym powietrzu mój mózg powoli zaczynał znowu normalnie pracować. Z jednej strony nadal czułem ogromną złość. Na Zbyszka, na Dianę, a przede wszystkim na samego siebie. Nie uwierzyłem Julce, kiedy mówiła mi, że Diana jest wobec mnie nie w porządku. Nie mogłem sobie wybaczyć tego jak okropnie ją potraktowałem. Przecież mi na niej zależało, a tymczasem robiłem wszystko by zaprzeczyć swoim uczuciom. Zdenerwowany usiadłem na ławce, która stała na wąskiej alejce obok hotelu i schowałem twarz w dłoniach. Zdałem sobie sprawę, że mimo wszystko, tej złości towarzyszyła też pewnego rodzaju ulga.
Ten rozdział miał być jakiś taki lepszy... no a wyszedł jak zwykle, przeciętny ;c
Miałam nadzieję, że uda mi się to napisać trochę lepiej, nie wiem czy to przez tą gorączkę, która męczy mnie w pierwszym tygodniu ferii, ale wydaje mi się, że troche zawaliłam ;c
W każdym razie mam już całokształ tego opowiadania zapisany na kartce i chciałabym was poinformować, że do końca 1 części tej historii zostały jeszcze 2 rozdziały + 1 rozdział bonusowy (ale będzie on poświęcony innym bohaterom tego opowiadania) ;)
Od razu mówię, że planuje napisać 2 część, ale prawdopoobnie będzie tak jak w wypadku mojego opowiadania z Andreasem Wellingerem, że zrobie sobię przerwę od historii o Mattcie, żeby dopiero po pewnym czasie wrócić z nowymi pomysłami.
Ale na razie jeszcze pisze :D Mam nadzieję, że uda mi się coś dodać jeszcze w tym tygodniu, a jak nie to ze względu na wyjazd, następny rozdział pojawi się dopiero w weekend po feriach (czyli 7/8 marca). Do następnego :*
Miałam nadzieję, że uda mi się to napisać trochę lepiej, nie wiem czy to przez tą gorączkę, która męczy mnie w pierwszym tygodniu ferii, ale wydaje mi się, że troche zawaliłam ;c
W każdym razie mam już całokształ tego opowiadania zapisany na kartce i chciałabym was poinformować, że do końca 1 części tej historii zostały jeszcze 2 rozdziały + 1 rozdział bonusowy (ale będzie on poświęcony innym bohaterom tego opowiadania) ;)
Od razu mówię, że planuje napisać 2 część, ale prawdopoobnie będzie tak jak w wypadku mojego opowiadania z Andreasem Wellingerem, że zrobie sobię przerwę od historii o Mattcie, żeby dopiero po pewnym czasie wrócić z nowymi pomysłami.
Ale na razie jeszcze pisze :D Mam nadzieję, że uda mi się coś dodać jeszcze w tym tygodniu, a jak nie to ze względu na wyjazd, następny rozdział pojawi się dopiero w weekend po feriach (czyli 7/8 marca). Do następnego :*